2010/10/24

#006 - Smycz i kaganiec dla Naruto

- Ile wypiłaś?- wydukał w końcu.
- Jednego drinka- odpowiedziała. Było jej o wiele lżej na duszy. Ona i Sasuke byli już tylko przyjaciółmi, nie musiała martwić się, że znowu zostanie porzucona na znienawidzonej przez kobiety plaży. Mogła zachowywać się swobodnie, jak przy reszcie przyjaciół.
- Stajesz się taka śmiała po jednym drinku?- zaśmiał się- to co mógłbym z tobą zrobić gdybyś wypiła ich z sześć- dodał zawadiackim tonem, uśmiechając się przy tym łobuzersko, opierając tym samym łokciami o swoje nogi.
- No, co byś zrobił?!- wchodziła na niebezpieczną drogę. Jednak powabna rozmowa z przyjacielem była wyłącznie rozmową, która do niczego nie prowadziła.
- Hmm…- zamyślił się na chwilę, po czym wyprostował się- no, więc najpierw- zaczął- to bym cię rozebrał. Potem położył delikatnie na łóżku, okrył kołdrą i poczekał aż zaśniesz.
Sprezentowała mu spojrzenie pełne zdziwienia, lekkiego szoku, aż w końcu rozbawienia.
- Chcesz mi wmówić, że jeśli miałbyś przed sobą napaloną i pijaną kobietę to położyłbyś ją do łóżka i nawet byś jej nie dotknął?- zakpiła.
- Tak- odpowiedział krótko- tak właśnie bym zrobił.
Zaśmiała się.
- Gdzieś ty się chował?- spytała w końcu- Sasuke, którego znałam zrobiłby zupeł…
- Dawnego Sasuke nie ma- przerwał jej, z powrotem opadając na łokcie.
Nastała chwila ciszy, która ciągnęła się niemiłosiernie. Zupełnie jakby byli na pierwszej randce, ale w ogóle ze sobą nie rozmawiali, bo byli zbyt zestresowani obecnością tej drugiej osoby. Całkiem jak nastolatki.
- Oi, Sasuke!- do pokoju wbiegł Naruto, krzycząc.
- Idioto, obudzisz małą!- skarciła go Sakura wstając z łóżka i spoglądając na niemowlę. Na szczęście spała.
- Podobno masz niezłe kuku na klacie. Pochwal się.
- Kuku?- oboje, Sasuke jak i Sakura, spojrzeli zdziwieni na blondyna- nie mogłeś nazwać tego jakoś bardziej męsko?- oburzył się Uchiha- kuku?!
- Ile masz szwów?- spytał zupełnie ignorując zgorszenie przyjaciela.
- Dwanaście- rzuciła Sakura, wciąż oglądając małą Narę.
- Jej się pochwaliłeś, a mi nie chcesz pokazać?!- tym razem to Uzumaki się zbulwersował.
- Sakura mnie zszywała- rzekł obojętnie brunet- pamiętałaś?- zdziwiony zwrócił się do różowłosej.
- Byłeś moim pierwszym pacjentem z taką ilością szwów- starała się jakoś wybrnąć z kłopotliwej dla niej sytuacji. Normalnie by nie zapamiętała ile, komu założyła szwów, jednak z Sasuke było inaczej. Tak po prostu pamiętała.
- Ta jasne!- rzucił rozbawiony Naruto- w zeszłym roku miałaś faceta, który wbił sobie siekierę w nogę i podciągnął ją do góry rozrywając sobie kopyto aż do…
- Wystarczy, Naruto!- wciąż spoglądała na małą Sakurę, starała się uspokoić. Przez tego idiotę zaczynała się denerwować, serce waliło jej jak oszalałe.
- Naruto, mówiłam ci żebyś nie ruszał tyłka z kanapy- do pokoju weszła brunetka- wystarczyło, że poszłam na dwie minuty do łazienki, a on urwał się ze smyczy.
- Może ma za długą tą smycz- zaśmiał się Sasuke.
- Możliwe. Chyba będę musiała mu jeszcze założyć kaganiec- oznajmiła wrogo w stronę blondyna.
- Tak, kaganiec to świetny pomysł- poparła ją Haruno. Naruto miał stanowczo za długi język, dużo za długi. W sumie byłoby lepiej gdyby ktoś mu ten język skrócił.
- Chodź, widać kobiety muszą swoje przedyskutować- brunet objął przyjaciela za szyję, po czym wyprowadził z pokoju.
- I co, porozmawialiście, wytłumaczyliście sobie wszystko?- Hinata podeszła do różowłosej, kiedy tylko drzwi do pokoju zamknęły się za Naruto i Sasuke.
- Tak- starając się uspokoić, nadal spoglądała na niemowlę.
- To, co się stało?- położyła na ramieniu Sakury- nie wyglądasz na specjalnie zadowoloną z tego powodu.
- Nie wiem, co się ze mną dzieje- zaczęła odchodząc od łóżeczka i siadając na barłogu- jeszcze wczoraj bym nie pamiętała ile szwów założyłam mojej własnej matce. Ale to, że Sasuke zszyłam dwunastoma stalowymi spoiwami to pamiętam- opadła na łóżko kładąc lewą rękę na czole- jeszcze sama się wkopałam. A kiedy już udało mi się wybrnąć z całej sytuacji, twój luby musiał wspomnieć o facecie z siekierą, z zeszłego roku.
- O tak, to było coś- brunetka wykrzywiła twarz w lekkim grymasie, na wspomnienie paskudnej rany. Była wtedy jedną z pielęgniarek na ostrym dyżurze. Obie z Sakurą zostały do niego przydzielone.
- Wiesz, o wiele łatwiej mi się żyło ze świadomością, że go nie ma- wciąż wpatrywała się w sufit, jakby znalazła na nim jakiś punkt zaczepienia, który może obserwować- że po prostu odszedł i nie wróci.
- Wrócił, postanowiliście być przyjaciółmi i wszystko wydaje się być w porządku. W czym rzecz?- drążyła temat Hinata.
- W tym, że chyba nie do końca satysfakcjonuje mnie ta przyjaźń- odwróciła wzrok, spoglądając na przyjaciółkę.
- Z tego co mówiłaś dzisiaj, wnioskuje że on też nie jest specjalnie zadowolony- patrzyła wymownie na przyjaciółkę- może jednak warto spróbować?
- Nie, nie warto- odpowiedziała od razu- nie zniosę ponownego sparzenia się.
- Sakura- brunetka nie odrywała wzroku od oczu przyjaciółki- macie po dwadzieścia sześć lat, jesteście dojrzałymi ludźmi. Oboje spełniacie się zawodowo… może jednak warto zaryzykować. W końcu, co masz do stracenia?
- Nie nastawiam drugiego policzka, Hinata. Nigdy. Jeśli o to ci chodzi.
- Co masz do stracenia?- nie dawała za wygraną.
- Wszystko!- zerwała się do pozycji siedzącej- stracę wszystko, jeśli ponownie się z nim zwiążę, a on mnie zostawi- dodała ciszej- nie będę z nim- rzekła kategorycznie.
- W porządku. To twoja decyzja, nie mogę jej zmienić. Ale…- urwała na chwilę oddając się zamyśleniu- jako Hyuuga Hinata powiem ci, że dopóki nie spróbujesz, dopóty nie dowiesz się czy na pewno by cię zostawił. Zaś, jako twoja przyjaciółka będę wpierać cię w każdej decyzji, jaką podejmiesz.
- Dzięki-uśmiechnęła się słabo, jakby przez łzy- nie mów nic dziewczynom, proszę- dodała po chwili ciszy- niech myślą, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Jasne, nie ma sprawy- uśmiechnęła się szeroko, chcąc wywołać taki sam grymas u przyjaciółki.
Jak zwykle się jej udało. Uśmiechnęła się, aby po chwili roześmiać się na cały głos. Sama dokładnie nie wiedziała, co tak ją rozbawiło, ale po prostu musiała się śmiać.
- Wszystko ok?- do sypialni weszła Temari.
- Jasne- odpowiedziała uśmiechnięta, Sakura- chodźmy do salonu.
Temari wzięła tylko z półki elektryczną nianię i włączyła oba nadajniki.

Stała w kuchni i wrzucała do szklanki kostki lodu, które po chwili zalała zimną wodą z kranu. Musiała napić się czegoś lodowatego, bez smaku. Za dużo słodyczy stało na stole.
- Nie masz już czym popijać?- usłyszała głos Sasuke, dobiegający z progu kuchni.
- Te wszystkie napoje są dla mnie za słodkie. Znaczy się na dłuższą metę, mam ich dość- odpowiedziała, wypiwszy całą szklankę na raz.
- Dla mnie są w porządku- uśmiechnął się, szczerząc zęby.
- Dobra- zaczęła- nie myśl sobie, że zapamiętałam ile szwów ci założyłam, bo jesteś moim, niewiarygodnie przystojnym byłym, który wrócił po ośmiu latach nieobecności. Zapamiętałam, bo naprawdę byłeś moim pierwszym pacjentem, z taką ilością szwów- wyrzucała z siebie pospiesznie- jeśli chodzi o tamtego kolesia z siekierą. Fakt jego przypadek był o wiele gorszy, wbił sobie siekierę w piszczel, aż do kości, i pociągnął mocno do góry rozrywając przy okazji kość, i wszystkie tkanki, niczym kawałek drewienka owinięty kawałkiem schabu. Ale on był przypadkiem operacyjnym- dokończyła w końcu.
- Rozumiem- spojrzał na nią rozbawiony. Rozśmieszyła go sposobem, w jaki wyrzucała z siebie każde słowo. Pospiesznie, tak jakby miał jej w każdej chwili przerwać. Panicznie, jakby błagała go tym samym w uwierzenie jej słowom.
- Serio?- spojrzała na niego zdziwiona, że się z nią nie droczy- dzięki- uśmiechnęła się, po czym wyminęła go i dołączyła do reszty przyjaciół.

Minęły dwa dni od libacji zorganizowanej przez Temari. Jej cel można było uznać za osiągnięty, Gaara i Kankurō zaakceptowali swojego szwagra. W końcu mogli być jedną szczęśliwą rodziną. A Temari mogła spokojnie odetchnąć. W końcu kłótnie, pomiędzy trójką najważniejszych mężczyzn jej życia, się skończą.
Jak zwykle opanowana z kamienną twarzą i rękami w kieszeniach szpitalnego fartucha kierowała się do sali, w której przebywała Mami, aby móc po prostu być przy małej.
Pomimo iż w jej pracy śmierć była rzeczą normalną, to jednak nie potrafiła patrzeć na cierpienie bliskich osób, zmarłego. Najgorszą rzeczą była dla niej świadomość coraz szybciej nadchodzącej śmierci Mami.
Przybierając przyjazny uśmiech przekroczyła próg sali. Pod oknem stali rodzice dziewczynki, przytuleni do siebie, oboje płakali. Przy łóżku siedział Sasuke, który na widok przyjaciółki wyszczerzył zęby w uśmiechu pod tytułem „to znów ja”.
- Coś mnie ominęło?- wciąż się uśmiechała, jednak była zakłopotana. Nie wiedziała, co się dzieje.
- Będę miała nowe serce, Sakura-san- rzuciła radośnie dziewczynka- Sasuke-kun kupił mi nowe serduszko- wskazała na bruneta.
Poczuła jak po policzkach spływają jej łzy. W końcu przestała się powstrzymywać i ze szczęścia podbiegła do łóżka dziecka i uściskała małą. Cieszyła szczęściem, jakie spotkało Mami. Teraz było już tylko z górki, pokonali największą przeszkodę. Odsunęła się od dziewczynki dając jej trochę odetchnąć.
- Pójdę po coś do jedzenia- Sasuke wstał z krzesła- masz na coś ochotę, Mami?
- Lody czekoladowe z bitą śmietaną!- krzyknęła uradowana.
- Poczekaj Sasuke, pójdę z tobą- rzuciła za odchodzącym przyjacielem- zaraz wrócimy, Mami- uśmiechnęła się promiennie do dziecka i jej rodziców.

- Dlaczego to zrobiłeś?- spytała po chwili ciszy, jaka między nimi panowała, kiedy szli korytarzem do kawiarni.
- Szkoda było mi patrzeć na to jak się męczy. Dziecko w jej wieku powinno bawić się w domu, nie w szpitalu- odpowiedział z zupełnie poważną miną.
- A gdyby to był pięćdziesięcioletni pan, też dałbyś mu pieniądze na przeszczep?
- Pytasz mnie czy dałbym nowe serce facetowi, który bawi się w lekarza i chodzi po szpitalu ze stetoskopem na szyi niczym ty?- zaśmiał się.
- Sasuke- wysyczała znacząco.
- Gdybym go poznał i polubił tak jak Mami to tak. Zapłaciłbym za jego operację- odpowiedział przybierając z powrotem poważny ton.
- Pomimo, że nadal nie rozumiem dlaczego to robisz, bo w końcu widziałeś Mami zaledwie raz…- urwała, nie chcąc zacząć paplać niczym najęta- dziękuję- przystanęła.
- Polubiłem Mami w momencie, kiedy odsunęła kotarę w przychodni- zatrzymał się i odwrócił w stronę Sakury- ta mała ma po prostu w sobie coś co sprawia, że nie da się jej nie lubić- wytłumaczył.
Rozpłakała się jeszcze bardziej niż w sali Mami. Zdziwiony nagłym wybuchem Haruno, Sasuke podszedł do niej i mocno przytulił.
- O-ona tak długo czekała- wyjąkała wtulona w jego tors- tak długo tutaj była, że zaczynałam myśleć, że tutaj umrze.
- Nie umrze.
- Potem pojawiłeś się ty i niczym książę na białym koniu, ratujesz jej życie- roześmiała się przez łzy- myślałam, że nie ma już żadnej nadziei, że wszystko potoczy się w złym kierunku- wyszeptała po chwili ciszy- a potem wróciłeś.
Nie odpowiedział nic. Uśmiechnął się jedynie na słowa wypowiedziane przez różowłosą. Chciał, żeby niekoniecznie dotyczyły tylko Mami. Marzył aby chociaż mała część jej słów, ta ulga z jego powrotu, dotyczyła również jej samej.
Stali tak przez chwilę w bezruchu, kiedy Sakura, jako pierwsza, delikatnie odepchnęła od siebie przyjaciela.
Uśmiechnęła się ocierając łzy. Już chciała coś powiedzieć, kiedy rozbrzmiał jej pager. Spojrzała pospiesznie na urządzono.
- Cholera!- zaklęła- muszę lecieć- rzuciła pospiesznie, po czym zniknęła za rogiem korytarza.
Zobaczyć jej szczery uśmiech, to mu pozwoliło uwierzyć, że jeszcze kiedyś zdobędzie serce Haruno.

0 .:

Prześlij komentarz