2011/01/07

#009 - Cały dzień diabli mogą wziąć!

- Wzywałaś mnie, dr Haruno?- usłyszała wołanie kolegi z pracy.
Wychodziła akurat ze stołówki.
- Tak, dr. Tarada- uśmiechnęła się widząc nadchodzącego chirurga ogólnego- oto pańska nowa pacjentka, ta ciężarna z wypadku samochodowego.
- Czy wypadki nie podlegają pod chirurgię urazową?- siwiejący mężczyzna nieśmiało wyciągną rękę po kartę, którą podawała mu Sakura.
- Ma zapalenie woreczka żółciowego, a to nie moja działka.
- Robiłaś ten zabieg dziesiątki razy, czemu nie chcesz zrobić tym razem?- ciągnął mężczyzna.
Czuła jak krew zaczyna się w niej gotować, nie miała najmniejszej ochoty operować Karin. Nie, kiedy Sasuke był przy niej i to do niego będzie musiała iść po operacji.
- Zapalenie woreczka żółciowego nie podlega pod chirurgię urazową- powtórzyła- mam ci to przeliterować?
- Nie, nie musisz- wystraszył się morderczego spojrzenia Haruno.
- W takim razie zaprowadzę cię- uśmiechnęła się pogodnie.
„Cóż za zmiana nastroju” przemknęło mężczyźnie przez myśl. I miał rację, na samą myśl o oddaniu pacjentki humor Haruno momentalnie się poprawił.

Weszli do sali, w której leżała Karin. Przy łóżku, wciąż, siedział Sasuke.
- Karin, oto twój nowy lekarz- powiedziała od razu Haruno- dr Tarada.
- Jak to nowy lekarz?- zdziwiła się czerwonowłosa, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Masz zapalenie woreczka żółciowego- ciągnęła dalej Sakura- trzeba go zoperować.
- Dlaczego ty go nie zrobisz?
- Laparoskopowe usunięcie pęcherzyka żółciowego należy do obowiązków chirurga ogólnego- uśmiechnęła się lekko.
- A ty nim nie jesteś- stwierdziła Karin.
- Nie, nie jestem. Przykro mi, Karin- nie zwracała uwagi na wzrok Sasuke- przyjdę jutro do ciebie, sprawdzić jak się czujesz- uśmiechnęła się do czerwonowłosej. Wyszła.
Na korytarzu spotkała Hinatę, która tak samo jak ona kończyła zmianę.
- Jak ci minął dzień?- spytała brunetka.
- Od kiedy wrócił Sasuke, nie ma dnia, kiedy by moje życie nie wywróciło się do góry nogami, a potem znowu nie wróciło do pionu. I potem znowu…
- Sakura!- za ich plecami rozległ się obydwóm znany głos.
- Widzisz, znowu się wywraca- szepnęła do przyjaciółki- a dopiero, co wróciło do pionu- dodała panicznie- tak?- odwróciła się do Sasuke- o co chodzi?
- Jak mogłaś oddać Karin obcemu lekarzowi?- odparł z wyrzutem, podchodząc bliżej.
- Gdybym była na nocnej zmianie i tak dostałaby innego lekarza- skrzyżowała ręce na piersiach.
- Ale jednak wypadło na ciebie.
- Jestem chirurgiem urazowym, nie ogólnym. Zapalenie woreczka żółciowego to nie moje zajęcie.
- Zaufała ci, powinnaś się nią zająć- zaczął gestykulować wskazując prawą ręką na salę, w której leżała jego przyjaciółka.
- Słuchaj, kolego- podeszła bliżej, układając ręce wzdłuż ciała i zaciskając pięści- chyba tego jeszcze nie wiesz, więc cię oświecę- spojrzała agresywnym wzrokiem w oczy bruneta- pacjentom tylko się wydaje, że mają prawo do wyboru lekarza. Rzeczywistość jest inna. Każdy z lekarzy przywłaszcza sobie te ciekawe przypadki, a te nudne zostawia innym. A tak się akurat składa, że twoja przyjaciółka jest przypadkiem nudnym jak flaki z olejem.
Nie słysząc odpowiedzi, odwróciła się i zamierzała dołączyć do przyjaciółki.
- Jesteś okrutna- usłyszała oschłe oskarżenie Sasuke.
- Ja jestem okrutna?- ponownie obróciła się w stronę bruneta- to ja jestem okrutna, tak?- zaczęła się unosić- spójrz lepiej w lustro, panie wielkie serce, zostawiający dziewczyny bez żadnego wyczucia.
- To cię tak dręczy- bardziej stwierdził niż spytał.
- Tak- rzuciła pospiesznie- to mnie tak dręczy- zaczęła się robić coraz bardziej nerwowa- ponieważ gdyby nie ty, dzisiaj byłabym miłym i sympatycznym lekarzem, który cieszy się z cholernego, nudnego zapalenia woreczka żółciowego- podniosła głos- ale po twoim bezdusznym zerwaniu stałam się zimną suką bez serca- nie zwracała uwagi na to czy mają widownię czy też nie- więc to, że twoja przyjaciółka została oddana przez zaufanego lekarza, chociaż w ogóle mnie nie zna- zaśmiała się ironicznie- to tylko i wyłącznie twoja wina!- krzyknęła z wyrzutem.
Odwróciła się na pięcie i odeszła nerwowym krokiem, zostawiając zmieszanego bruneta za sobą.
- Idziemy do domu?- spytała przyjaciółkę, która tak samo jak reszta szpitalnego personelu patrzyła zszokowana na zaistniałą sytuację.
- J-jasne- odpowiedziała niepewnie brunetka, otrząsając się z wstrząsu, jakiego właśnie doznała. Owszem widywała Sakurę w stanie, kiedy tryskała negatywną energią, ale nigdy aż tak. Tym razem była jak wulkan, który o mało, co nie wybuchł- wszystko dobrze?- spytała, gdy obie doszły do dyżurki.
- Widzisz o tym właśnie mówiłam- zaczęła podchodząc jak najprędzej do umywalki. Odkręciła zimną wodę i przemyła nią twarz- dzisiaj to już czwarty raz. Jeżeli w takim tempie moje życie będzie się wywracało do góry nogami i z powrotem to za niedługo chyba dostanę jakiejś nerwicy czy innego cholerstwa. A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze?- spojrzała z bólem w oczach na Hinatę. Nie czekała na odpowiedzieć, bo wiedziała, że Hyuuga i tak czeka na jej słowa- Karin straciła dziecko, a ja się popłakałam. Ale nie, dlatego, że je straciła. Dlatego, że jej następne dziecko może być Sasuke!- wyciągnęła z szafki ręcznik.
- Zaraz, chwila- Hinata zerwała się z ławki, na której siedziała- płakałaś, dlatego, że byłaś zazdrosna.
- Nie byłam zazdrosna- zaprzeczyła oburzona różowłosa.
- Bałaś się, że Sasuke może mieć dziecko, którego nie urodzisz ty. To zazdrość- wyjaśniła siadając powrotem na ławkę.
- Nie byłam zazdrosna- powtórzyła dobitniej Sakura wycierając twarz w ręcznik.
- To dlaczego płakałaś?- spytała podejrzliwe brunetka.
- Nie wiem- uspokoiła się trochę, siadając obok przyjaciółki i trzymając ręcznik kurczowo w obu rękach- nie mam bladego pojęcia.
- A mi się wydaje, że wiesz tylko nie chcesz się do tego przyznać sama przed sobą- powiedziała spokojnie i z powagą Hyuuga.
- Skąd ten pomysł?!- krzyknęła oburzona.
- Przed chwilą sama to powiedziałaś!
- Że niby co takiego?!
- Popłakałaś się przez myśl, że kolejne dziecko Karin może być Sasuke!
Zapadła cisza. Przerażała ją prawda, którą Hinata jej wykrzyczała. Prawda, którą sama starała się przed sobą zataić.
- Sama nie wiem, dlaczego napadła mnie taka myśl i dlaczego w ogóle tak mnie zabolała- wymamrotała- od momentu, kiedy zobaczyłam go po tych ośmiu latach nie potrafię zrozumieć sama siebie.
- Może powinnaś dać wam jeszcze jedną szansę- zasugerowała delikatnie brunetka.
- Nie- odparła- tak jak osiem lat temu, tak i teraz ten związek by się rozpadł. A ja nie wytrzymam kolejnej porażki- spuściła wzrok, wpatrując się w ręcznik- nie będę w stanie pozbierać się w ciągu kilku godzin jak za pierwszym razem.
- Kilka godzin?- ton Hinaty pobrzmiewał gdzieś pomiędzy drwiną a zaskoczeniem- do tej pory się nie pozbierałaś. Może i przestałaś płakać, ale na pewno się nie pozbierałaś.
- Pozbierałam się- sprzeciwiła się zdaniu przyjaciółki- i wszystko było w porządku do czasu aż znowu nie wlazł ze swoimi buciorami do mojego życia.
- Dlaczego uważasz, że ten związek nie miałby przyszłości?
- Ponieważ oboje jesteśmy uparci i żadne z nas nie zrezygnuje ze swoich marzeń dla miłości- wstała kierując się do swojej szafki.
- Już raz byłaś w stanie rzucić dla niego wszystko…- nie skończyła.
- No właśnie!- prawie krzyknęła, przerywając przyjaciółce- byłam w stanie zrezygnować dla niego ze swoich marzeń, ale on nie potrafił tego zrobić. Postanowił zostać karateką i tą decyzją wykluczył mnie ze swojego życia- poczuła jak łzy napływają jej do oczu- dlaczego znowu to ja mam się poświęcać? A skąd mogę mieć pewność, że kiedy ja rzucę dla niego wszystko on znowu mnie nie zostawi i nie wyjedzie w siną dal?!- słone łzy zaczęły spływać jej po policzkach- nie tym razem- zacisnęła mocno zęby- jestem panią samej siebie i nikomu nie powierzę swojego losu. Nikomu.

- Masz jakieś plany na dziś?- spytała Hinata, kiedy obie jechały do domu.
- Nie specjalnie- odpowiedziała uśmiechając się.
Obie starały się zapomnieć o rozmowie z dyżurki, zmieniając temat na jakikolwiek inny.
- To przyszykuj kilka starych filmów i wpadniemy do ciebie z dziewczynami- rzuciła bezpośrednio brunetka.
- Starych to znaczy, jakich?
- „Kotka na gorącym, blaszanym dachu”, „Casablanca”- zaczęła wymieniać potencjalne tytuły.
- Czyli stare, amerykańskie romanse- sprecyzowała różowłosa- w takim razie podwieź mnie do sklepu- rzuciła bez pardonu.

Miała już prawie wszystko przygotowane na przybycie przyjaciółek. Stare filmy, obowiązkowo, leżały już przyszykowane przy odtwarzaczu DVD. Na stole stało pięć szklanek do long drinków, miska pełna chipsów i druga z popcornem. Po środku stał półmisek z owocami. W lodówce chłodziła się wódka, z której miały później powstać drinki oraz dwa soku pomarańczowe i dwa jabłkowe. Na kuchence gazowej stał garnek ze spaghetti gotowym do zjedzenia, ulubione danie dziewcząt z czasów, kiedy wszystkie były nastolatkami i organizowały sobie podobne spotkania.
W momencie, kiedy Sakura skończyła przygotowywania rozległ się dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy powędrowała je otworzyć, aby przywitać przyjaciółki.
- Jesteśmy!- rzuciła uradowana Hinata trzymając w rękach duże naczynie żaroodporne z ulubioną sałatką Sakury.
- Czy to sałaka z surimi?- Haruno spojrzała zdziwiona na potrawę.
- Twoje ulubione- uśmiechnęła się brunetka wymijając przyjaciółkę.
- Nie wiedziałam, co dokładnie do jedzenia przynieść-zaczęła Temari, która weszła zaraz za Hinatą- więc przyniosłam wam sake mojego ojca- uśmiechnęła się szeroko pokazując Sakurze dwie litrowe butelki trunku.
- Ale będziemy miały libacje- rzuciła z sarkazmem, jednocześnie się śmiejąc różowłosa- a gdzie Ino i TenTen?- spytała po chwili.
- TenTen nie może, ma dzisiaj służbę, A Ino dzwoniła przed chwilą i mówiła, że się spóźni jakieś dziesięć minut, bo musi jeszcze coś załatwić. Powiedziała, że mamy zacząć bez niej- z kuchni dobiegł je głos Hinaty.
- W porządku- zamknęła za blondynką drzwi, po czym dołączyła do przyjaciółek w kuchni- to ja sobie coś zjem- podeszła z szyderczym uśmiechem do sałatki przygotowanej przez Hinatę.
- Włącz film- rzuciła brunetka, zdzieliwszy Sakurę po rękach- Temari zanieś to na stół- podała blondynce naczynie z sałatką. Sama wzięła się za nakładanie Spaghetti do półmiska, który stał na kuchennym blacie.
- Dyktator- mruknęła żartobliwie Sakura, kiedy razem z Temari kierowały się do salonu.
- Słyszałam to!- krzyknęła brunetka.
- Dyktator z dobrym słuchem- zaśmiała się blondynka.

Pierwszym filmem, jaki zaczęły oglądać był „Kotka na rozgrzanym, blaszanym dachu”. Jeszcze napisy początkowe nie dobiegły końca, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- To pewnie Ino- rzuciła Sakura, z ustami pełnymi sałatki.
- Ja otworzę- Hinata wstała, odkładając talerz ze spaghetti i podeszła do drzwi- co się stało?- zdziwiła się widząc łzy przyjaciółki.
Wprowadziła ją do salonu gdzie Sakura i Temari mogły zobaczyć, w jakim stanie jest ich przyjaciółka.
- Ino!- krzyknęła zdziwiona Sakura odkładając talerz na stół i podchodząc do przyjaciółki- co się stało?
- Jestem w ciąży- szlochała Yamanaka.
- To chyba dobrze, prawda?- uśmiechnęła się Hinata na wieść o tym iż jej przyjaciółka spodziewa się dziecka.
- Chouji mnie zostawił- uśmiechy i radość z ciąży Ino minęły. Na ich miejscu pojawiły się wściekłość, irytacja i chęć mordu tego, który porzucił ciężarną narzeczoną.
- Hinata pożyczam twój wóz- rzuciła do brunetki, po czym chwyciła torebkę przyjaciółki, którą ta położyła na stoliku w przedpokoju.
- Co robisz?- zdziwiła się Hyuuga, kierując Ino na kanapę.
- Wybieram się na przejażdżkę- wściekła trzasnęła za sobą drzwiami.
Wsiadła do samochodu, który brunetka zaparkowała na jej podjeździe i rozpoczęła poszukiwanie kluczyków wertując całą zawartość torebki brunetki.
- Powinna kupić sobie kopertówkę- syknęła pod nosem coraz bardziej rozdrażniona.
Nagle drzwi od strony pasażera otworzyły się, a na siedzenie wskoczyła Hinata.
- Temari mówiła, że są u nich- powiedziała, dając znać Sakurze, że jedzie z nią.
- Nareszcie!- krzyknęła wyciągając z torebki to, czego tak szukała.
Włożyła kluczyk do stacyjki i przekręciła. Zmieniła bieg na wsteczny, po czym nie zważając na to czy ktoś nie nadjeżdża ruszyła wykręcając samochodem w stronę dzielnicy gdzie mieszkali Nara. Ponownie zmieniając bieg, tym razem na tak zwaną jedynkę, ruszyła z piskiem opon spod domu. Po chwili znajdowała się już na głównej drodze.

Siedzieli spokojnie w salonie przyjaciela, kiedy drzwi do jego domu otworzyły się z wielkim hukiem omalże nie wyłamując framugi. W progu stała Sakura, a za nią Hinata. Obie z chęcią mordu wypisaną na twarzy, jednak ta pierwsza była bardziej niebezpieczna. Wszyscy znali jej niepohamowany temperament i wybuchowość.
- Gdzie on jest?!- krzyknęła wściekle.
- Sakura uspokój się- rzucił Sasuke zagradzając Haruno drogę.
- Ciężarna kobieta, którą zostawił jest moją przyjaciółką! Nie uspokoję się!- odepchnęła bruneta- gdzie on jest?!- ponowiła swoje pytanie.
- W łazience- odpowiedział obojętnie Naruto, siedząc na kanapie.
Bez słowa ruszyła ku korytarzowi, z którego wchodziło się do łazienki. Zaraz za nią pędem ruszył Sasuke.
Otworzyła drzwi z takim samym hukiem jak te frontowe.
Chouji, stojący nad umywalką, zdążył jedynie odwrócić się w jej stronę.
- Ty gnoju!- krzyknęła zaciskając prawą rękę w pięść i zamachnąwszy się uderzyła mężczyznę z całej siły w twarz.
- Sakura!- Sasuke chwycił ją za ramiona- uspokój się!
Chwilę później do łazienki przybiegła pozostała trójka z salonu.
- Fajnie tak wymigać się od odpowiedzialności, hę?- nie zwracała uwagi na słowa bruneta i szarpała się z całych sił- zostawić ciężarną kobietę, niech sobie radzi sama!
- Złamałaś mi nos- rzucił Akamichi z wyrzutami, zasłaniając nos ręką.
- To wciąż za mało- wyrwała się na moment z uścisku Sasuke. Jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić, brunet ponownie mocno ją chwycił, tym razem w pasie.
- Powiedz jej- rzekł spokojnie do Choujiego.
- Powiedzieć, o czym?- uspokoiła się trochę.
- Z początku przeraziłem się perspektywą bycia ojcem- spojrzał na dłoń umazane od krwi z nosa.
- To zdążyłam zauważyć- syknęła.
- Chouji chce wrócić do Ino- rzucił Naruto stojący za plecami Uchihy.
- Wyjdźcie wszyscy- rzekła spokojnie wyrywając się z objęć bruneta.
- Nigdzie się nie ruszam- zaśmiał się blondyn- jak znowu mu przywalisz chcę to widzieć.
- Powiedziałam wyjdźcie!
- W razie jakby znowu biła to krzycz- zaśmiał się blondyn, po czym powędrował za swoją narzeczoną.
- Tylko łazienki mi nie zdemolujcie- powiedział posępnie Shikamaru i skierował się tak jak Uzumaki i Hyuuga do salonu. Sasuke nie powiedział nic, po prostu wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- Usiądź- poleciła Choujiemu, wskazując brzeg wanny.
Posłusznie wykonał jej polecenie.
- Pokaż- chwyciła go za podbródek i zadarła do góry, chcąc obejrzeć dokładnie szkodę, jakiej dokonała- będę musiała ci go opatrzyć- podeszła do umywalki i z szafki nad nią wyciągnęła prowizoryczną apteczkę przyjaciół. Otworzyła ją i zaczęła wyciągać wszystkie najpotrzebniejsze opatrunki.
- Po co to robisz?- spytał z przekąsem Akamichi.
- Jak byś nigdy nie zauważył, ja nie przepraszam- zaczęła po chwili ciszy, jaka nastała- nie wiem, czemu po prostu nie przepraszam.
- Czyli to, że opatrzysz mi nos, który wcześniej złamałaś, ma być formą przeprosin? Dziwna jesteś- wciąż posługiwał się sarkazmem.
- Przepraszam, jasne!?- rzuciła w końcu- złamałam ci nos, przykro mi z tego powodu. Ale kiedy Sasuke mnie zostawił Ino była przy mnie. Wiem, że gdyby nie fakt, że tak po prostu wyjechał zrobiłaby na moim miejscu to samo- podeszła do niego z mokrą gazą, i delikatnie zaczęła ścierać krew z jego twarzy- po za tym ona jest w ciąży- spojrzała z bólem w oczach na szatyna- wiesz, że za duży stres w pierwszych tygodniach ciąży może spowodować poronienie.
- Co?!- krzyknął zdziwiony, zrywając się na równe nogi- muszę uciekać, na razie- rzucił, po czym wybiegł z łazienki.
Zdziwiona nagłym zachowaniem Chouji’ego, wciąż siedziała z ręką wyciągniętą na wysokości, gdzie przed chwilą była twarz jej przyjaciela. Kilka sekund po wybiegnięciu Akamichi’ego do łazienki wszedł Sasuke.
- Co mu się stało?- spytał zdziwiony.
- Powiedziałam mu, że duży stres w pierwszych tygodniach ciąży może spowodować utratę dziecka. A on wybiegł- uśmiechnęła się sama do siebie. Jednym zdaniem wymusiła na Choujim, aby pobiegł na spotkanie z ukochaną- i zanim zdążyłam dość do sedna sprawy on już wyszedł- zaśmiała się cicho- chyba poszło mi lepiej niż bym chciała- zaczęła śmiać się coraz głośniej. Wciąż stała plecami do niego.
- A tobie, co się stało?- zdziwienie nie opuszczało twarzy bruneta.
- Odreagowuję- starała się uspokoić.
- To całe zajście z Ino- uśmiechnął się, twierdząc, że ją rozumie.
- Nie- zanegowała od razu- cały dzisiejszy dzień- przestała się śmiać- ponieważ dzisiejszy dzień był jednym z tych, który chciałbym wymazać z pamięci. Prócz wieści o przeszczepie Mami, całą resztą diabli mogą wziąć. 

0 .:

Prześlij komentarz