Konoha, 8 lat wcześniej.
Popołudniowe słońce
ogrzewało mocno uliczki miasta. W cieniu drzew w parku, na jednej z ławek
siedziały cztery nastolatki rozkoszujące się chłodnym schronieniem. Zaczęły się
letnie wakacje, czas wyjazdów nad morze. Pora na plażowe szaleństwo.
- Jutro wyjeżdżamy- uradowała
się Ino krzycząc niczym małe dziecko.
- Nareszcie- skwitowała
TenTen- myślałam, że te wakacje nigdy nie nadejdą.
- Może Hinata i Naruto
wreszcie zrobią w swoim kierunku jakieś kroki- odezwała się Sakura.
- Zabawne- zironizowała granatowo
włosa- naprawdę, zabawne.
- Zabawne czy nie- zaczęła
Yamanaka- do perfekcji brakuje nam tylko waszej dwójki.
Pozostała trójka spojrzała
na przyjaciółkę jakby powiedziała, że zamierza zostać zakonnicą.
- Perfekcji?- rzuciła
zdezorientowana TenTen.
- No wiecie ja i
Shikamaru, Sakura i Sasuke, TenTen i Neji. Aby nasza życie byłe idealne i
perfekcyjne to dwa ostatnie single, z paczki, muszą w końcu się połączyć.
Cisza. Przyjaciółki wciąż
spoglądały na blondynkę z wyrazem twarzy pt. „co ona chrzani?”.
- Dziwna jesteś- rzuciła
Sakura.
- Jestem sobą- oburzyła
się, dla żartu, zakładając ręce.
- Soba, jesteś dziwna- zaśmiała
się TenTen.
- Ale wy jesteście
nieznośne- warknęła przez zęby.
- I za to nas kochasz- rzekła
jej lekko Hinata.
- No ba- odpowiedziała
blondynka.
Wracała do domu,
rozmyślając nad tym co powiedziała Ino. Nie miała racji, jej życie już było
idealne i perfekcyjne. Miała dobre stopnie i dostała już propozycję od samej
Tsunade aby u niej praktykować. Zamierzała zostać chirurgiem. Miała wspaniałego
chłopaka, rodziców i najlepszych przyjaciół pod słońcem. Czego było jej jeszcze
trzeba?
Dzisiaj ona i Sasuke byli
umówieni w parku. To miał być ich ostatni wieczór we dwoje zanim wyjadą ze
wszystkimi do Suny na wielkie plażowe szaleństwo, które planowali od kiedy
tylko zaczął się rok szkolny.
Szykowała się właśnie na
randkę z ukochanym, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Sakura!- po chwili
usłyszała wołanie matki, dochodzące z dołu.
- Idę!- rzuciła wychodzą z
pokoju. Zaciekawiona zeszła na dół i spojrzała w kierunku drzwi wejściowych.
Zauważyła stojącego w progu posłańca bukietem pachnącego groszku w kolorze
różowym.
- Od kogo to?- zdziwiła
się widząc podarunek. Kurier wręczył jej kwiaty, po czym pożegnał się
kulturalnie i odszedł. Postawiła kwiaty w jadalni i wzięła do ręki kartkę,
która była doń przyczepiona.
„.Wybacz. Kocham Cię.
Sasuke.”
- I co, od kogo są?- spytała
pani Haruno podchodząc do córki.
- Od Sasuke- zdziwiła się-
prosi abym mu wybaczyła, ale nie wiem o co chodzi.
- Faceci. Oni mają swój
własny świat- kobieta wzruszyła ramionami. Wyciągnąwszy wazon z kredensu nalała
do niego wody i włożyła do niego kwiaty. Wciąż zdziwiona liścikiem Sakura
wzięła flakon i powędrowała do swojego pokoju. Postawiła kwiaty na nocnym
stoliku i sięgnęła po komórkę.
Znalazła w kontaktach
numer do ukochanego i zadzwoniła do niego. Odpowiedziała jej poczta głosowa.
Pomimo zdziwienia postanowiła nagrać wiadomość.
- Hej kochanie. Dostałam
twoje kwiaty, są piękne. Dziękuję. Ale o co chodzi z tym liścikiem? Co mam ci
wybaczyć? Z resztą, nie ważne, wytłumaczysz mi to jak się spotkamy. Kocham cię,
pa.- rozłączyła się. Wróciła do przerwanych przygotowań na spotkanie.
Była na miejscu o
wyznaczonym czasie. Jednak Sasuke, który zawsze już na nią czekał jeszcze się
nie zjawił. Ponownie zdziwiona zachowaniem bruneta postanowiła na niego
poczekać. Po kilkunastu minutach oczekiwania zaczęła się obawiać. Czy aby na
pewno nic mu się nie stało? Próbowała się do niego dodzwonić. Wciąż jednak
nagrywała wiadomości. Z każdą następną była bardziej zdenerwowana i wystraszona
zarazem.
„Sasuke. Spóźniasz się już piętnaście minut. Wszystko w porządku?”
„Pół godziny spóźnienia. To do ciebie nie podobne! Zaczynam się
martwić.”
„Sasuke! Co się do cholery dzieje?! Wracam do domu!”
Po drodze zadzwoniła do
dziewczyn, które już na nią czekały, kiedy dochodziła do furtki.
- Oddzwonił?- nie trwoniły
czasu na zbędne „co się stało”.
- Nie- odpowiedziała
posępnie- a co jeśli coś mu się stało?- głos się jej załamał.
- Oj, kochanie- zaczęła
Ino przytulając przyjaciółkę- na pewno nic mu nie jest. Chodźmy do środka.
Pani Haruno przygotowała
im po kubku gorącej herbaty pomarańczowej z melisą, aby chociaż odrobinę się
uspokoiły. Zwłaszcza jej córką. Kiedy tylko otrzymały trunek udały się na górę
do pokoju Sakury.
Różowłosa od razu udała
się na parapet, na którym rozsiadła się wygodnie wśród poduszek. Ino
zobaczywszy bukiet pachnącego groszku wstrzymała oddech.
- Ino, co się stało?- zdziwiła
się Hinata siadając naprzeciw Sakury.
- Od kogo masz te kwiaty?-
wskazała na bukiet.
- Od Sasuke, czemu?
- Tak mi przykro- zaczęła
odkładając kubek i podchodząc do przyjaciółki.
- Dlaczego?- zaskoczeniu
Haruno nie było końca.
- Pachnący groszek
symbolizuje rozstanie- wytłumaczyła TenTen.
- Że co?- zaśmiała się
nerwowo różowłosa.
- Przestańcie opowiadać
brednie i ją straszyć- skarciła je Hinata.
Było już za późno, z oczu
Sakury płynęły łzy. Każda następna była większa od poprzedniej. Z każdą było
ich coraz więcej. Wszystko układało się w jedną całość. Liścik z prośbą o
wybaczenie, nieobecność na spotkaniu i ten przeklęty pachnący groszek.
- Oh, Kochanie- Ino wzięła
kubek od różowłosej i postawiła go obok kwiatów, po czym chwyciła ją za ramiona
i sprowadziła z parapetu i posadziła na łóżku przytulając się do niej- nie
chciałam, przepraszam- poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Po chwili
wszystkie cztery siedziały na łóżku, płacząc. Hinata, Ino i TenTen rozpaczały
nad tragedią przyjaciółki, a Sakura z powodu złamanego serca.
Po kilu godzinach wylanych
łez uspokoiły się.
- Sakura- zaczęła
spokojnie Hinata- zrozumiemy, jeśli jutro z nami nie pojedziesz.
- Pojadę- odpowiedziała od
razu- nie pozwolę sobie zniszczyć letnich wakacji.
- Jesteś pewna?- TenTen
chciała się upewnić.
- Tak.
Wkrótce zasnęły.
W czasie wyjazdu Hinata
była w pokoju z Sakurą. Tak uzgodniła z Naruto, który rozumiał cierpienie
przyjaciółki, jednak nie był wściekły na Uchihę, wiedział, co się dokładnie z
nim stało i nie mógł go winić za jego zachowanie. Po za tym, Sakura od nikogo
tego nie wymagała. W noc rozstania wylała wystarczająco dużo łez, żeby wciąż
użalać się nad sobą.
Drugiego dnia wyjazdu
Naruto powiedział Haruno co dokładnie stało się z Sasuke. Nie była zła, tylko
zasmucona, że mężczyzna, którego kochała nad życie, postawił ponad nią
marzenia. Myślała, że jest z nią szczęśliwy, jednak okazało się zupełnie
inaczej.
Pewnego dnia, kiedy Hinata
była w łazience, wzięła telefon i wybrała numer do bruneta. Nie usuwała go.
Sama nie wiedziała, dlaczego. Nie łudziła się, że Sasuke odbierze, wręcz
przeciwnie. Miała nadzieję, że ponownie nagra wiadomość na poczcie głosowej.
- Cześć- brzmiała posępnie-
chce tylko abyś wiedział…- urwała na chwilę- cieszę się, że zaczynasz spełniać
swoje marzenia- wyrzuciła w końcu z siebie- jeśli o mnie chodzi to bawię się
świetnie na plaży w Sunie. Jeszcze jedno: wiem, że w końcu przestanę, ale
kocham cię.- rozłączyła się.
To był jej ostatni telefon
do Sasuke. Ostatni przekaz. Tylko tyle miała mu do powiedzenia.
Po powrocie z Suny w ich
paczce było jeszcze jedno złamane serce. Tydzień po przyjeździe Shikamaru
zerwał z Ino, poznał Temari. Ich bractwo powoli się rozpadało, było coraz dalej
od perfekcji i ideału.
Kiedy wrócili do szkoły,
Sakura zaprzestała pogoni za marzeniami o wspólnym życiu z Uchihą, o rodzinie
jaką mogliby założyć. Wpadła w wir nauki, wkrótce pracy.
Konoha, obecnie.
Tego dnia miała dyżur w
przychodni. Takich pacjentów jak z przeziębieniem, kaszlem lub wysypką
zostawiła stażystom, a sama zajmowała się poważniejszymi przypadkami. Rany.
Cięte, szarpane, kłute. Postrzałowych na szczęście nie było gdyż musiałaby
dzwonić na policję, wpadła by w wir ciągłych przesłuchań. Po co marnować sobie
dzień?
Asystowała jej Mami,
dziewięciolatka, która od półtora roku leżała w szpitalu z powodu chorego i
słabego serca. Czekała na operację.
Sakura związała się z
dziewczynką, kiedy pierwszy raz przekroczyła próg szpitala. Wtedy codziennie
przychodziła do niej w porze lunchu z „normalnym, ludzkim” jedzeniem, a nie tym
szpitalnym, na które sama nie potrafiła nawet patrzeć. Kiedy dowiedziała się,
że rodzice Mami nie są w stanie zapłacić za operację, sama wyciągnęła swoje
oszczędności i dała rodzinie, aby chociaż trochę im pomóc. Jednak wciąż
brakowało im 200 manów*. Patrząc na biedną, coraz bardziej zmęczoną Mami Sakura
czuła jak serce się jej kraje. Mała mogła nie doczekać nowego serca.
- Kogo mamy tym razem,
Mami?- spojrzała na dziewczynkę, czekając na odpowiedź.
- Rana cięta klatki
piersiowej- krzyknęła zafascynowana dziewczynka.
- Jakiś psychol- wymamrotała
pod nosem różowłosa.
- Jest pod siódemką- ciągnęła
dziewczynka zeskakując z biurka pielęgniarki, na którym siedziała.
- Chodźmy w takim razie- uśmiechnęła
się do Mami, po czym obie udały się do wskazanego przez dziewczynkę łóżka. Było
zasłonięte kotarą.
Małolatka podbiegła do
zasłony i zdecydowanym ruchem ją odsunęła.
Na łóżku siedział
umięśniony brunet, bez koszulki z pokaźnych rozmiarów plastrem przyklejonym do
rany. Po lewej stronie, na taborecie siedziała czerwono włosa kobieta w
okularach, ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Witam, nazywam się Mami
i razem z panią doktor się panem zajmiemy- wspięła się na stołek po prawej
stronie łóżka.
- Ohayoo, doktor Mami- brunet
uśmiechnął się pogodnie do dziewczynki.
- Mami- rzuciła ostro
Sakura- mówiłam ci, żebyś nie biegała- skarciła dziecko.
- Oto doktor Haruno, która
pomoże mi w pańskim przypadku- wskazała na różowłosą podchodzącą do łóżka.
- Sakura?- zdziwił się
brunet.
- Sasuke?- była równie
zaskoczona co Uchiha. Wyciągnęła rękę do Mami po kartę bruneta- rana od noża- przeczytała-
co, chciałeś sprawdzić jaki jest ostry?- zakpiła z bruneta.
- Sparingpartner na
treningu przejechał mi nożem po klacie- wytłumaczył.
- Bijecie się na noże?- spytała
zaintrygowana.
- On miał nóż- wytłumaczył,
cały czas spoglądając na Haruno.
- Mami, mogę cię
przeprosić. Muszę zobaczyć ranę- dała dziewczynce do zrozumienia, żeby się
odsunęła.
- Chodź Mami- Sasuke wziął
dziewczynkę pod pachy i posadził obok siebie na łóżku.
- Dziękuję- pokazała
mężczyźnie swój szczerbaty uśmiech.
Sakura bez słowa podeszła
do Uchihy i odkleiła kawałek plastra, spoglądając na ranę. Ze wszystkich sił
starała się nie dotykać jego nagiego ciała, jednak nie była w stanie. Musiała
dokładnie obejrzeć ranę, brak dotyku nie wchodził w grę.
Czuła jak przechodzą ja
ciarki od dotyku jego skóry. Dzięki bogu fartuch miał długie rękawy i nikt nie
widział jak włosy na rękach stają jej dęba.
Z zaciekawieniem
przyglądał się Sakurze, kiedy ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.
Cieszył się, kiedy dotykała jego ciała, tęsknił za tym od momentu, kiedy
postanowił ją zostawić i wyjechać. Rozkoszował się każdą sekundą jej dotyku.
Nawet, jeśli to było tylko badanie lekarskie.
- Mówiłem, że się zagoi- zaczął
lekko- ale Karin uparła się, że to trzeba będzie zszyć.
- Nie zagoi się- przykleiła
powrotem plaster- trzeba to zszyć.
- Mówiłam!- krzyknęła
tryumfalnie czerwono- włosa.
Sakura uśmiechnęła się
blado.
- Mami, możesz- spojrzała
na dziewczynkę. Mała zaczynała się dusić, była cała mokra od potu- Mami!- krzyknęła
przerażona.
Zdziwiony nagłym krzykiem
różowłosej spojrzał na dziecko, które trzymał pod prawym ramieniem. Poczuł jak
serce mu przyspiesza, dziewczynka umierało.
Sakura przebiegła na drugą
stronę łóżka zagradzając Karin dostęp do łóżka. Uderzyła w niebieski przycisk
na ścianie przywołując tym samym pielęgniarkę siedzącą za kontuarem.
- Sakura- san! Co się
dzieje?- pojawiła się w oka mgnieniu.
- Zawołaj Tsunade- sama- zarządziła.
- Połóż ją na plecach i
uciskaj jej lewą rękę nad łokciem- poleciła szybko brunetowi, który szybko
przesunął dziewczynkę na swoje miejsce a sam z szedł z łóżka i chwycił ją w
miejscu, w którym nakazała różowłosa. Sakura wyciągnęła z kieszeni strzykawkę z
przeźroczystym płynem. Po czym, ściągnąwszy zębami zasłonkę z igły, poklepała
miejsce na zgięciu łokcia. Widząc, niebieską żyłę od razu wbiła w nią igłę i
wstrzyknęła dziewczynce lekarstwo.
Oddech dziecka zaczął się
stabilizować, kiedy przybiegła Tsunade, lekarz prowadzący Mami.
- Co się dzieje?- zdziwiła
się widząc zamieszanie.
- Mami dostała kolejnego
ataku- różowłosa czuła jak serce rozpada się jej na miliony kawałków. Mała z
każdym następnym atakiem była coraz bliżej śmierci. A pieniędzy na operację jak
nie było tak nie ma.
- Zabierzcie dziecko do jej
sali- Tsunade zwróciła się do pielęgniarek. Poczekała aż mała dostała
wywieziona z przychodni na łóżku i odwróciła się w stronę Sakury- wszystko w
porządku?
- Tak, wstrzyknęłam
lekarstwo na czas- odpowiedziała pocierając dłonią czoło.
- Pytałam o ciebie- sprostowała
blondynka- jak się czujesz?- wiedziała jak Sakura jest przywiązana do
dziewczynki, dlatego się o nią martwiła.
- Dobrze- odpowiedziała
opanowana. Bała się o małą, ale wiedziała, że teraz już nic jej nie grozi.
- W takim razie- zaczęła- wracaj
do pacjentów- jak zwykle bezwzględna Tsunade, nie zaproponowała przerwy na
dojście do siebie. Odeszła do swoich zajęć.
- Sasuke- usłyszała
przerażony pisk Karin. Odwróciła się wystraszona jej krzykiem- twoja rana.
Krwawi.
Bandaż Uchihy był cały
przesiąknięty krwią. Również spod niego sączyła się jucha.
- To nic- zaczęła
spokojnie Sakura- pod wpływem nerwów krew zaczęła szybciej krążyć i nie
nadążała krzepnąć- wzięła jego kartę z łóżka- idziemy do zabiegowego- zarządziła,
po czym skierowała się w stronę korytarza. Zaraz za nią udał się brunet.
Zatrzymała się przy
trzecich drzwiach po prawej stronie, po czym nacisnęła na klamkę i weszła do
środka- połóż się na łóżku- przybrała oficjalny ton. Przyszykowała wszystkie
potrzebne narzędzia do zszycia rany bruneta, po czym położyła je na tacce obok
łóżka. Przysunęła sobie stołek, na którym usiadła, założyła rękawiczki i
zabrała się za oczyszczenie okaleczenia.
- Jak często Mami ci
pomaga?- starał się nawiązać rozmowę.
- Kiedy tylko Tsunade
pozwoli jej wstać z łóżka- odpowiedziała machinalnie, wyrzucając czerwoną od
krwi gazę i sięgając po opakowanie z drugą. Niestety z nerwów związanych z
atakiem Mami, zapomniała przygotować więcej gaz. Była zmuszona ściągnąć
rękawiczki i sięgnąć do szafki po pudełko z gazami.
- Nie musisz zakładać
rękawiczek- rzucił zawadiacko Sasuke, widząc jak różowłosa sięga po kolejną
parę.
- Dzięki bogu, bo drugiej
pary nie dałabym rady już założyć- westchnęła z ulgą.
- Martwisz się o Mami- bardziej
stwierdził niż zapytał- na co jest chora?- syknął, rana zapiekła.
- Przepraszam- rzuciła
pospiesznie- Mami ma słabe serce, a z każdym atakiem jest coraz bliżej śmierci.
- Co to za ataki?
- Kiedy Mami jest czymś
podniecona lub kiedy się męczy i jej serce pracuje szybciej niż powinno. W
pewnym momencie nie wytrzymuje i zaczyna diametralnie zwalniać. Przestaje
pompować odpowiednią ilość krwi do płuc i Mami zaczyna się dusić**- wytłumaczyła.
Ręce zaczynały się jej trząść.
- Uspokój się- chwycił jej
dłonie i przycisnął do swojej klatki piersiowej- Mami na pewno wyzdrowieje.
- Nie, jeśli nie dostanie
nowego serca- zabrała ręce spod jego dłoni i wyrzuciła kolejną gazę. Sięgnęła
do tacy po strzykawkę ze znieczuleniem, po czym nakłuła skórę w kilku miejscach
zaraz obok rany.
- A co z transplantacją?- ciągnął
brunet, kiedy Sakura czekała aż znieczulenie zacznie działać.
- Rodzice Mami nie mają
wystarczająco dużo pieniędzy. Sama starałam się im pomóc, ale wciąż brakuje im
środków- westchnęła z bólem- Mami jest tutaj już półtora roku, zostało jej
naprawdę niewiele czasu.
- Ile kosztuje taka
operacja?
- 500 manów- odpowiedziała
wykrzywiając usta- niestety brakuje im jeszcze 200- po policzku spłynęła jej
łza, którą od razu starła rękawem- to już tylko kwestia czasu.
- Nie mów tak, na pewno
jest jakieś wyjście- starał się podtrzymać Sakurę na duchu.
- Znieczulenie zaczęło już
pewnie działać- zmieniła od razu temat- czas zszyć ranę.
Przez cały czas, kiedy
zszywała jego obrażenie nie odzywali się. Sakura bo nie miała najmniejszych
ochoty, a Sasuke widział posępny nastrój Haruno.
- Koniec- rzuciła z
uśmiechem odkładając wszystkie narzędzia powrotem na tackę. Sasuke podniósł się
i usiadł na brzegu łóżka spuszczając z niego nogi- Tsunade dała mi jakąś maść,
którą mam smarować rany pacjentów- wyciągnęła z kieszeni fartucha plastikowy
słoiczek, śmiejąc się z polecenia zwierzchniczki- nie jest ona zbyt przyjemna z
wyglądu, ale podobno pomaga i rany szybciej się goją- odkręciła wieczko i
wykrzywiła twarz na widok żółtej mazi.
- Czy to konieczne?- spytał
niepewnie widząc jak Sakura nabiera pokaźną ilość pomady na palce prawej ręki.
- Tak- rzuciła pospiesznie,
po czym wyciągnęła rękę i zdecydowanym, ale delikatnym pociągnięciem przejechała
po zszyciu rany.
Czuł jak serce mu
przyspiesza. Gdyby tylko nie miał znieczulenia serce wyskoczyło by mu przez
ranę rozrywając nici, którymi ją zszyła.
- Nie martw się zakleję to plastrem, żeby twoja
dziewczyna nie wystraszyła się tym widokiem- powiedziała.
- Jaka dziewczyna?- zdziwił
się słowami lekarki.
- Karin- odpowiedziała
rozsmarowując maść.
- Nie jesteśmy razem- zaśmiał
się- Karin to po prostu dobra kumpela.
- Oh, rozumiem- jej
domysły krążyły wokół tej dwójki razem w łóżku.
- Jestem zarezerwowany- ponownie
chwycił jej rękę i przycisnął do swojej klatki piersiowej na wysokości serca,
uśmiechając się przy tym zawadiacko.
Czuła pod dłonią bicie jego
serca. Z przerażeniem stwierdziła, że jej zaczęło bić szybciej i mocniej.
Otrząsnęła się z osłupienia i wyrwała rękę z uścisku bruneta.
- Pogratuluj jej ode mnie-
przybrała obojętny ton, sięgając po plaster i nożyczki. Nie chciała znowu
czegoś czuć do Uchihy. Przecież już raz musiała się leczyć z uczucia do niego.
Nie miała zamiaru ponownie przez to przechodzić.
- Tak, zrobię to- zmarkotniał-
często tutaj bywasz?- spytał po chwili ciszy.
- Codziennie- odpowiedziała
przecinając opatrunek- to moja praca.
- Chodzi mi o przychodnie-
sprecyzował swoje pytanie.
- To zależy od wymysłu
Tsunade- zaczęła podchodząc do bruneta- zwykle we wtorki i w piątki. Albo
wcale. Czemu pytasz?
- Tak, z ciekawości- obdarował
ją szerokim uśmiechem.
- No, skończone- przykleiła
starannie plaster i pospiesznie odsunęła się o bruneta na bezpieczną odległość,
wycierając ręce w papierowy ręcznik
- Nadal się ze mną nie
przywitałaś- spojrzał na nią wzrokiem podrywacza.
- Wydaje mi się, że w tym
gabinecie było już wystarczająco dużo czułości- wytłumaczyła kierując się do drzwi.
Ponownie zmarkotniał. Nie
taką ją pamiętał. Nie taką chciał ją widzieć. Powędrował za nią, nie miał
innego wyjścia.
- Przepraszam- zaczął
stając zaraz za nią, chwytając ją w pasie i przytulając do siebie- przepraszam
za tamto i za wszystkie inne przykrości, jakie ci wyrządziłem- wyszeptał jej do
ucha.
Zdrętwiała. Przebywanie z
nim w jednym pomieszczeniu było dla niej wystarczającą udręką. Dotykanie go,
jako chirurg było dodatkowym problemem. Dwa ekscesy, które mu się zdarzyły o
mało nie sprawiły, że ponownie coś do niego poczuła. Jego bliskość i oddech na
szyi przepełniły czarę.
- Jeśli to poprawi ci
humor, to sposób w jaki ze mną zerwałeś był najromantyczniejszym i zarazem
najokrutniejszym rozwiązaniem na jakie mogłeś wpaść - nie ruszała się- bolałoby
mniej gdybyś powiedział mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz.
- Skłamałbym.
Otworzyła drzwi.
- Widzimy się za dwa tygodnie
na ściągnięciu szwów, panie Uchiha- wycedziła z siebie dając brunetowi do
zrozumienia żeby wyszedł.
Miała dość jego obecności.
Byłoby najlepiej gdyby nigdy nie wracał. Gdyby nie wlazł ponownie do jej życia
i zaczął w nim mieszać.
- Na razie- wymamrotał
ściągając ręce z jej talii, po czym wyminąwszy różowłosą, wyszedł.
* 200 manów – 1 man=
10 000 yenów
Nie wiem ile kosztuje
takowa operacja więc aby dodać notce dramatyzmu stwierdziłam, że będzie
kosztowała 5 mln yenów =]
** Wszelkie ataki, choroby
i zabiegi lekarskie, jakie opisałam w notce są przeze mnie wymyślone – nie wiem
czy są zgodne z prawdziwym życiem czy też nie, więc nie piszcie komentarzy w
stylu „to nierealne” czy coś – bo jestem tego świadoma. Po prostu pisałam to,
co podsunęła mi wyobraźnia.
0 .:
Prześlij komentarz