2011/03/02

#010 - Plany

Lipiec, czas letnich wakacji dla wszystkich uczniów. Czas wyjazdów, letnich szaleństw i imprez na plaży.
Dla niektórych był to po prostu okres czasu, jak każdy inny, kiedy trzeba iść do pracy. Zarobić na utrzymanie…

Od jej ostatniej rozmowy z Sasuke minęły prawie dwa tygodnie i cieszyła się z tego. Owszem widywała go w szpitalu, kiedy przychodził w odwiedziny do Mami czy do swojej przyjaciółki Karin, jednak nie zamieniła z nim ani jednego słowa. Za wszelką cenę starała się go unikać. Od momentu, kiedy wrócił w jej życiu i tak wystarczająco dużo się pomieszało. Za dużo. Czuła się o wiele lepiej, kiedy była święcie przekonana, że nigdy nie wróci.
Jej idylla dobiegła końca, kiedy będąc na izbie przyjęć musiała ściągnąć szwy jednemu z wcześniejszych pacjentów.
- Witam- podeszła do jego łóżka, patrząc cały czas w kartę pacjenta, trzymaną przez siebie w ręku.
- No cześć- odpowiedział, uśmiechając się szeroko- jak mija dzień?
- Dobrze, dziękuję- przybrała obojętny ton, wciąż patrząc w kartę. Zupełnie jakby miała z niej wyczytać coś, czego nie wiedziała- więc dzisiaj ściągamy szwy- uśmiechnęła się, pisząc coś w karcie.
- Ta, chyba tak.
- W takim razie proszę do zabiegowego- odwróciła się na pięcie i skierowała się do gabinetu, w którym miała ściągnąć szwy Sasuke.

- Słuchaj- zaczął, kiedy po kolei wyciągała spoiwa, którymi zszyła jego ranę- zaczął się czas letnich wakacji, myślałem że moglibyśmy gdzieś pojechać.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Wszyscy- dodał szybko, nie chcąc, aby źle go zrozumiała- rozmawiałem już z Ino i Choujim, są za. Temari i Shikamaru również. Do wieczora Naruto ma mi dać znać czy on i Hinata też jadą. Więc zostałaś tylko ty- wytłumaczył.
- Niestety, letnie wakacje są dla uczniów, nie dla pracujących ludzi- wyjaśniła wyciągając kolejny szew.
- A jednak inni pracujący ludzie są gotowi do wyjazdu załatwiając sobie wolne- uśmiechnął się szeroko, starając się zignorować ból.
- Nie jestem jak inni pracujący ludzie. To, że poproszę o urlop nie znaczy, że go dostanę- starała się jakoś wywinąć z wyjazdu. Nie miała najmniejszej ochoty na jakikolwiek wyjazd z Sasuke. Nie ważne ile osób jeszcze miało jechać, nie miała najmniejszej ochoty jechać z nim gdziekolwiek- jestem chirurgiem- ciągnęła- wybrałam zawód, w którym najważniejsze jest ratowanie życia, a wyjazd może oznaczać czyjąś śmierć.
- W tym szpitalu jest wielu chirurgów, którzy w ciągu tego jednego tygodnia mogą ratować życie zamiast ciebie- uśmiechnął się, starając się namówić Sakurę na zmianę zdania.
- Zaraz po Tsunade, jestem tutaj najlepszym chirurgiem. Nikt nie ratuje życia tak jak ja- rzuciła z cwaniackim uśmiechem.
- Ale jesteś pewna siebie- zaśmiał się, szybko uśmiech znikł z jego twarzy kiedy wyciągnęła kolejny szew- może jednak zrobisz sobie wolne- jego ton brzmiał niemal błagalnie.
- Przykro mi, ale nie dostanę urlopu- wyciągnęła ostatni szew, wykonała pozostałe czynności i zakleiła zagojoną ranę plastrem- to wszystko, do widzenia- wyszła.
Była zimna i oschła i na chwilę obecną to jej najbardziej odpowiadało. Jeśli chciała wymazać ze swojego życia jego osobę, musiała się tak zachowywać. Musiała pokazać im obojgu, że między nimi nic już nie ma. Przede wszystkim musiała to pokazać sobie.

- Słyszałaś o wyjeździe?- do dyżurki weszła Hinata- już nie mogę się doczekać tego wolnego- położyła się na ławce, przeciągając się jak kotka- wracam właśnie od szefowej.
- Czyli ty i Naruto też jedziecie- stwierdziła ściągając fartuch i wieszając go swojej szafce.
- A jednak słyszałaś?- spojrzała na przyjaciółkę- i jak nastawienie przed tygodniem spędzonym z dala od szpitala?
- Nijakie- odpowiedziała obojętnie- nie jadę.
- Dlaczego?- zdziwiła się, zrywając się do pozycji siedzącej.
- Tsunade nie da mi wolnego- odpowiedziała ściągając kolejną część garderoby, bluzkę.
- Na pewno ci da- sprzeciwiła się brunetka- przyznaj się, że po prostu nie chcesz z nami jechać.
- To nie tak- starała się obronić.
- To jak? Znowu chodzi o Sasuke?- spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę. Nie słysząc odpowiedzi kontynuowała- zachowujesz się jak rozwydrzona nastolatka, która za wszelką cenę chcę omijać swojego byłego bez względu na to czy straci przyjaciół czy nie. Podobno wszystko sobie wyjaśniliście, a ty dalej upierasz się przy tym, że nic nie jest w porządku. Dorośnij w końcu i zdecyduj się jak jest- wstała i wyszła do swojej dyżurki, aby się przebrać.
Siedziała zapatrzona w jeden punkt, rozmyślając o słowach Hinaty. Może i miała rację, faktycznie wszystko sobie wyjaśnili a ona wciąż twierdziła, że nic nie jest tak jak być powinno. Skakali sobie do gardeł, zdarza się najlepszym przyjaciołom, więc dlaczego ich przypadek miał być wyjątkiem? Wzięła głęboki oddech, po czym wstała i ubrała z powrotem bluzkę. Wyszła na korytarz, po czym skierowała się do gabinetu swojej przełożonej.
Zapukała trzy razy, po czym nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia.
- Tsunade-sama- kiwnęła głową.
- Sakura?- zdziwiła się- co cię do mnie sprowadza?
- Chciałabym prosić o wolne- rzuciła najszybciej jak potrafiła.
- Ty wolne?- zdziwienia Tsunade nie było końca- od kiedy tu pracujesz ani razu nie przyszłaś prosić o urlop. Co cię do tego skłoniło?
- Razem z przyjaciółmi planujemy wyjazd- uśmiechnęła się słabo.
- Czyli prosisz o tydzień urlopu w tym samym czasie kiedy Hyuuga Hinata.
- Zgadza się.
Wyciągnęła z szuflady plik kartek, położyła je przed sobą i zaczęła wypełniać jeden z arkuszy.
- Podpisz tutaj- podała Haruno kartkę i długopis, wskazując równocześnie nim rubryczkę, w której Sakura powinna zostawić swój podpis.
Nakreśliła szybko swoje nazwisko, po czym odłożyła długopis na biurko.
- To wszystko- blondynka pochwyciła kartkę i włożyła ją do biurka- możesz już iść.

Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Pomimo swoich wcześniejszych decyzji postanowiła jednak wybrać się na ten wyjazd razem z Sasuke.
- Jadę- rzuciła widząc brunetkę wychodzącą z dyżurki pielęgniarek.
- Poważnie?- zdziwiła się- czy sobie ze mnie żartujesz?
- Czy ja kiedykolwiek sobie z czegoś żartowałam?- odpowiedziała pytaniem na pytanie- z resztą nie ważne. Masz rację, zachowuję się jak rozwydrzona dziewucha, która powinna w końcu dorosnąć i przeżyć fakt, że ona i jej były mają tych samych przyjaciół i brak kontaktów całkowicie nie wchodzi w grę- wzruszyła ramionami- tak, więc dorosłam i postanowiłam jechać razem z wami.
- Przykro mi, że musiałam ci to uświadomić tak dobitnie- uśmiechnęła się lekko do różowłosej.
- Cóż lepiej tak niż wcale- ponownie wzruszyła ramionami.
- Dzisiaj około ósmej wpadniemy do ciebie i obgadamy wszystko- rzuciła- muszę lecieć, obiecałam dzisiaj rodzicom, że do nich przyjadę zaraz po pracy.
- Jasne, to do zobaczenia- uśmiechnęła się.
- Pa- odwróciła się na pięcie i pognała w stronę wyjścia.
Wolnym krokiem kierowała się do wyjścia, kiedy usłyszała znajomy głos, który ją wołał.
- Sakura- trzymał ręce w kieszeni spoglądając na nią z szelmowskim uśmiechem- podwieźć cię?
- Jasne- uśmiechnęła się serdecznie przypominając sobie słowa Hinaty. „Dorośnij w końcu”. Tak dorośnij i zacznij żyć z tym, że on znowu jest w twoim życiu.
- Cóż za zmiana nastroju- odwzajemnił uśmiech- znowu miałaś zły dzień?- podszedł do niej, dorównując jej kroku.
- Można to tak nazwać- kiedy drzwi na zewnątrz otworzyły się zastała ich ulewa- cóż zapowiadało się na przyjemny, ciepły dzień- posłużyła się ironią.
- Cały dzień było parno, można się było tego spodziewać- uśmiechnął się- ja tam lubię deszcz, przydaje się po całym dniu upałów.
- Ta, co racja to racja- zgodziła się z nim.

Drogę do samochodu przemierzyli w ciszy, uciekając przed deszczem, zupełnie jakby mogli przed nim uciec.
Wzrokiem wyszukiwała znajomego samochodu, którym już raz miała okazję jechać, jednak nigdzie nie potrafiła go dostrzec.
- Tutaj- rzucił Sasuke podchodząc do jedynego sportowego samochodu na parkingu.
- Co to za ustrojstwo?- zdziwiła się widząc maszynę, do której miała wsiąść.
- To się nazywa samochód- zaśmiał się.
- Wiem, że to samochód, ale ten konkretnie wygląda jakbyś wyjechał nim prosto z fabryki dla samobójców.
- Tylko, dlatego, że samochód jest sportowy i szybki to od razu znaczy, że jest zabójczy?- spytał podchodząc do drzwi od strony pasażera, które po chwili stanęły otworem. I to dosłownie, stanęły – nie otwierały się jak w zwyczajnym samochodzie, który można zobaczyć na ulicy.
- Dlaczego nie przyjechałeś tym samochodem, którym odwoziłeś mnie od Shikamaru?- spytała zlękniona wślizgując się na siedzenie pasażera, które dziwnym sposobem przypadło jej do gustu.
- Bo jest u mechanika- zamknął drzwi i po chwili znalazł się na miejscu kierowcy.
- Rozbiłeś go- stwierdziła ironicznie.
- Nie ja, mój brat- odpowiedział zapalając silnik, którego dźwięk spodobał się Haruno, pomimo iż nie specjalnie przepadała za szybkimi samochodami.
- Itachi jest w mieście?- zdziwiła się- myślałam, że wyjechał do Stanów.
- Wyjechał- odpowiedział- i przyjechał jakieś półtora tygodnia temu na rocznicę ślubu rodziców, trzy dni temu pożyczył mojego Chevroleta i rozwalił go wpadając nim do rowu.
- Nic mu się nie stało jak mniemam. Inaczej trafiłby pod moje skrzydła- spojrzała na bruneta.
Podobała się jej jego powaga i skoncentrowanie, kiedy spoglądał na drogę prowadząc.
- Ta, tyle dobrze- burknął- jeszcze tego by brakowało, żeby wylądował w szpitalu i przysporzył rodzicom zmartwień w czasie przygotowań do rocznicy.
- Ile to już lat twoi rodzice są razem?
- Trzydzieści- odpowiedział machinalnie.
- Perłowe gody- podsumowała.
- Zgadza się- uśmiechnął się spoglądając na nią.
- Patrz na drogę- skarciła go- bo zamiast Itachiego ty przysporzysz rodzicom zmartwień. A kto cię poskłada, jeśli ja też wyląduje na stole operacyjnym.
- Tak jest!- zaśmiał się.
- Fajne to autko- powiedziała w końcu układając się wygodniej w fotelu- i jakie wygodne- powierciła się jeszcze trochę.
- Lamborhgini Aventador rzucił nazwę samochodu- podoba ci się?
- No cóż- rozejrzała się po wnętrzu- nie licząc tego, co powiedziałam wcześniej, to bardzo przytulne autko- uśmiechnęła się serdecznie.
Pomimo iż z zewnątrz wyglądała na rozluźnioną i skorą do rozmowy z nim w środku szargały nią nerwy, ciśnienie znacznie podskoczyło. Starała się opanować oddech, aby był równomierny. Za żadne skarby nie chciała wyjść na zdenerwowaną, miała być opanowana jak na dorosłą kobietę przystało, kiedy przychodziło jej jechać ze swoim byłym.
- Nie szkoda ci pieniędzy na takie gadżety? Znaczy się, co to za różnica czy będziesz jechał tym autem czy zwykłą Toyotą, czy Mitsubishi, którym jeżdżą przeciętni mieszkańcy tego kraju?- wyjaśniła.
- Ubóstwiam rzadkie samochody. Cieszy mnie ich widok, kiedy otwieram garaż i widzę tam gabloty, za którymi ludzie się oglądają.
- Czyli jesteś swojego rodzaju koneserem sztuki samochodowej- zaśmiała się- a co z tym rozbitym autem? Nie wyglądała na aż tak rzadkie.
- To, że lubię niespotykane zazwyczaj modele nie znaczy, że tyko takie kupuję- na obwodnicy skręcił na zjazd, który prowadził do tej dzielnicy miasta, w której mieszkała Haruno.
- Przyjedziesz dzisiaj razem z resztą?- spytała, w końcu nie przekazała mu wiadomości o tym, że jedzie z nimi.
- Gdzie?- zdziwił się nie wiedząc, o co chodzi różowłosej.
- Hinata was wszystkich wprosiła. Macie wpaść o ósmej i obgadać wszystkie sprawy co do wyjazdu- uśmiechnęła się- w końcu do wyjazdu niecałe trzy dni.
- Dlaczego u ciebie, skoro nie jedziesz?
- No właśnie jadę- odpowiedziała tak jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem.
- Zmieniłaś zdanie- uśmiechnął się szeroko.
- Hinata mnie przekonała. Stwierdziła, że jak każdy normalny dorosły powinnam zrobić sobie czasem wolne- skłamała. Co innego miała mu powiedzieć? Że Hyuuga wyperswadowała jej dziecinne zachowanie i dlatego postanowiła jednak pojechać. Żeby nie wyjść na wciąż unoszącą się dumą nastolatkę, która za nic nie chce dzielić wyjazdu ze swoim byłym. Żeby przekonać samą siebie, że pomiędzy nimi nie ma już nic prócz przyjaźni.
- Cieszę się, że pojedziesz z nami- spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.
- Patrz na drogę- skarciła go- tak jak też się cieszę- powiedziała, kiedy odwrócił wzrok powrotem na drogę.
Zatrzymał się pod jej domem.
- To do zobaczenia o ósmej- uśmiechnął się do niej, kiedy wysiadała.
- Pa- rzuciła na odchodnym kierując się ku bramce.
Zamknęła za sobą drzwi na klucz i wypuszczając całe powietrze zalegające jej w płucach, oparła się o nie. Ta krótka przejażdżka naprawdę dużo ją kosztowała. Ściągnęła buty rzucając je gdzieś pod ścianę i zostawiła klucze na stoliku w przedpokoju, po czym weszła w do salonu. Włączyła wieżę stereo tak głośno jak to było tylko możliwe i powędrowała na górę do łazienki. Zostawiła drzwi otwarte, aby słyszeć muzykę dobiegającą z dołu. Napuściła do wanny gorącej wody ze swoim ulubionych płynem, po czym ściągnęła ubrania i weszła do przygotowanej kąpieli. Podśpiewując pod nosem Elvisa Presleya, którego hity leciały z jej wieży rozkoszowała się gorącą wodą. Nie chciała żadnego szybkiego zimnego prysznica, który by ją obudził. Potrzebowała gorącej i długiej kąpieli, która pozwoliłaby jej wszystko przemyśleć. Na nowo i na spokojnie.
Ona i Sasuke byli przyjaciółmi, i nic po za tym. Wyjaśnili sobie to wszystko, a mimo to ona wciąż nie wiedziała, co ze sobą zrobić, kiedy on znajdował się w pobliżu. Ich sprzeczki nie były przez nią planowane. Nie chciała się z nim kłócić, jednak tak jakoś samo zawsze wychodziło. Zawsze powiedział coś, co ją drażniło i sprawiało, że chwilę później spokojna, przyjacielska rozmowa zamieniała się w prawdziwą burzę, której nikt nie potrafił okiełznać. Jednak jakby się temu przyjrzeć, to Sakura zawsze wybuchała gniewem chcąc pokazać brunetowi, że nie jest tą samą słodką dziewczynką, którą zostawił osiem lat wcześniej. Możliwe, że te wszystkie kłótnie wywoływała ona. Nieświadomie, ale jednak ona.
Kiedy ją zostawił, wypłakała tyle łez ile była w stanie, zadzwoniła do niego, spokojnym głosem powiedziała, że nic jej nie jest i tak po prostu przeszła do normalnego porządku dnia. Z tą różnicą, że po jego zerwaniu zaczęła odgradzać od siebie przyjaciół rzucając się w wir nauki. Jej odosobnienie trwałoby ciągle gdyby nie to, że dała się namówić Naruto na imprezę u Shikamaru. Jednak jedno wyjście nie zmienia wszystkiego od tak. Co ją skłoniło do powrotu do przyjaciół? Powrót Sasuke?
Cokolwiek to było, była temu wdzięczna. Jak to określiła Ino, powróciła do życia. Znowu się uśmiechała i czuła się szczęśliwa. Pomimo waśni, jakie zdarzało się jej toczyć z Uchihą.
Obawiała się, że jej kłótnie z Sasuke mogły mieć związek z tym, iż pamiętała jak ją potraktował, a ona nie miała okazji mu się odpłacić. Nawet jednym obraźliwym słowem. Po prostu nie była w stanie. Teraz chyba nieświadomie starała się to nadrobić wykrzykując mu zakodowane wiadomości jak czuła się, kiedy tak po prostu przysłał jej ten cholerny bukiet groszków i nie pojawił się na spotkaniu. Jak czuła się, kiedy to przyjaciółki poinformowały ją, co znaczą te rzeczy, podczas gdy ona martwiła się, że coś mu się stało. Kiedy to od osób trzecich dowiedziała się o tym, że ją zostawił.
Woda stała się w końcu zimna, a ona wiąż leżała w wannie rozmyślając o osobie Sasuke. W końcu musiała się przyzwyczaić do jego obecności. Nie mogła udawać, że nie żywi do niego urazy. Powinna przestać żywić do niego urazę i nie udawać uśmiechniętej i szczęśliwej. Powinna przestać okłamywać samą siebie, że tak jest i naprawdę zacząć się szczerze uśmiechać i być szczęśliwą.
Wyszła z wanny i spuściła wodę z wanny, okryła się ręcznikiem i podeszła do umywalki spoglądając na swoje odbicie, w lustrze. Tak, zdecydowanie powinna zacząć zachowywać się jak kobieta a nie jak wiecznie obrażona nastolatka. Powinna przestać żywić urazę do całego świata za swoją historię i w końcu zacząć cieszyć się tym, co ma. Rodzicami, którzy kochali ją nad życie. Prawdziwymi przyjaciółmi, którzy pomimo jej ekscesów jej nie zostawili i wciąż byli w pobliżu. Pracą, którą wymarzyła sobie, jako mała dziewczynka. Życiem, które było marzeniem.

Punktualnie o ósmej do jej drzwi zapukali Hinata i Naruto.
- No hej- rzucił radośnie blondyn wchodząc do domu przyjaciółki, niczym do siebie- słyszałem, że jedziesz z nami na wakacje- rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- Ta, jadę- weszła do kuchni- czego się napijecie?
- Dla mnie kawę- krzyknął Naruto dopadając wieżę stereo.
- Mi wystarczy woda mineralna- rzuciła Hinata wchodząc do kuchni za przyjaciółką- cieszę się, że zdecydowałaś się z nami jechać- usiadła przy kuchennym stole.
- Dzięki tobie bym pewnie w ogóle nie poszła do Tsunade- postawiła przed przyjaciółką szklankę z wodą, o którą prosiła i usiadła na drugim krześle- gdybyś na mnie nie wyjechała to pewnie dalej bym żyła w przekonaniu, że za cholerę nie powinnam z wami jechać.
- Przykro mi, że musiałam ci to tak dobitnie wyjaśnić- uśmiechnęła się niepewnie brunetka.
Ich rozmowę przerwała im muzyka, która nagle poleciała z głośników wieży stereo. Hard Headed Woman Elvisa Presleya wypełniła dom Haruno. Po kąpieli nie ściszyła natężenia dźwięku w wieży, dlatego wszyscy troje wystraszyli się i podskoczyli na swoich miejscach starając się uspokoić.
Naruto, jako pierwszy doszedł do siebie i tanecznym krokiem w stylu lat pięćdziesiątych podszedł do stołu, przy którym siedziała jego narzeczona i przyjaciółka.
- Mogę prosić do tańca?- wyciągnął rękę do różowłosej.
- Chyba pomyliłeś partnerki- uśmiechnęła się.
- Ileż można tańczyć z tą samą kobietą- wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
- W sumie masz rację- odpowiedziała podając dłoń blondynowi, po czym oboje powędrowali w stronę salonu, zaczynając tańczyć coś na wzór jive’a pomiędzy wieżą stereo a stojącą do niej bokiem, kanapą.
Pierwszy raz od dłuższego czasu się tak nie śmiała jak podczas tego tańca połamańca. Jak niewiele jej było trzeba żeby znowu cieszyć się jak małe dziecko.
Rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Hinata wstała i poszła otworzyć. Sakura ciesząc się z tańca nie zwracała uwagi na gościa, który wszedł właśnie do jej domu. Kiedy jednak spojrzała w ową stronę od razu zamarła zaprzestając tańca.
- Sasuke- uśmiechnęła się nieśmiało czując rumienieć występujący jej na twarzy.
- Nooo, Sakura- jęczał blondyn- fajna piosenka właśnie leci- wyglądał jakby miał się popłakać, kiedy rozpoczęła się piosenka All shook up.
- Mi wystarczy- od razu skierowała się do kuchni, nie patrząc się w ogóle w stronę bruneta.

- Yuki?!- zdziwili się słysząc propozycję, jaką zapodał im Sasuke.
- Dwa lata temu kupiłem tam domek letniskowy- wyjaśnił- myślę, że to lepsze niż pobyt w hotelu, za który trzeba płacić.
- I co będziemy robić w ośnieżonych górach, w lipcu?- spytała ironicznie Ino.
- To samo co na plaży w Sunie, gdzie w tym czasie będzie tyle ludzi że palca nie wciśniesz- odpowiedziała Hinata- obijać się- uśmiechnęła się.
- W sumie to całkiem dobry pomysł- rzucił Choji.
- Zatem jedziemy do Yuki- zarządziła Temari.
- Niech będzie Yuki- Sakura uśmiechnęła się, że nie będzie musiała leżeć plackiem na plaży tylko, dlatego, że w ciągu dnia nie było innego zajęcia.

0 .:

Prześlij komentarz