- Wzywałaś mnie, dr Haruno?- usłyszała
wołanie kolegi z pracy.
Wychodziła akurat ze stołówki.
- Tak, dr. Tarada- uśmiechnęła się
widząc nadchodzącego chirurga ogólnego- oto pańska nowa pacjentka, ta ciężarna
z wypadku samochodowego.
- Czy wypadki nie podlegają pod
chirurgię urazową?- siwiejący mężczyzna nieśmiało wyciągną rękę po kartę, którą
podawała mu Sakura.
- Ma zapalenie woreczka żółciowego, a
to nie moja działka.
- Robiłaś ten zabieg dziesiątki razy,
czemu nie chcesz zrobić tym razem?- ciągnął mężczyzna.
Czuła jak krew zaczyna się w niej
gotować, nie miała najmniejszej ochoty operować Karin. Nie, kiedy Sasuke był
przy niej i to do niego będzie musiała iść po operacji.
- Zapalenie woreczka żółciowego nie
podlega pod chirurgię urazową- powtórzyła- mam ci to przeliterować?
- Nie, nie musisz- wystraszył się
morderczego spojrzenia Haruno.
- W takim razie zaprowadzę cię-
uśmiechnęła się pogodnie.
„Cóż
za zmiana nastroju” przemknęło
mężczyźnie przez myśl. I miał rację, na samą myśl o oddaniu pacjentki humor
Haruno momentalnie się poprawił.
Weszli do sali, w której leżała Karin.
Przy łóżku, wciąż, siedział Sasuke.
- Karin, oto twój nowy lekarz-
powiedziała od razu Haruno- dr Tarada.
- Jak to nowy lekarz?- zdziwiła się
czerwonowłosa, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Masz zapalenie woreczka żółciowego-
ciągnęła dalej Sakura- trzeba go zoperować.
- Dlaczego ty go nie zrobisz?
- Laparoskopowe usunięcie pęcherzyka żółciowego
należy do obowiązków chirurga ogólnego- uśmiechnęła się lekko.
- A ty nim nie jesteś- stwierdziła
Karin.
- Nie, nie jestem. Przykro mi, Karin-
nie zwracała uwagi na wzrok Sasuke- przyjdę jutro do ciebie, sprawdzić jak się
czujesz- uśmiechnęła się do czerwonowłosej. Wyszła.
Na korytarzu spotkała Hinatę, która
tak samo jak ona kończyła zmianę.
- Jak ci minął dzień?- spytała
brunetka.
- Od kiedy wrócił Sasuke, nie ma dnia,
kiedy by moje życie nie wywróciło się do góry nogami, a potem znowu nie wróciło
do pionu. I potem znowu…
- Sakura!- za ich plecami rozległ się
obydwóm znany głos.
- Widzisz, znowu się wywraca- szepnęła
do przyjaciółki- a dopiero, co wróciło do pionu- dodała panicznie- tak?-
odwróciła się do Sasuke- o co chodzi?
- Jak mogłaś oddać Karin obcemu
lekarzowi?- odparł z wyrzutem, podchodząc bliżej.
- Gdybym była na nocnej zmianie i tak
dostałaby innego lekarza- skrzyżowała ręce na piersiach.
- Ale jednak wypadło na ciebie.
- Jestem chirurgiem urazowym, nie
ogólnym. Zapalenie woreczka żółciowego to nie moje zajęcie.
- Zaufała ci, powinnaś się nią zająć-
zaczął gestykulować wskazując prawą ręką na salę, w której leżała jego
przyjaciółka.
- Słuchaj, kolego- podeszła bliżej,
układając ręce wzdłuż ciała i zaciskając pięści- chyba tego jeszcze nie wiesz,
więc cię oświecę- spojrzała agresywnym wzrokiem w oczy bruneta- pacjentom tylko
się wydaje, że mają prawo do wyboru lekarza. Rzeczywistość jest inna. Każdy z
lekarzy przywłaszcza sobie te ciekawe przypadki, a te nudne zostawia innym. A
tak się akurat składa, że twoja przyjaciółka jest przypadkiem nudnym jak flaki
z olejem.
Nie słysząc odpowiedzi, odwróciła się
i zamierzała dołączyć do przyjaciółki.
- Jesteś okrutna- usłyszała oschłe
oskarżenie Sasuke.
- Ja jestem okrutna?- ponownie
obróciła się w stronę bruneta- to ja jestem okrutna, tak?- zaczęła się unosić-
spójrz lepiej w lustro, panie wielkie serce, zostawiający dziewczyny bez
żadnego wyczucia.
- To cię tak dręczy- bardziej
stwierdził niż spytał.
- Tak- rzuciła pospiesznie- to mnie
tak dręczy- zaczęła się robić coraz bardziej nerwowa- ponieważ gdyby nie ty,
dzisiaj byłabym miłym i sympatycznym lekarzem, który cieszy się z cholernego,
nudnego zapalenia woreczka żółciowego- podniosła głos- ale po twoim bezdusznym
zerwaniu stałam się zimną suką bez serca- nie zwracała uwagi na to czy mają
widownię czy też nie- więc to, że twoja przyjaciółka została oddana przez
zaufanego lekarza, chociaż w ogóle mnie nie zna- zaśmiała się ironicznie- to
tylko i wyłącznie twoja wina!- krzyknęła z wyrzutem.
Odwróciła się na pięcie i odeszła
nerwowym krokiem, zostawiając zmieszanego bruneta za sobą.
- Idziemy do domu?- spytała
przyjaciółkę, która tak samo jak reszta szpitalnego personelu patrzyła
zszokowana na zaistniałą sytuację.
- J-jasne- odpowiedziała niepewnie
brunetka, otrząsając się z wstrząsu, jakiego właśnie doznała. Owszem widywała
Sakurę w stanie, kiedy tryskała negatywną energią, ale nigdy aż tak. Tym razem
była jak wulkan, który o mało, co nie wybuchł- wszystko dobrze?- spytała, gdy
obie doszły do dyżurki.
- Widzisz o tym właśnie mówiłam-
zaczęła podchodząc jak najprędzej do umywalki. Odkręciła zimną wodę i przemyła
nią twarz- dzisiaj to już czwarty raz. Jeżeli w takim tempie moje życie będzie
się wywracało do góry nogami i z powrotem to za niedługo chyba dostanę jakiejś
nerwicy czy innego cholerstwa. A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze?-
spojrzała z bólem w oczach na Hinatę. Nie czekała na odpowiedzieć, bo
wiedziała, że Hyuuga i tak czeka na jej słowa- Karin straciła dziecko, a ja się
popłakałam. Ale nie, dlatego, że je straciła. Dlatego, że jej następne dziecko
może być Sasuke!- wyciągnęła z szafki ręcznik.
- Zaraz, chwila- Hinata zerwała się z
ławki, na której siedziała- płakałaś, dlatego, że byłaś zazdrosna.
- Nie byłam zazdrosna- zaprzeczyła
oburzona różowłosa.
- Bałaś się, że Sasuke może mieć
dziecko, którego nie urodzisz ty. To zazdrość- wyjaśniła siadając powrotem na
ławkę.
- Nie byłam zazdrosna- powtórzyła
dobitniej Sakura wycierając twarz w ręcznik.
- To dlaczego płakałaś?- spytała
podejrzliwe brunetka.
- Nie wiem- uspokoiła się trochę,
siadając obok przyjaciółki i trzymając ręcznik kurczowo w obu rękach- nie mam
bladego pojęcia.
- A mi się wydaje, że wiesz tylko nie
chcesz się do tego przyznać sama przed sobą- powiedziała spokojnie i z powagą
Hyuuga.
- Skąd ten pomysł?!- krzyknęła
oburzona.
- Przed chwilą sama to powiedziałaś!
- Że niby co takiego?!
- Popłakałaś się przez myśl, że
kolejne dziecko Karin może być Sasuke!
Zapadła cisza. Przerażała ją prawda,
którą Hinata jej wykrzyczała. Prawda, którą sama starała się przed sobą zataić.
- Sama nie wiem, dlaczego napadła mnie
taka myśl i dlaczego w ogóle tak mnie zabolała- wymamrotała- od momentu, kiedy
zobaczyłam go po tych ośmiu latach nie potrafię zrozumieć sama siebie.
- Może powinnaś dać wam jeszcze jedną
szansę- zasugerowała delikatnie brunetka.
- Nie- odparła- tak jak osiem lat
temu, tak i teraz ten związek by się rozpadł. A ja nie wytrzymam kolejnej
porażki- spuściła wzrok, wpatrując się w ręcznik- nie będę w stanie pozbierać
się w ciągu kilku godzin jak za pierwszym razem.
- Kilka godzin?- ton Hinaty
pobrzmiewał gdzieś pomiędzy drwiną a zaskoczeniem- do tej pory się nie
pozbierałaś. Może i przestałaś płakać, ale na pewno się nie pozbierałaś.
- Pozbierałam się- sprzeciwiła się
zdaniu przyjaciółki- i wszystko było w porządku do czasu aż znowu nie wlazł ze
swoimi buciorami do mojego życia.
- Dlaczego uważasz, że ten związek nie
miałby przyszłości?
- Ponieważ oboje jesteśmy uparci i
żadne z nas nie zrezygnuje ze swoich marzeń dla miłości- wstała kierując się do
swojej szafki.
- Już raz byłaś w stanie rzucić dla
niego wszystko…- nie skończyła.
- No właśnie!- prawie krzyknęła,
przerywając przyjaciółce- byłam w stanie zrezygnować dla niego ze swoich
marzeń, ale on nie potrafił tego zrobić. Postanowił zostać karateką i tą
decyzją wykluczył mnie ze swojego życia- poczuła jak łzy napływają jej do oczu-
dlaczego znowu to ja mam się poświęcać? A skąd mogę mieć pewność, że kiedy
ja rzucę dla niego wszystko on znowu mnie nie zostawi i nie wyjedzie w siną
dal?!- słone łzy zaczęły spływać jej po policzkach- nie tym razem- zacisnęła
mocno zęby- jestem panią samej siebie i nikomu nie powierzę swojego losu.
Nikomu.
- Masz jakieś plany na dziś?- spytała
Hinata, kiedy obie jechały do domu.
- Nie specjalnie- odpowiedziała
uśmiechając się.
Obie starały się zapomnieć o rozmowie
z dyżurki, zmieniając temat na jakikolwiek inny.
- To przyszykuj kilka starych filmów i
wpadniemy do ciebie z dziewczynami- rzuciła bezpośrednio brunetka.
- Starych to znaczy, jakich?
- „Kotka
na gorącym, blaszanym dachu”, „Casablanca”- zaczęła wymieniać potencjalne
tytuły.
- Czyli stare, amerykańskie romanse-
sprecyzowała różowłosa- w takim razie podwieź mnie do sklepu- rzuciła bez
pardonu.
Miała już prawie wszystko przygotowane
na przybycie przyjaciółek. Stare filmy, obowiązkowo, leżały już przyszykowane
przy odtwarzaczu DVD. Na stole stało pięć szklanek do long drinków, miska pełna
chipsów i druga z popcornem. Po środku stał półmisek z owocami. W lodówce
chłodziła się wódka, z której miały później powstać drinki oraz dwa soku
pomarańczowe i dwa jabłkowe. Na kuchence gazowej stał garnek ze spaghetti
gotowym do zjedzenia, ulubione danie dziewcząt z czasów, kiedy wszystkie były
nastolatkami i organizowały sobie podobne spotkania.
W momencie, kiedy Sakura skończyła
przygotowywania rozległ się dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy powędrowała
je otworzyć, aby przywitać przyjaciółki.
- Jesteśmy!- rzuciła uradowana Hinata
trzymając w rękach duże naczynie żaroodporne z ulubioną sałatką Sakury.
- Czy to sałaka z surimi?- Haruno
spojrzała zdziwiona na potrawę.
- Twoje ulubione- uśmiechnęła się
brunetka wymijając przyjaciółkę.
- Nie wiedziałam, co dokładnie do
jedzenia przynieść-zaczęła Temari, która weszła zaraz za Hinatą- więc
przyniosłam wam sake mojego ojca- uśmiechnęła się szeroko pokazując Sakurze
dwie litrowe butelki trunku.
- Ale będziemy miały libacje- rzuciła
z sarkazmem, jednocześnie się śmiejąc różowłosa- a gdzie Ino i TenTen?- spytała
po chwili.
- TenTen nie może, ma dzisiaj służbę,
A Ino dzwoniła przed chwilą i mówiła, że się spóźni jakieś dziesięć minut, bo
musi jeszcze coś załatwić. Powiedziała, że mamy zacząć bez niej- z kuchni
dobiegł je głos Hinaty.
- W porządku- zamknęła za blondynką
drzwi, po czym dołączyła do przyjaciółek w kuchni- to ja sobie coś zjem-
podeszła z szyderczym uśmiechem do sałatki przygotowanej przez Hinatę.
- Włącz film- rzuciła brunetka,
zdzieliwszy Sakurę po rękach- Temari zanieś to na stół- podała blondynce
naczynie z sałatką. Sama wzięła się za nakładanie Spaghetti do półmiska, który
stał na kuchennym blacie.
- Dyktator- mruknęła żartobliwie
Sakura, kiedy razem z Temari kierowały się do salonu.
- Słyszałam to!- krzyknęła brunetka.
- Dyktator z dobrym słuchem- zaśmiała
się blondynka.
Pierwszym filmem, jaki zaczęły oglądać
był „Kotka na rozgrzanym, blaszanym
dachu”. Jeszcze napisy początkowe nie dobiegły końca, kiedy rozległo się
pukanie do drzwi.
- To pewnie Ino- rzuciła Sakura, z
ustami pełnymi sałatki.
- Ja otworzę- Hinata wstała, odkładając
talerz ze spaghetti i podeszła do drzwi- co się stało?- zdziwiła się widząc łzy
przyjaciółki.
Wprowadziła ją do salonu gdzie Sakura
i Temari mogły zobaczyć, w jakim stanie jest ich przyjaciółka.
- Ino!- krzyknęła zdziwiona Sakura
odkładając talerz na stół i podchodząc do przyjaciółki- co się stało?
- Jestem w ciąży- szlochała Yamanaka.
- To chyba dobrze, prawda?-
uśmiechnęła się Hinata na wieść o tym iż jej przyjaciółka spodziewa się
dziecka.
- Chouji mnie zostawił- uśmiechy i
radość z ciąży Ino minęły. Na ich miejscu pojawiły się wściekłość, irytacja i
chęć mordu tego, który porzucił ciężarną narzeczoną.
- Hinata pożyczam twój wóz- rzuciła do
brunetki, po czym chwyciła torebkę przyjaciółki, którą ta położyła na stoliku w
przedpokoju.
- Co robisz?- zdziwiła się Hyuuga,
kierując Ino na kanapę.
- Wybieram się na przejażdżkę-
wściekła trzasnęła za sobą drzwiami.
Wsiadła do samochodu, który brunetka
zaparkowała na jej podjeździe i rozpoczęła poszukiwanie kluczyków wertując całą
zawartość torebki brunetki.
- Powinna kupić sobie kopertówkę-
syknęła pod nosem coraz bardziej rozdrażniona.
Nagle drzwi od strony pasażera
otworzyły się, a na siedzenie wskoczyła Hinata.
- Temari mówiła, że są u nich-
powiedziała, dając znać Sakurze, że jedzie z nią.
- Nareszcie!- krzyknęła wyciągając z
torebki to, czego tak szukała.
Włożyła kluczyk do stacyjki i
przekręciła. Zmieniła bieg na wsteczny, po czym nie zważając na to czy ktoś nie
nadjeżdża ruszyła wykręcając samochodem w stronę dzielnicy gdzie mieszkali
Nara. Ponownie zmieniając bieg, tym razem na tak zwaną jedynkę, ruszyła z
piskiem opon spod domu. Po chwili znajdowała się już na głównej drodze.
Siedzieli spokojnie w salonie
przyjaciela, kiedy drzwi do jego domu otworzyły się z wielkim hukiem omalże nie
wyłamując framugi. W progu stała Sakura, a za nią Hinata. Obie z chęcią mordu
wypisaną na twarzy, jednak ta pierwsza była bardziej niebezpieczna. Wszyscy
znali jej niepohamowany temperament i wybuchowość.
- Gdzie on jest?!- krzyknęła wściekle.
- Sakura uspokój się- rzucił Sasuke zagradzając
Haruno drogę.
- Ciężarna kobieta, którą zostawił
jest moją przyjaciółką! Nie uspokoję się!- odepchnęła bruneta- gdzie on jest?!-
ponowiła swoje pytanie.
- W łazience- odpowiedział obojętnie Naruto,
siedząc na kanapie.
Bez słowa ruszyła ku korytarzowi, z
którego wchodziło się do łazienki. Zaraz za nią pędem ruszył Sasuke.
Otworzyła drzwi z takim samym hukiem
jak te frontowe.
Chouji, stojący nad umywalką, zdążył
jedynie odwrócić się w jej stronę.
- Ty gnoju!- krzyknęła zaciskając
prawą rękę w pięść i zamachnąwszy się uderzyła mężczyznę z całej siły w twarz.
- Sakura!- Sasuke chwycił ją za
ramiona- uspokój się!
Chwilę później do łazienki przybiegła
pozostała trójka z salonu.
- Fajnie tak wymigać się od
odpowiedzialności, hę?- nie zwracała uwagi na słowa bruneta i szarpała się z
całych sił- zostawić ciężarną kobietę, niech sobie radzi sama!
- Złamałaś mi nos- rzucił Akamichi z
wyrzutami, zasłaniając nos ręką.
- To wciąż za mało- wyrwała się na
moment z uścisku Sasuke. Jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić, brunet ponownie
mocno ją chwycił, tym razem w pasie.
- Powiedz jej- rzekł spokojnie do
Choujiego.
- Powiedzieć, o czym?- uspokoiła się
trochę.
- Z początku przeraziłem się
perspektywą bycia ojcem- spojrzał na dłoń umazane od krwi z nosa.
- To zdążyłam zauważyć- syknęła.
- Chouji chce wrócić do Ino- rzucił
Naruto stojący za plecami Uchihy.
- Wyjdźcie wszyscy- rzekła spokojnie
wyrywając się z objęć bruneta.
- Nigdzie się nie ruszam- zaśmiał się
blondyn- jak znowu mu przywalisz chcę to widzieć.
- Powiedziałam wyjdźcie!
- W razie jakby znowu biła to krzycz-
zaśmiał się blondyn, po czym powędrował za swoją narzeczoną.
- Tylko łazienki mi nie zdemolujcie-
powiedział posępnie Shikamaru i skierował się tak jak Uzumaki i Hyuuga do
salonu. Sasuke nie powiedział nic, po prostu wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- Usiądź- poleciła Choujiemu,
wskazując brzeg wanny.
Posłusznie wykonał jej polecenie.
- Pokaż- chwyciła go za podbródek i
zadarła do góry, chcąc obejrzeć dokładnie szkodę, jakiej dokonała- będę musiała
ci go opatrzyć- podeszła do umywalki i z szafki nad nią wyciągnęła
prowizoryczną apteczkę przyjaciół. Otworzyła ją i zaczęła wyciągać wszystkie
najpotrzebniejsze opatrunki.
- Po co to robisz?- spytał z przekąsem
Akamichi.
- Jak byś nigdy nie zauważył, ja nie
przepraszam- zaczęła po chwili ciszy, jaka nastała- nie wiem, czemu po prostu
nie przepraszam.
- Czyli to, że opatrzysz mi nos, który
wcześniej złamałaś, ma być formą przeprosin? Dziwna jesteś- wciąż posługiwał
się sarkazmem.
- Przepraszam, jasne!?- rzuciła w
końcu- złamałam ci nos, przykro mi z tego powodu. Ale kiedy Sasuke mnie
zostawił Ino była przy mnie. Wiem, że gdyby nie fakt, że tak po prostu wyjechał
zrobiłaby na moim miejscu to samo- podeszła do niego z mokrą gazą, i delikatnie
zaczęła ścierać krew z jego twarzy- po za tym ona jest w ciąży- spojrzała z
bólem w oczach na szatyna- wiesz, że za duży stres w pierwszych tygodniach
ciąży może spowodować poronienie.
- Co?!- krzyknął zdziwiony, zrywając
się na równe nogi- muszę uciekać, na razie- rzucił, po czym wybiegł z łazienki.
Zdziwiona nagłym zachowaniem
Chouji’ego, wciąż siedziała z ręką wyciągniętą na wysokości, gdzie przed chwilą
była twarz jej przyjaciela. Kilka sekund po wybiegnięciu Akamichi’ego do
łazienki wszedł Sasuke.
- Co mu się stało?- spytał zdziwiony.
- Powiedziałam mu, że duży stres w
pierwszych tygodniach ciąży może spowodować utratę dziecka. A on wybiegł-
uśmiechnęła się sama do siebie. Jednym zdaniem wymusiła na Choujim, aby pobiegł
na spotkanie z ukochaną- i zanim zdążyłam dość do sedna sprawy on już wyszedł-
zaśmiała się cicho- chyba poszło mi lepiej niż bym chciała- zaczęła śmiać się
coraz głośniej. Wciąż stała plecami do niego.
- A tobie, co się stało?- zdziwienie
nie opuszczało twarzy bruneta.
- Odreagowuję- starała się uspokoić.
- To całe zajście z Ino- uśmiechnął
się, twierdząc, że ją rozumie.
- Nie- zanegowała od razu- cały
dzisiejszy dzień- przestała się śmiać- ponieważ dzisiejszy dzień był jednym z
tych, który chciałbym wymazać z pamięci. Prócz wieści o przeszczepie Mami, całą
resztą diabli mogą wziąć.
0 .:
Prześlij komentarz