2010/10/01

#004 - Pogoń za marzeniami

Konoha, 8 lat wcześniej.
Popołudniowe słońce ogrzewało mocno uliczki miasta. W cieniu drzew w parku, na jednej z ławek siedziały cztery nastolatki rozkoszujące się chłodnym schronieniem. Zaczęły się letnie wakacje, czas wyjazdów nad morze. Pora na plażowe szaleństwo.
- Jutro wyjeżdżamy- uradowała się Ino krzycząc niczym małe dziecko.
- Nareszcie- skwitowała TenTen- myślałam, że te wakacje nigdy nie nadejdą.
- Może Hinata i Naruto wreszcie zrobią w swoim kierunku jakieś kroki- odezwała się Sakura.
- Zabawne- zironizowała granatowo włosa- naprawdę, zabawne.
- Zabawne czy nie- zaczęła Yamanaka- do perfekcji brakuje nam tylko waszej dwójki.
Pozostała trójka spojrzała na przyjaciółkę jakby powiedziała, że zamierza zostać zakonnicą.
- Perfekcji?- rzuciła zdezorientowana TenTen.
- No wiecie ja i Shikamaru, Sakura i Sasuke, TenTen i Neji. Aby nasza życie byłe idealne i perfekcyjne to dwa ostatnie single, z paczki, muszą w końcu się połączyć.
Cisza. Przyjaciółki wciąż spoglądały na blondynkę z wyrazem twarzy pt. „co ona chrzani?”.
- Dziwna jesteś- rzuciła Sakura.
- Jestem sobą- oburzyła się, dla żartu, zakładając ręce.
- Soba, jesteś dziwna- zaśmiała się TenTen.
- Ale wy jesteście nieznośne- warknęła przez zęby.
- I za to nas kochasz- rzekła jej lekko Hinata.
- No ba- odpowiedziała blondynka.

Wracała do domu, rozmyślając nad tym co powiedziała Ino. Nie miała racji, jej życie już było idealne i perfekcyjne. Miała dobre stopnie i dostała już propozycję od samej Tsunade aby u niej praktykować. Zamierzała zostać chirurgiem. Miała wspaniałego chłopaka, rodziców i najlepszych przyjaciół pod słońcem. Czego było jej jeszcze trzeba?
Dzisiaj ona i Sasuke byli umówieni w parku. To miał być ich ostatni wieczór we dwoje zanim wyjadą ze wszystkimi do Suny na wielkie plażowe szaleństwo, które planowali od kiedy tylko zaczął się rok szkolny.

Szykowała się właśnie na randkę z ukochanym, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Sakura!- po chwili usłyszała wołanie matki, dochodzące z dołu.
- Idę!- rzuciła wychodzą z pokoju. Zaciekawiona zeszła na dół i spojrzała w kierunku drzwi wejściowych. Zauważyła stojącego w progu posłańca bukietem pachnącego groszku w kolorze różowym.
- Od kogo to?- zdziwiła się widząc podarunek. Kurier wręczył jej kwiaty, po czym pożegnał się kulturalnie i odszedł. Postawiła kwiaty w jadalni i wzięła do ręki kartkę, która była doń przyczepiona.
„.Wybacz. Kocham Cię.
Sasuke.”
- I co, od kogo są?- spytała pani Haruno podchodząc do córki.
- Od Sasuke- zdziwiła się- prosi abym mu wybaczyła, ale nie wiem o co chodzi.
- Faceci. Oni mają swój własny świat- kobieta wzruszyła ramionami. Wyciągnąwszy wazon z kredensu nalała do niego wody i włożyła do niego kwiaty. Wciąż zdziwiona liścikiem Sakura wzięła flakon i powędrowała do swojego pokoju. Postawiła kwiaty na nocnym stoliku i sięgnęła po komórkę.
Znalazła w kontaktach numer do ukochanego i zadzwoniła do niego. Odpowiedziała jej poczta głosowa. Pomimo zdziwienia postanowiła nagrać wiadomość.
- Hej kochanie. Dostałam twoje kwiaty, są piękne. Dziękuję. Ale o co chodzi z tym liścikiem? Co mam ci wybaczyć? Z resztą, nie ważne, wytłumaczysz mi to jak się spotkamy. Kocham cię, pa.- rozłączyła się. Wróciła do przerwanych przygotowań na spotkanie.

Była na miejscu o wyznaczonym czasie. Jednak Sasuke, który zawsze już na nią czekał jeszcze się nie zjawił. Ponownie zdziwiona zachowaniem bruneta postanowiła na niego poczekać. Po kilkunastu minutach oczekiwania zaczęła się obawiać. Czy aby na pewno nic mu się nie stało? Próbowała się do niego dodzwonić. Wciąż jednak nagrywała wiadomości. Z każdą następną była bardziej zdenerwowana i wystraszona zarazem.
„Sasuke. Spóźniasz się już piętnaście minut. Wszystko w porządku?”
„Pół godziny spóźnienia. To do ciebie nie podobne! Zaczynam się martwić.”
„Sasuke! Co się do cholery dzieje?! Wracam do domu!”
Po drodze zadzwoniła do dziewczyn, które już na nią czekały, kiedy dochodziła do furtki.
- Oddzwonił?- nie trwoniły czasu na zbędne „co się stało”.
- Nie- odpowiedziała posępnie- a co jeśli coś mu się stało?- głos się jej załamał.
- Oj, kochanie- zaczęła Ino przytulając przyjaciółkę- na pewno nic mu nie jest. Chodźmy do środka.
Pani Haruno przygotowała im po kubku gorącej herbaty pomarańczowej z melisą, aby chociaż odrobinę się uspokoiły. Zwłaszcza jej córką. Kiedy tylko otrzymały trunek udały się na górę do pokoju Sakury.
Różowłosa od razu udała się na parapet, na którym rozsiadła się wygodnie wśród poduszek. Ino zobaczywszy bukiet pachnącego groszku wstrzymała oddech.
- Ino, co się stało?- zdziwiła się Hinata siadając naprzeciw Sakury.
- Od kogo masz te kwiaty?- wskazała na bukiet.
- Od Sasuke, czemu?
- Tak mi przykro- zaczęła odkładając kubek i podchodząc do przyjaciółki.
- Dlaczego?- zaskoczeniu Haruno nie było końca.
- Pachnący groszek symbolizuje rozstanie- wytłumaczyła TenTen.
- Że co?- zaśmiała się nerwowo różowłosa.
- Przestańcie opowiadać brednie i ją straszyć- skarciła je Hinata.
Było już za późno, z oczu Sakury płynęły łzy. Każda następna była większa od poprzedniej. Z każdą było ich coraz więcej. Wszystko układało się w jedną całość. Liścik z prośbą o wybaczenie, nieobecność na spotkaniu i ten przeklęty pachnący groszek.
- Oh, Kochanie- Ino wzięła kubek od różowłosej i postawiła go obok kwiatów, po czym chwyciła ją za ramiona i sprowadziła z parapetu i posadziła na łóżku przytulając się do niej- nie chciałam, przepraszam- poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Po chwili wszystkie cztery siedziały na łóżku, płacząc. Hinata, Ino i TenTen rozpaczały nad tragedią przyjaciółki, a Sakura z powodu złamanego serca.
Po kilu godzinach wylanych łez uspokoiły się.
- Sakura- zaczęła spokojnie Hinata- zrozumiemy, jeśli jutro z nami nie pojedziesz.
- Pojadę- odpowiedziała od razu- nie pozwolę sobie zniszczyć letnich wakacji.
- Jesteś pewna?- TenTen chciała się upewnić.
- Tak.
Wkrótce zasnęły.

W czasie wyjazdu Hinata była w pokoju z Sakurą. Tak uzgodniła z Naruto, który rozumiał cierpienie przyjaciółki, jednak nie był wściekły na Uchihę, wiedział, co się dokładnie z nim stało i nie mógł go winić za jego zachowanie. Po za tym, Sakura od nikogo tego nie wymagała. W noc rozstania wylała wystarczająco dużo łez, żeby wciąż użalać się nad sobą.
Drugiego dnia wyjazdu Naruto powiedział Haruno co dokładnie stało się z Sasuke. Nie była zła, tylko zasmucona, że mężczyzna, którego kochała nad życie, postawił ponad nią marzenia. Myślała, że jest z nią szczęśliwy, jednak okazało się zupełnie inaczej.
Pewnego dnia, kiedy Hinata była w łazience, wzięła telefon i wybrała numer do bruneta. Nie usuwała go. Sama nie wiedziała, dlaczego. Nie łudziła się, że Sasuke odbierze, wręcz przeciwnie. Miała nadzieję, że ponownie nagra wiadomość na poczcie głosowej.
- Cześć- brzmiała posępnie- chce tylko abyś wiedział…- urwała na chwilę- cieszę się, że zaczynasz spełniać swoje marzenia- wyrzuciła w końcu z siebie- jeśli o mnie chodzi to bawię się świetnie na plaży w Sunie. Jeszcze jedno: wiem, że w końcu przestanę, ale kocham cię.- rozłączyła się.
To był jej ostatni telefon do Sasuke. Ostatni przekaz. Tylko tyle miała mu do powiedzenia.
Po powrocie z Suny w ich paczce było jeszcze jedno złamane serce. Tydzień po przyjeździe Shikamaru zerwał z Ino, poznał Temari. Ich bractwo powoli się rozpadało, było coraz dalej od perfekcji i ideału.
Kiedy wrócili do szkoły, Sakura zaprzestała pogoni za marzeniami o wspólnym życiu z Uchihą, o rodzinie jaką mogliby założyć. Wpadła w wir nauki, wkrótce pracy.

Konoha, obecnie.
Tego dnia miała dyżur w przychodni. Takich pacjentów jak z przeziębieniem, kaszlem lub wysypką zostawiła stażystom, a sama zajmowała się poważniejszymi przypadkami. Rany. Cięte, szarpane, kłute. Postrzałowych na szczęście nie było gdyż musiałaby dzwonić na policję, wpadła by w wir ciągłych przesłuchań. Po co marnować sobie dzień?
Asystowała jej Mami, dziewięciolatka, która od półtora roku leżała w szpitalu z powodu chorego i słabego serca. Czekała na operację.
Sakura związała się z dziewczynką, kiedy pierwszy raz przekroczyła próg szpitala. Wtedy codziennie przychodziła do niej w porze lunchu z „normalnym, ludzkim” jedzeniem, a nie tym szpitalnym, na które sama nie potrafiła nawet patrzeć. Kiedy dowiedziała się, że rodzice Mami nie są w stanie zapłacić za operację, sama wyciągnęła swoje oszczędności i dała rodzinie, aby chociaż trochę im pomóc. Jednak wciąż brakowało im 200 manów*. Patrząc na biedną, coraz bardziej zmęczoną Mami Sakura czuła jak serce się jej kraje. Mała mogła nie doczekać nowego serca.
- Kogo mamy tym razem, Mami?- spojrzała na dziewczynkę, czekając na odpowiedź.
- Rana cięta klatki piersiowej- krzyknęła zafascynowana dziewczynka.
- Jakiś psychol- wymamrotała pod nosem różowłosa.
- Jest pod siódemką- ciągnęła dziewczynka zeskakując z biurka pielęgniarki, na którym siedziała.
- Chodźmy w takim razie- uśmiechnęła się do Mami, po czym obie udały się do wskazanego przez dziewczynkę łóżka. Było zasłonięte kotarą.
Małolatka podbiegła do zasłony i zdecydowanym ruchem ją odsunęła.
Na łóżku siedział umięśniony brunet, bez koszulki z pokaźnych rozmiarów plastrem przyklejonym do rany. Po lewej stronie, na taborecie siedziała czerwono włosa kobieta w okularach, ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Witam, nazywam się Mami i razem z panią doktor się panem zajmiemy- wspięła się na stołek po prawej stronie łóżka.
- Ohayoo, doktor Mami- brunet uśmiechnął się pogodnie do dziewczynki.
- Mami- rzuciła ostro Sakura- mówiłam ci, żebyś nie biegała- skarciła dziecko.
- Oto doktor Haruno, która pomoże mi w pańskim przypadku- wskazała na różowłosą podchodzącą do łóżka.
- Sakura?- zdziwił się brunet.
- Sasuke?- była równie zaskoczona co Uchiha. Wyciągnęła rękę do Mami po kartę bruneta- rana od noża- przeczytała- co, chciałeś sprawdzić jaki jest ostry?- zakpiła z bruneta.
- Sparingpartner na treningu przejechał mi nożem po klacie- wytłumaczył.
- Bijecie się na noże?- spytała zaintrygowana.
- On miał nóż- wytłumaczył, cały czas spoglądając na Haruno.
- Mami, mogę cię przeprosić. Muszę zobaczyć ranę- dała dziewczynce do zrozumienia, żeby się odsunęła.
- Chodź Mami- Sasuke wziął dziewczynkę pod pachy i posadził obok siebie na łóżku.
- Dziękuję- pokazała mężczyźnie swój szczerbaty uśmiech.
Sakura bez słowa podeszła do Uchihy i odkleiła kawałek plastra, spoglądając na ranę. Ze wszystkich sił starała się nie dotykać jego nagiego ciała, jednak nie była w stanie. Musiała dokładnie obejrzeć ranę, brak dotyku nie wchodził w grę.
Czuła jak przechodzą ja ciarki od dotyku jego skóry. Dzięki bogu fartuch miał długie rękawy i nikt nie widział jak włosy na rękach stają jej dęba.

Z zaciekawieniem przyglądał się Sakurze, kiedy ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Cieszył się, kiedy dotykała jego ciała, tęsknił za tym od momentu, kiedy postanowił ją zostawić i wyjechać. Rozkoszował się każdą sekundą jej dotyku. Nawet, jeśli to było tylko badanie lekarskie.
- Mówiłem, że się zagoi- zaczął lekko- ale Karin uparła się, że to trzeba będzie zszyć.
- Nie zagoi się- przykleiła powrotem plaster- trzeba to zszyć.
- Mówiłam!- krzyknęła tryumfalnie czerwono- włosa.
Sakura uśmiechnęła się blado.
- Mami, możesz- spojrzała na dziewczynkę. Mała zaczynała się dusić, była cała mokra od potu- Mami!- krzyknęła przerażona.
Zdziwiony nagłym krzykiem różowłosej spojrzał na dziecko, które trzymał pod prawym ramieniem. Poczuł jak serce mu przyspiesza, dziewczynka umierało.
Sakura przebiegła na drugą stronę łóżka zagradzając Karin dostęp do łóżka. Uderzyła w niebieski przycisk na ścianie przywołując tym samym pielęgniarkę siedzącą za kontuarem.
- Sakura- san! Co się dzieje?- pojawiła się w oka mgnieniu.
- Zawołaj Tsunade- sama- zarządziła.
- Połóż ją na plecach i uciskaj jej lewą rękę nad łokciem- poleciła szybko brunetowi, który szybko przesunął dziewczynkę na swoje miejsce a sam z szedł z łóżka i chwycił ją w miejscu, w którym nakazała różowłosa. Sakura wyciągnęła z kieszeni strzykawkę z przeźroczystym płynem. Po czym, ściągnąwszy zębami zasłonkę z igły, poklepała miejsce na zgięciu łokcia. Widząc, niebieską żyłę od razu wbiła w nią igłę i wstrzyknęła dziewczynce lekarstwo.
Oddech dziecka zaczął się stabilizować, kiedy przybiegła Tsunade, lekarz prowadzący Mami.
- Co się dzieje?- zdziwiła się widząc zamieszanie.
- Mami dostała kolejnego ataku- różowłosa czuła jak serce rozpada się jej na miliony kawałków. Mała z każdym następnym atakiem była coraz bliżej śmierci. A pieniędzy na operację jak nie było tak nie ma.
- Zabierzcie dziecko do jej sali- Tsunade zwróciła się do pielęgniarek. Poczekała aż mała dostała wywieziona z przychodni na łóżku i odwróciła się w stronę Sakury- wszystko w porządku?
- Tak, wstrzyknęłam lekarstwo na czas- odpowiedziała pocierając dłonią czoło.
- Pytałam o ciebie- sprostowała blondynka- jak się czujesz?- wiedziała jak Sakura jest przywiązana do dziewczynki, dlatego się o nią martwiła.
- Dobrze- odpowiedziała opanowana. Bała się o małą, ale wiedziała, że teraz już nic jej nie grozi.
- W takim razie- zaczęła- wracaj do pacjentów- jak zwykle bezwzględna Tsunade, nie zaproponowała przerwy na dojście do siebie. Odeszła do swoich zajęć.
- Sasuke- usłyszała przerażony pisk Karin. Odwróciła się wystraszona jej krzykiem- twoja rana. Krwawi.
Bandaż Uchihy był cały przesiąknięty krwią. Również spod niego sączyła się jucha.
- To nic- zaczęła spokojnie Sakura- pod wpływem nerwów krew zaczęła szybciej krążyć i nie nadążała krzepnąć- wzięła jego kartę z łóżka- idziemy do zabiegowego- zarządziła, po czym skierowała się w stronę korytarza. Zaraz za nią udał się brunet.
Zatrzymała się przy trzecich drzwiach po prawej stronie, po czym nacisnęła na klamkę i weszła do środka- połóż się na łóżku- przybrała oficjalny ton. Przyszykowała wszystkie potrzebne narzędzia do zszycia rany bruneta, po czym położyła je na tacce obok łóżka. Przysunęła sobie stołek, na którym usiadła, założyła rękawiczki i zabrała się za oczyszczenie okaleczenia.
- Jak często Mami ci pomaga?- starał się nawiązać rozmowę.
- Kiedy tylko Tsunade pozwoli jej wstać z łóżka- odpowiedziała machinalnie, wyrzucając czerwoną od krwi gazę i sięgając po opakowanie z drugą. Niestety z nerwów związanych z atakiem Mami, zapomniała przygotować więcej gaz. Była zmuszona ściągnąć rękawiczki i sięgnąć do szafki po pudełko z gazami.
- Nie musisz zakładać rękawiczek- rzucił zawadiacko Sasuke, widząc jak różowłosa sięga po kolejną parę.
- Dzięki bogu, bo drugiej pary nie dałabym rady już założyć- westchnęła z ulgą.
- Martwisz się o Mami- bardziej stwierdził niż zapytał- na co jest chora?- syknął, rana zapiekła.
- Przepraszam- rzuciła pospiesznie- Mami ma słabe serce, a z każdym atakiem jest coraz bliżej śmierci.
- Co to za ataki?
- Kiedy Mami jest czymś podniecona lub kiedy się męczy i jej serce pracuje szybciej niż powinno. W pewnym momencie nie wytrzymuje i zaczyna diametralnie zwalniać. Przestaje pompować odpowiednią ilość krwi do płuc i Mami zaczyna się dusić**- wytłumaczyła. Ręce zaczynały się jej trząść.
- Uspokój się- chwycił jej dłonie i przycisnął do swojej klatki piersiowej- Mami na pewno wyzdrowieje.
- Nie, jeśli nie dostanie nowego serca- zabrała ręce spod jego dłoni i wyrzuciła kolejną gazę. Sięgnęła do tacy po strzykawkę ze znieczuleniem, po czym nakłuła skórę w kilku miejscach zaraz obok rany.
- A co z transplantacją?- ciągnął brunet, kiedy Sakura czekała aż znieczulenie zacznie działać.
- Rodzice Mami nie mają wystarczająco dużo pieniędzy. Sama starałam się im pomóc, ale wciąż brakuje im środków- westchnęła z bólem- Mami jest tutaj już półtora roku, zostało jej naprawdę niewiele czasu.
- Ile kosztuje taka operacja?
- 500 manów- odpowiedziała wykrzywiając usta- niestety brakuje im jeszcze 200- po policzku spłynęła jej łza, którą od razu starła rękawem- to już tylko kwestia czasu.
- Nie mów tak, na pewno jest jakieś wyjście- starał się podtrzymać Sakurę na duchu.
- Znieczulenie zaczęło już pewnie działać- zmieniła od razu temat- czas zszyć ranę.
Przez cały czas, kiedy zszywała jego obrażenie nie odzywali się. Sakura bo nie miała najmniejszych ochoty, a Sasuke widział posępny nastrój Haruno.
- Koniec- rzuciła z uśmiechem odkładając wszystkie narzędzia powrotem na tackę. Sasuke podniósł się i usiadł na brzegu łóżka spuszczając z niego nogi- Tsunade dała mi jakąś maść, którą mam smarować rany pacjentów- wyciągnęła z kieszeni fartucha plastikowy słoiczek, śmiejąc się z polecenia zwierzchniczki- nie jest ona zbyt przyjemna z wyglądu, ale podobno pomaga i rany szybciej się goją- odkręciła wieczko i wykrzywiła twarz na widok żółtej mazi.
- Czy to konieczne?- spytał niepewnie widząc jak Sakura nabiera pokaźną ilość pomady na palce prawej ręki.
- Tak- rzuciła pospiesznie, po czym wyciągnęła rękę i zdecydowanym, ale delikatnym pociągnięciem przejechała po zszyciu rany.
Czuł jak serce mu przyspiesza. Gdyby tylko nie miał znieczulenia serce wyskoczyło by mu przez ranę rozrywając nici, którymi ją zszyła.
 - Nie martw się zakleję to plastrem, żeby twoja dziewczyna nie wystraszyła się tym widokiem- powiedziała.
- Jaka dziewczyna?- zdziwił się słowami lekarki.
- Karin- odpowiedziała rozsmarowując maść.
- Nie jesteśmy razem- zaśmiał się- Karin to po prostu dobra kumpela.
- Oh, rozumiem- jej domysły krążyły wokół tej dwójki razem w łóżku.
- Jestem zarezerwowany- ponownie chwycił jej rękę i przycisnął do swojej klatki piersiowej na wysokości serca, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
Czuła pod dłonią bicie jego serca. Z przerażeniem stwierdziła, że jej zaczęło bić szybciej i mocniej. Otrząsnęła się z osłupienia i wyrwała rękę z uścisku bruneta.
- Pogratuluj jej ode mnie- przybrała obojętny ton, sięgając po plaster i nożyczki. Nie chciała znowu czegoś czuć do Uchihy. Przecież już raz musiała się leczyć z uczucia do niego. Nie miała zamiaru ponownie przez to przechodzić.
- Tak, zrobię to- zmarkotniał- często tutaj bywasz?- spytał po chwili ciszy.
- Codziennie- odpowiedziała przecinając opatrunek- to moja praca.
- Chodzi mi o przychodnie- sprecyzował swoje pytanie.
- To zależy od wymysłu Tsunade- zaczęła podchodząc do bruneta- zwykle we wtorki i w piątki. Albo wcale. Czemu pytasz?
- Tak, z ciekawości- obdarował ją szerokim uśmiechem.
- No, skończone- przykleiła starannie plaster i pospiesznie odsunęła się o bruneta na bezpieczną odległość, wycierając ręce w papierowy ręcznik
- Nadal się ze mną nie przywitałaś- spojrzał na nią wzrokiem podrywacza.
- Wydaje mi się, że w tym gabinecie było już wystarczająco dużo czułości- wytłumaczyła kierując się do drzwi.
Ponownie zmarkotniał. Nie taką ją pamiętał. Nie taką chciał ją widzieć. Powędrował za nią, nie miał innego wyjścia.
- Przepraszam- zaczął stając zaraz za nią, chwytając ją w pasie i przytulając do siebie- przepraszam za tamto i za wszystkie inne przykrości, jakie ci wyrządziłem- wyszeptał jej do ucha.
Zdrętwiała. Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu było dla niej wystarczającą udręką. Dotykanie go, jako chirurg było dodatkowym problemem. Dwa ekscesy, które mu się zdarzyły o mało nie sprawiły, że ponownie coś do niego poczuła. Jego bliskość i oddech na szyi przepełniły czarę.
- Jeśli to poprawi ci humor, to sposób w jaki ze mną zerwałeś był najromantyczniejszym i zarazem najokrutniejszym rozwiązaniem na jakie mogłeś wpaść - nie ruszała się- bolałoby mniej gdybyś powiedział mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz.
- Skłamałbym.
Otworzyła drzwi.
- Widzimy się za dwa tygodnie na ściągnięciu szwów, panie Uchiha- wycedziła z siebie dając brunetowi do zrozumienia żeby wyszedł.
Miała dość jego obecności. Byłoby najlepiej gdyby nigdy nie wracał. Gdyby nie wlazł ponownie do jej życia i zaczął w nim mieszać.
- Na razie- wymamrotał ściągając ręce z jej talii, po czym wyminąwszy różowłosą, wyszedł.

* 200 manów – 1 man= 10 000 yenów
Nie wiem ile kosztuje takowa operacja więc aby dodać notce dramatyzmu stwierdziłam, że będzie kosztowała 5 mln yenów =]
** Wszelkie ataki, choroby i zabiegi lekarskie, jakie opisałam w notce są przeze mnie wymyślone – nie wiem czy są zgodne z prawdziwym życiem czy też nie, więc nie piszcie komentarzy w stylu „to nierealne” czy coś – bo jestem tego świadoma. Po prostu pisałam to, co podsunęła mi wyobraźnia.

0 .:

Prześlij komentarz