Przybiegła na ostry dyżur tak szybko
jak tylko mogła. Dostała wezwanie o wypadku samochodowym, który miał miejsce na
obwodnicy miasta. Modliła się tylko, żeby nie uczestniczył w nim żaden z jej przyjaciół.
Zawsze tak robiła, kiedy wzywano ją do jakiegokolwiek przypadku. Nie ważne
czy to było złamanie nadgarstka czy też groźny upadek z wysokości. Po kilku
latach pracy w szpitalu wszystko było dla niej możliwe. Każde złamanie mogło
okazać się groźną chorobą, która wymagała długotrwałego leczenia, a w efekcie
mogła skończyć się śmiercią pomimo starań, jakie wkładała w uratowanie owego
człowieka.
Groźne upadki z wysokości były
zazwyczaj przypadkami operacyjnymi. I kiedy już wydawałoby się, że operacja
przebiegła pomyślnie nagle może wystąpić komplikacja, przez którą pacjent może
zejść na jej stole.
Uwielbiała swoją pracę, ale
jednocześnie jej nienawidziła.
- Co się dzieje?- rzuciła podbiegając
do dyżurnych pielęgniarek.
- Wypadek komunikacyjny. Trzy osoby
ranne, w tym jedna w cięższym stanie niż pozostali- odpowiedziała machinalnie
rudowłosa piguła- cięższy przypadek jest twój. Kobieta, dwadzieścia siedem lat,
wyleciała przez szybę z przedniego siedzenia. Wpadła na szybę drugiego
samochodu. Uraz kręgosłupa oraz połamanie żeber.
- Tym się kończy niebezpieczna jazda
bez zapiętych pasów- chwyciła kartę od pielęgniarki- przyprowadźcie ją do
jedynki i zawołaj do mnie moich stażystów- skierowała się do gabinetu
zabiegowego, tak przygotowała pospiesznie sporą ilość gaz, w razie gdyby
pacjentka miała jakieś rany. Układała na tacy narzędzia, jakie mogły się jej
przydać.
Po chwili do gabinetu zabiegowego
przybiegła trójka jej stażystów, którzy od razu zaczęli przygotowywać się do
zabiegów, jakie mieli wykonać na rannej kobiecie.
Drzwi do sali otworzyły się, dwóch
ratowników przywoziło ofiarę z wypadku.
- Połóżcie ją na łóżku- rzuciła
pospiesznie Sakura odwrócona tyłem do wejścia, wciąż przygotowywała sprzęt.
Wolała to zrobić sama. Nie ufała aż tak swoim stażystom- Shirai weź tacę z
narzędziami- rzuciła do stażysty, po czym odwróciła się do poszkodowanej, aby
zobaczyć, jakie ma obrażenia- Karin?- zdziwiła się widząc, że jej pacjentką
jest „kumpela” Sasuke. Pomimo zaskoczenia, jakie nią przez ułamek sekundy
zawładnęło ogarnęła się i podeszła do kuracjuszki, chcąc ją przebadać.
- Kto by pomyślał, że trafię na twój
stół- rzuciła uśmiechając się czerwono-włosa.
- Jeżeli masz wypadek w tym mieście to
szanse, że trafisz na mój stół są bardzo duże- poczuła się urażona- masz prawo
zmienić swojego lekarza prowadzącego, nikt nie każe ci patrzeć na mnie.
- Nie to miałam na myśli- zaśmiała się
nerwowo, po chwili przestała, wykrzywiła twarz w grymasie bólu.
- Masz naprawdę sporo szczęścia, że
żyjesz- Haruno zaczęła rozcinać jej bluzkę- a przelecieć przez szybę i mimo to
wciąż być przytomnym, to dopiero wyczyn.
- Moja ulubiona bluzka- wymamrotała.
- Muszę cię przebadać- rozcięła do
końca odzież, przeraziła się widząc kolor siniaków, jakie czerwono-włosa miała
na żebrach. Wzięła głęboki oddech.
- Cholera- wymsknęło się Shirai’owi.
- Przypilnuj drzwi na korytarzu,
Uboshita. Nie wchodzi nikt prócz personelu szpitala- nakazała mu złowrogo
Sakura.
- Ale…- chciał zaprotestować.
- Powiedziałam, wynoś się- prawie
krzyknęła, wściekła na podwładnego- któraś z was również ma jakiś komentarz w
zanadrzu- spytała patrząc na pozostałe stażystki.
Zaprzeczyły jedynie kręcąc głowami.
- Co się stało?- spytała przerażona
Karin.
- Jeden z moich stażystów nie wie jak
powinien się zachować- spojrzała z uśmiechem na pacjentkę- ale to idiota, nie
powinnaś się nim przejmować.
- Po dzisiejszym dniu nic mnie nie
zdziwi- odwzajemniła uśmiech.
- To znaczy?
W odpowiedzi podała jej kartkę, którą
kurczowo trzymała w ręku. Zdezorientowana Haruno, niepewnie wzięła świstek, po
czym równie niepewnie go rozwinęła chcąc poznać jego zawartość.
- Wracałam właśnie od lekarza. Mam
nadzieję, że nic poważnego mi nie jest- uśmiechnęła się lekko.
Wstrzymała oddech. Odwróciła się do
jednej ze swoich stażystek.
- Muszę wyjść- zaczęła szeptem- kiedy
wrócę ma być przebadana a wszystkie rany jakie ma na ciele mają być opatrzone.
Powiadamiacie mnie o każdym kaszlnięciu, kichnięciu, bólu głowy.
- Tak jest- odpowiedziała posłusznie.
- I uważajcie na nią- podała stażystce
arkusz, który sama otrzymała od Karin.
Pospiesznie ściągnęła rękawiczki i
wyszła z gabinetu. Nerwowym krokiem pognała do sali, w której leżała Mami.
Miała nadzieję, że Sasuke wciąż tam był. Miał prawo wiedzieć, co się stało z
jego „kumpelą”.
- Sasuke- zaczęła nerwowo wchodząc do pokoju
Mami- musimy porozmawiać- schowała ręce do kieszeni fartucha- sami.
- Jasne, o co chodzi?- uśmiechnął się
zawadiacko wychodząc na korytarz.
- O Karin- odpowiedziała niepewnie.
- Coś nie tak?- zdziwił się.
- Miała wypadek samochodowy.
- Wypadek?!
- Jechała bez zapiętych pasów i
wyleciała przez przednią szybę podczas zderzenia- wytłumaczyła.
Zbladł na twarzy. Jedyna myśl, jaka
przeszła mu przez głowę, to śmierć Karin.
- Żyje, ale jest w ciężkim stanie-
ciągnęła- ma połamane żebra i prawdopodobnie kręgosłup. Niestety nie wiem czy
nie ma czasem urazów wewnętrznych.
- To, co tutaj jeszcze robisz?!-
krzyknął- dlaczego jej nie badasz?! Co z ciebie za lekarz?!
Przeraziła się. Pierwszy raz Sasuke
podniósł na nią głos. Nigdy jej nie obraził, nigdy nie kwestionował jej
zdolności. Stwierdziła, że Karin musiała być dla niego kimś więcej niż tylko
kumpelą.
- Przyszłam ci powiedzieć, że Karin
jest w ciąży- zaczęła z przekąsem- i głównie dzięki temu przeżyła. Dzięki
ciąży, która jako bodziec podwyższyła poziom endorfin w jej ciele, stała się
bardziej odporna na urazy, co uratowało jej życie. Ale z powodu połamanych
żeber nie wiem nic nie tylko o jej organach wewnętrznych, ale również o
dziecku. Badają ją moi stażyści, ponieważ chciałam osobiście powiedzieć ci, co
się stało z twoją „kumpelą”- ujęła owe słowo z cudzysłów. Odeszła wściekła za
to jak brunet na nią naskoczył- i tak dla twojej informacji- zatrzymała się
odwracając do bruneta- jestem cholernie, ale to cholernie dobrym lekarzem!
Nie odpowiedział nic. Po prostu
patrzył jak znika za rogiem korytarza.
- Jak się czujesz, Karin?- przywdziała
maskę, uśmiechając się serdecznie do swojej pacjentki.
- Bywało lepiej- odpowiedziała wciąż
leżąc na wznak- nie mogę się zaśmiać, bo bolą mnie żebra. Nie mogę się ruszyć,
bo możliwe, że mam złamany kręgosłup. Chciałabym jeszcze tylko dowiedzieć się,
co z moim dzieckiem.
- Niestety ze względu na to, że jesteś
w ciąży, nie możemy zrobić ci tomografii, aby dowiedzieć się czy nie masz
czasem jakiś urazów wewnętrznych- zaczęła biorąc kartę pacjenta od jednej ze
stażystek- możemy jedynie zrobić ci USG, ale ze względu na to, że masz połamane
żebra i siniaki są dosyć rozległe, może to boleć.
- Chcę wiedzieć, co z moim dzieckiem-
odpowiedziała stanowczo czerwono-włosa.
- W takim razie- odwróciła się do
swoich stażystek- dziewczyny przyprowadźcie doktor Sayuki i zamówcie USG.
Podwładne posłusznie i pospiesznie
wyszły z gabinetu.
- Nie chcesz mnie chyba oddać,
prawda?- Karin spojrzała błagalnie na różowłosą.
- Doktor Sayuki jest ginekologiem-
uśmiechnęła się, siadając na taborecie, który podsunęła pod łóżko- obie
zrobimy, co w naszej mocy, abyście ty i twoje dziecko wyszli z tego cało.
- Dzięki- westchnęła lekko.
- Kto jest ojcem dziecka? Muszę do
niego zadzwonić.
- Mój były, Suigetsu- zamknęła oczy-
zostawił mnie jakieś piętnaście minut po tym jak zrobiłam test ciążowy.
- Słucham?- zdziwiła się.
- Zagroził mi, że albo usunę dziecko,
albo ode mnie odejdzie- z oczu zaczęły płynąć jej łzy- wybrałam dziecko.
Przecież nie mogę zabić istoty, która nie jest niczemu winna.
- Dobrze zrobiłaś- chwyciła dłoń
czerwonowłosej- jeśli kazał ci wybierać pomiędzy sobą a waszym dzieckiem, to
znaczy że nie był was wart.
Nagle pod drzwiami do gabinetu
wybuchło jakieś zamieszanie. Sakura pospiesznie wstała z krzesła i wyszła z
sali. Tam stażysta, którego wyrzuciła z gabinetu trzymał się za nos. Krwawił.
Jego napastnikiem był Sasuke. Miał rozciętą wargę.
Sakura stanęła pomiędzy nimi.
- Shirai, idź opatrz sobie nos-
rzuciła oficjalnym tonem- a ty, czego tutaj chcesz?- spojrzała z wyrzutem na
Uchihę.
- Ten idiota nie chciał mnie wpuścić
do sali, gdzie leży Karin- wytarł płynącą krew wierzchem prawej dłoni.
- Bo takie miał ode mnie polecenie-
ciągnęła- więc zrób ze sobą porządek i poczekaj aż Karin zostanie przewieziona
do sali, w której będziesz mógł ją odwiedzić.
Odwróciła się na pięcie i weszła
powrotem do gabinetu.
- Czy to Sasuke?- spytała Karin- co
się stało?
- Przeżyje- rzuciła wciąż wściekła na
bruneta.
Po pewnym czasie przyszły stażystki
oraz doktor Sayuki, która natychmiast zabrała Karin na USG. Sakura wyszła za
nimi i przystanęła w drzwiach odprowadzając je wzrokiem. Po chwili stania w
drzwiach gabinetu zauważyła stojącego pod przeciwną ścianą Sasuke.
- Miałeś doprowadzić się do porządku-
rzuciła zgryźliwie.
- Nikt nie chciał mnie zszyć-
odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Nie dziwię im się- ciągnęła
zgryźliwe uwagi- właź- weszła do gabinetu i zaczęła od razu przygotowywać
rzeczy potrzebne do opatrzenia rozciętej wargi.
Bez chwili wahania wszedł za nią do
sali, po czym zamknął drzwi.
- Siadaj- rzuciła nie odwracając się
do niego, szukała spirytusu salicylowego. Chciała żeby go bolało. Była mściwa,
a on powinien o tym pamiętać decydując się na wejście do gabinetu- jak goi się
rana na klatce piersiowej?- spytała starając się przybrać oficjalny ton.
- Nie wiem, sama sprawdź- miał dobry
humor zupełnie jakby nie naskoczył na nią kilka minut wcześniej.
- Nie dziękuję- odpowiedziała
zdecydowanie, odwracając się do niego i siadając na taborecie. Namoczyła gazę
spirytusem salicylowym- będzie szczypało, ale skończyły mi się pozostałe środki
dezynfekujące- rzekła obojętnie, po czym bez pardonu przyłożyła nasączoną gazę
do wargi bruneta.
Krzyknął z bólu.
- Przyszedłeś tutaj z raną ciętą
klatki piersiowej i nie narzekałeś, a teraz krzyczysz jakby ktoś obdzierał cię
ze skóry- sięgnęła po kolejną gazę, którą również nasączyła, aby zmienić tą
brudną od krwi.
- Wtedy…
- Zamknij się. Nie mogę cie opatrzyć-
pouczyła go, po czym przetarła mocno ranę. Żeby tylko jak najwięcej środka
dostało się do rany. Żeby tylko bardziej i dłużej szczypało.
- To by było na tyle- smarując ranę
maścią od Tsunade odłożyła wszystkie rzeczy powrotem na tacy, po czym wstała-
przepraszam, ale muszę iść zobaczyć co jest z moją pacjentką.
Wyszła z gabinetu zostawiając go
samego.
Jeszcze niecałą godzinę
wcześniej się do niego uśmiechała, a teraz przez jego głupi wybryk była oschła
i nieosiągalna.
0 .:
Prześlij komentarz