2010/11/07

#007 - Jestem cholernie dobrym lekarzem

Przybiegła na ostry dyżur tak szybko jak tylko mogła. Dostała wezwanie o wypadku samochodowym, który miał miejsce na obwodnicy miasta. Modliła się tylko, żeby nie uczestniczył w nim żaden z jej przyjaciół. Zawsze tak robiła, kiedy wzywano ją do jakiegokolwiek przypadku. Nie ważne czy to było złamanie nadgarstka czy też groźny upadek z wysokości. Po kilku latach pracy w szpitalu wszystko było dla niej możliwe. Każde złamanie mogło okazać się groźną chorobą, która wymagała długotrwałego leczenia, a w efekcie mogła skończyć się śmiercią pomimo starań, jakie wkładała w uratowanie owego człowieka.
Groźne upadki z wysokości były zazwyczaj przypadkami operacyjnymi. I kiedy już wydawałoby się, że operacja przebiegła pomyślnie nagle może wystąpić komplikacja, przez którą pacjent może zejść na jej stole.
Uwielbiała swoją pracę, ale jednocześnie jej nienawidziła.
- Co się dzieje?- rzuciła podbiegając do dyżurnych pielęgniarek.
- Wypadek komunikacyjny. Trzy osoby ranne, w tym jedna w cięższym stanie niż pozostali- odpowiedziała machinalnie rudowłosa piguła- cięższy przypadek jest twój. Kobieta, dwadzieścia siedem lat, wyleciała przez szybę z przedniego siedzenia. Wpadła na szybę drugiego samochodu. Uraz kręgosłupa oraz połamanie żeber.
- Tym się kończy niebezpieczna jazda bez zapiętych pasów- chwyciła kartę od pielęgniarki- przyprowadźcie ją do jedynki i zawołaj do mnie moich stażystów- skierowała się do gabinetu zabiegowego, tak przygotowała pospiesznie sporą ilość gaz, w razie gdyby pacjentka miała jakieś rany. Układała na tacy narzędzia, jakie mogły się jej przydać.
Po chwili do gabinetu zabiegowego przybiegła trójka jej stażystów, którzy od razu zaczęli przygotowywać się do zabiegów, jakie mieli wykonać na rannej kobiecie.
Drzwi do sali otworzyły się, dwóch ratowników przywoziło ofiarę z wypadku.
- Połóżcie ją na łóżku- rzuciła pospiesznie Sakura odwrócona tyłem do wejścia, wciąż przygotowywała sprzęt. Wolała to zrobić sama. Nie ufała aż tak swoim stażystom- Shirai weź tacę z narzędziami- rzuciła do stażysty, po czym odwróciła się do poszkodowanej, aby zobaczyć, jakie ma obrażenia- Karin?- zdziwiła się widząc, że jej pacjentką jest „kumpela” Sasuke. Pomimo zaskoczenia, jakie nią przez ułamek sekundy zawładnęło ogarnęła się i podeszła do kuracjuszki, chcąc ją przebadać.
- Kto by pomyślał, że trafię na twój stół- rzuciła uśmiechając się czerwono-włosa.
- Jeżeli masz wypadek w tym mieście to szanse, że trafisz na mój stół są bardzo duże- poczuła się urażona- masz prawo zmienić swojego lekarza prowadzącego, nikt nie każe ci patrzeć na mnie.
- Nie to miałam na myśli- zaśmiała się nerwowo, po chwili przestała, wykrzywiła twarz w grymasie bólu.
- Masz naprawdę sporo szczęścia, że żyjesz- Haruno zaczęła rozcinać jej bluzkę- a przelecieć przez szybę i mimo to wciąż być przytomnym, to dopiero wyczyn.
- Moja ulubiona bluzka- wymamrotała.
- Muszę cię przebadać- rozcięła do końca odzież, przeraziła się widząc kolor siniaków, jakie czerwono-włosa miała na żebrach. Wzięła głęboki oddech.
- Cholera- wymsknęło się Shirai’owi.
- Przypilnuj drzwi na korytarzu, Uboshita. Nie wchodzi nikt prócz personelu szpitala- nakazała mu złowrogo Sakura.
- Ale…- chciał zaprotestować.
- Powiedziałam, wynoś się- prawie krzyknęła, wściekła na podwładnego- któraś z was również ma jakiś komentarz w zanadrzu- spytała patrząc na pozostałe stażystki.
Zaprzeczyły jedynie kręcąc głowami.
- Co się stało?- spytała przerażona Karin.
- Jeden z moich stażystów nie wie jak powinien się zachować- spojrzała z uśmiechem na pacjentkę- ale to idiota, nie powinnaś się nim przejmować.
- Po dzisiejszym dniu nic mnie nie zdziwi- odwzajemniła uśmiech.
- To znaczy?
W odpowiedzi podała jej kartkę, którą kurczowo trzymała w ręku. Zdezorientowana Haruno, niepewnie wzięła świstek, po czym równie niepewnie go rozwinęła chcąc poznać jego zawartość.
- Wracałam właśnie od lekarza. Mam nadzieję, że nic poważnego mi nie jest- uśmiechnęła się lekko.
Wstrzymała oddech. Odwróciła się do jednej ze swoich stażystek.
- Muszę wyjść- zaczęła szeptem- kiedy wrócę ma być przebadana a wszystkie rany jakie ma na ciele mają być opatrzone. Powiadamiacie mnie o każdym kaszlnięciu, kichnięciu, bólu głowy.
- Tak jest- odpowiedziała posłusznie.
- I uważajcie na nią- podała stażystce arkusz, który sama otrzymała od Karin.
Pospiesznie ściągnęła rękawiczki i wyszła z gabinetu. Nerwowym krokiem pognała do sali, w której leżała Mami. Miała nadzieję, że Sasuke wciąż tam był. Miał prawo wiedzieć, co się stało z jego „kumpelą”.
- Sasuke- zaczęła nerwowo wchodząc do pokoju Mami- musimy porozmawiać- schowała ręce do kieszeni fartucha- sami.
- Jasne, o co chodzi?- uśmiechnął się zawadiacko wychodząc na korytarz.
- O Karin- odpowiedziała niepewnie.
- Coś nie tak?- zdziwił się.
- Miała wypadek samochodowy.
- Wypadek?!
- Jechała bez zapiętych pasów i wyleciała przez przednią szybę podczas zderzenia- wytłumaczyła.
Zbladł na twarzy. Jedyna myśl, jaka przeszła mu przez głowę, to śmierć Karin.
- Żyje, ale jest w ciężkim stanie- ciągnęła- ma połamane żebra i prawdopodobnie kręgosłup. Niestety nie wiem czy nie ma czasem urazów wewnętrznych.
- To, co tutaj jeszcze robisz?!- krzyknął- dlaczego jej nie badasz?! Co z ciebie za lekarz?!
Przeraziła się. Pierwszy raz Sasuke podniósł na nią głos. Nigdy jej nie obraził, nigdy nie kwestionował jej zdolności. Stwierdziła, że Karin musiała być dla niego kimś więcej niż tylko kumpelą.
- Przyszłam ci powiedzieć, że Karin jest w ciąży- zaczęła z przekąsem- i głównie dzięki temu przeżyła. Dzięki ciąży, która jako bodziec podwyższyła poziom endorfin w jej ciele, stała się bardziej odporna na urazy, co uratowało jej życie. Ale z powodu połamanych żeber nie wiem nic nie tylko o jej organach wewnętrznych, ale również o dziecku. Badają ją moi stażyści, ponieważ chciałam osobiście powiedzieć ci, co się stało z twoją „kumpelą”- ujęła owe słowo z cudzysłów. Odeszła wściekła za to jak brunet na nią naskoczył- i tak dla twojej informacji- zatrzymała się odwracając do bruneta- jestem cholernie, ale to cholernie dobrym lekarzem!
Nie odpowiedział nic. Po prostu patrzył jak znika za rogiem korytarza.

- Jak się czujesz, Karin?- przywdziała maskę, uśmiechając się serdecznie do swojej pacjentki.
- Bywało lepiej- odpowiedziała wciąż leżąc na wznak- nie mogę się zaśmiać, bo bolą mnie żebra. Nie mogę się ruszyć, bo możliwe, że mam złamany kręgosłup. Chciałabym jeszcze tylko dowiedzieć się, co z moim dzieckiem.
- Niestety ze względu na to, że jesteś w ciąży, nie możemy zrobić ci tomografii, aby dowiedzieć się czy nie masz czasem jakiś urazów wewnętrznych- zaczęła biorąc kartę pacjenta od jednej ze stażystek- możemy jedynie zrobić ci USG, ale ze względu na to, że masz połamane żebra i siniaki są dosyć rozległe, może to boleć.
- Chcę wiedzieć, co z moim dzieckiem- odpowiedziała stanowczo czerwono-włosa.
- W takim razie- odwróciła się do swoich stażystek- dziewczyny przyprowadźcie doktor Sayuki i zamówcie USG.
Podwładne posłusznie i pospiesznie wyszły z gabinetu.
- Nie chcesz mnie chyba oddać, prawda?- Karin spojrzała błagalnie na różowłosą.
- Doktor Sayuki jest ginekologiem- uśmiechnęła się, siadając na taborecie, który podsunęła pod łóżko- obie zrobimy, co w naszej mocy, abyście ty i twoje dziecko wyszli z tego cało.
- Dzięki- westchnęła lekko.
- Kto jest ojcem dziecka? Muszę do niego zadzwonić.
- Mój były, Suigetsu- zamknęła oczy- zostawił mnie jakieś piętnaście minut po tym jak zrobiłam test ciążowy.
- Słucham?- zdziwiła się.
- Zagroził mi, że albo usunę dziecko, albo ode mnie odejdzie- z oczu zaczęły płynąć jej łzy- wybrałam dziecko. Przecież nie mogę zabić istoty, która nie jest niczemu winna.
- Dobrze zrobiłaś- chwyciła dłoń czerwonowłosej- jeśli kazał ci wybierać pomiędzy sobą a waszym dzieckiem, to znaczy że nie był was wart.
Nagle pod drzwiami do gabinetu wybuchło jakieś zamieszanie. Sakura pospiesznie wstała z krzesła i wyszła z sali. Tam stażysta, którego wyrzuciła z gabinetu trzymał się za nos. Krwawił. Jego napastnikiem był Sasuke. Miał rozciętą wargę.
Sakura stanęła pomiędzy nimi.
- Shirai, idź opatrz sobie nos- rzuciła oficjalnym tonem- a ty, czego tutaj chcesz?- spojrzała z wyrzutem na Uchihę.
- Ten idiota nie chciał mnie wpuścić do sali, gdzie leży Karin- wytarł płynącą krew wierzchem prawej dłoni.
- Bo takie miał ode mnie polecenie- ciągnęła- więc zrób ze sobą porządek i poczekaj aż Karin zostanie przewieziona do sali, w której będziesz mógł ją odwiedzić.
Odwróciła się na pięcie i weszła powrotem do gabinetu.
- Czy to Sasuke?- spytała Karin- co się stało?
- Przeżyje- rzuciła wciąż wściekła na bruneta.
Po pewnym czasie przyszły stażystki oraz doktor Sayuki, która natychmiast zabrała Karin na USG. Sakura wyszła za nimi i przystanęła w drzwiach odprowadzając je wzrokiem. Po chwili stania w drzwiach gabinetu zauważyła stojącego pod przeciwną ścianą Sasuke.
- Miałeś doprowadzić się do porządku- rzuciła zgryźliwie.
- Nikt nie chciał mnie zszyć- odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Nie dziwię im się- ciągnęła zgryźliwe uwagi- właź- weszła do gabinetu i zaczęła od razu przygotowywać rzeczy potrzebne do opatrzenia rozciętej wargi.
Bez chwili wahania wszedł za nią do sali, po czym zamknął drzwi.
- Siadaj- rzuciła nie odwracając się do niego, szukała spirytusu salicylowego. Chciała żeby go bolało. Była mściwa, a on powinien o tym pamiętać decydując się na wejście do gabinetu- jak goi się rana na klatce piersiowej?- spytała starając się przybrać oficjalny ton.
- Nie wiem, sama sprawdź- miał dobry humor zupełnie jakby nie naskoczył na nią kilka minut wcześniej.
- Nie dziękuję- odpowiedziała zdecydowanie, odwracając się do niego i siadając na taborecie. Namoczyła gazę spirytusem salicylowym- będzie szczypało, ale skończyły mi się pozostałe środki dezynfekujące- rzekła obojętnie, po czym bez pardonu przyłożyła nasączoną gazę do wargi bruneta.
Krzyknął z bólu.
- Przyszedłeś tutaj z raną ciętą klatki piersiowej i nie narzekałeś, a teraz krzyczysz jakby ktoś obdzierał cię ze skóry- sięgnęła po kolejną gazę, którą również nasączyła, aby zmienić tą brudną od krwi.
- Wtedy…
- Zamknij się. Nie mogę cie opatrzyć- pouczyła go, po czym przetarła mocno ranę. Żeby tylko jak najwięcej środka dostało się do rany. Żeby tylko bardziej i dłużej szczypało.
- To by było na tyle- smarując ranę maścią od Tsunade odłożyła wszystkie rzeczy powrotem na tacy, po czym wstała- przepraszam, ale muszę iść zobaczyć co jest z moją pacjentką.
Wyszła z gabinetu zostawiając go samego.
Jeszcze niecałą godzinę wcześniej się do niego uśmiechała, a teraz przez jego głupi wybryk była oschła i nieosiągalna. 

0 .:

Prześlij komentarz