2011/05/06

#012 - Kocham cię i nic na to nie poradzę

Bez słowa maszerowały do samochodu. Hinata pomimo wymówek, jakich nie szczędziła przyjaciółce widziała, że ta jest zdruzgotana. Dała się ponieść chwili i teraz właśnie tego żałowała. Miała spędzić cały tydzień ze swoim byłym. Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że po rozmowie, w której wyjaśnili sobie, że są wyłącznie przyjaciółmi teraz obściskiwali się na tylnym siedzeniu niczym para nastolatków.
Kochała Sakurę, były niczym siostry, była przy niej przez te wszystkie lata, kiedy odizolowała się od nich wszystkich. Była przy niej, kiedy Sasuke wrócił i jej życie stanęło na głowie. Była przy niej i teraz, jednak nie wiedziała, co powinna zrobić. Życzyła jej jak najlepiej i oczami wyobraźni widziała ją na ślubnym kobiercu razem z Sasuke, ale obiecała, że będzie jej, swojego rodzaju, aniołem stróżem i nie pozwoli, aby aż nadto zbliżyła się do Uchihy. Była w tej sytuacji zaplątana, nie mniej niż Sakura.
- Do przodu- rzuciła do narzeczonego, kiedy ten przymierzał się siąść z tyłu.
Zrozumiał od razu, o co jej chodziło i bez słowa protestu zajął miejsce pasażera. Sama usiadła za nim uważnie spoglądając na Sakurę siedzącą po drugiej stronie. Widziała, że trapiło ją to, co zrobiła. Żałowała pocałunku z Sasuke, chociaż nie wiadomo jak wspaniały on był.

Siedziała za nim i cały czas wpatrywała się w okno, udając, że ogląda przemijający krajobraz. Nic nie widziała, wciąż miała przed oczami jego spojrzenie pełnego skruchy, a na wargach czuła smak jego ust.
Była zdruzgotana.
Odkąd wrócił to była najgorsza rzecz, jaka mogła się jej przytrafić. Pocieszał ją i kłócił na przemian, co doprowadzało ją do szału. Jednak to były nic nieznaczące i niegroźne zachowania. W przeciwieństwie do tego, co zrobiła przed chwilą.
Spojrzała na Hinatę, która była teraz jej jedyną ostoją. Wystarczyło jeden jej uśmiech a wiedziała, że może na nią liczyć w każdej chwili. Położyła się na plecach a głowę ułożyła na kolanach przyjaciółki, chowając twarz w dłoniach, pozwoliła, aby łzy swobodnie płynęły. Po chwili pochwyciła poduszkę Naruto i przykryła nią twarz mocno do siebie przyciskając. Zupełnie jakby mogła w ten sposób wymazać z pamięci całe zajście.

Starał się jak mógł, uważnie prowadzić. Wciąż był oszołomiony pocałunkiem, jakim obdarowała go Sakura. Po tym, co jej zrobił całowała go tak jakby nie robiła nic innego jak tylko czekała na jego powrót. Ale wiedział, że tak nie było. Nienawidziła go z całego serca po tym jak bezczelnie ją zostawił z bukietem pachnącego groszku i skąpym liścikiem.
A jednak coś zmusiło ją do oddania pocałunku.
Spojrzał przez ramię, sam nie wiedział, dlaczego. Jedyne, co zdołał zobaczyć to, iż Sakura leżała z poduszką na twarzy i wściekły, wręcz morderczy wzrok Hinaty. Przecież nie zrobił nic złego. No dobra, może zainicjował pocałunek, ale Haruno również miała w tym swój wkład. Nie całowaliby się przecież gdyby ona tego nie chciała. O cokolwiek chodziło Hyuudze wina na pewno nie leżała wyłącznie po jego stronie.

Leżała z poduszką na twarzy przez cały czas, izolując się od wszystkiego i dziękowała bogu za ciszę, jaką obdarował ich samochód podczas jazdy. Tego było jej najbardziej potrzeba. Ciszy, spokoju i cichego pomrukiwania silnika, który przypominał jej, że to wszystko to nie sen, z którego może się zbudzić. Jawa, która miała ją nauczyć słuchania głosu rozsądku. Sama sobie naważyła piwa i teraz musiała je wypić. Przed nią stał kolejny kufel i nie wiedziała jak się za niego zabrać. Kolejna trudna rozmowa do odbycia.
- Cholera jasna- ciszę przerwał wściekły głos Sasuke- pogoda robi się coraz gorsza. W takim tempie nie ma sensu jechać dalej.
- To co zrobimy?- spytała Hinata.
- Zostaje nam przenocować w schronisku- zjechał na pobocze- pogadam z resztą.
Ściągnęła poduszkę z twarzy i spojrzała na przyjaciółkę
- No cześć- rzuciła z uśmiechem Hinata- myślałam, że śpisz.
- Chciałabym, żeby to był sen- głos jej zachrypł- coś się stało?
- Wygląda na to, że nadciąga śnieżyca- z przedniego siedzenia wychylił się Naruto- będziemy musieli spać w schronisku- spojrzał na zapłakaną przyjaciółkę- jak się czujesz?- spytał z troską w głosie.
- Bywało lepiej- uśmiechnęła się, szczerze widząc pocieszną twarz blondyna. Zawsze sprawiał, że się uśmiechała. Sam jego widok wystarczył, aby na jej twarzy zagościł uśmiech- jak daleko jeszcze?- spytała niczym małe dziecko, zniecierpliwione i zmęczone ciągłą jazdą w samochodzie.
- Nie wiem, ale sądząc po krajobrazie raczej nie daleko- uśmiechnął się szerzej.
Wstała spoglądając za okno. Śnieg i nic więcej. Wszystko było pokryte śniegiem, a wokół nich wiał wiatr niosący ze sobą go jeszcze więcej.
Z całą pewnością byli blisko celu. Jednak nie wystarczająco, skoro musieli myśleć o noclegu w schronisku.
- Idzie Sasuke, to się go zapytam- wzrok Naruto powędrował na zbliżającego się do samochodu bruneta.
Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Ponownie schować głowę pod poduszką i za żadne skarby nie pokazywać zapłakanej twarzy Sasuke, czy po prostu udawać, że nic się nie stało. W końcu prędzej czy później zorientuje się, że coś jest nie tak i spyta ją, dlaczego płakała.
Postanowiła usiąść na swoim miejscu udawać pewną siebie, arogancką panią doktor, za którą uchodziła w środowisku zawodowym. Miała zamiar przywdziać maskę twardej kobiety, którą tak naprawdę chciała być. I była przez osiem lat po rozstaniu, a której maskę zgubiła w momencie ponownego spotkania z Uchihą. Zapewne wciąż leżała gdzieś pod kanapą w domu, Shikamaru.
Ignorowała jego spojrzenia we wstecznym lusterku i wpatrywała się w przesuwający się krajobraz, który wciąż był taki sam. Góry śniegu i nic po za tym. Jedynym punktem, na którym mogła się skupić i przestać myśleć o Sasuke był po prostu śnieg.
Cholerne Yuki!

- O schronisko- z rozmyślań o swoim beznadziejnym położeniu wyrwał ją radosny głos Naruto.
Machinalnie rozejrzała się w poszukiwaniu budynku, o którym mówił. Tak jak się spodziewała, domniemane schronisko było po prostu trzypiętrowym domem zbudowanym z bali, przerobionym na pensjonat.
Sposób na zarobienie pieniędzy bez ruszania się z domu.
Uśmiechnęła się. W końcu będzie mogła wziąć prysznic po całodniowym pobycie w samochodzie. Przy okazji miała cichą nadzieję na zmycie z siebie dotyku i pocałunku, Sasuke choć wiedziała, że to niemożliwe.
Ich samochód zatrzymał się na niewielkim podjeździe pensjonatu. Zapięła swoją bluzę, zaraz pod samą szyję drżąc na samą myśl o mrozie, jaki panował na zewnątrz i na jaki będzie musiała się wystawić.
Zazdrościła małej Sakurze, za pewne jej matka już odziała ją w najcieplejsze śpioszki, wszystkie możliwe sweterki i inne zimowe ubranka w rozmiarze niemowlęcym. Też chciałaby być tak ciepło ubrana. Co w ogóle sobie myślała wychodząc z domu jedynie z płaszczem w ręku?! Przecież to Yuki, kraina wiecznych mrozów i śniegu, jak mogła tak po prostu wziąć ze sobą tylko płaszcz?!
Jedyną pocieszającą myślą była świadomość o torbie pełnej zimowych ubrań.
Założyła płaszcz i odliczając do trzech otworzyła drzwi przygotowując się na atak mrozu.
Wiedziała, że będzie zimno, ale nie sądziła, że aż tak. Jej policzki momentalnie stały się czerwone od mrozu , a do tego zawierucha która z każdą chwilą się nasilała…
- Idźcie do środka- polecił Sasuke- my się zajmiemy resztą- wskoczył na pakę rozpinając paski, które przytrzymywały bagaże w jednym miejscu.
- Chodźmy- szepnęła Hinata i pociągnęła przyjaciółkę do pensjonatu, do którego właśnie wchodziła Temari z córeczką oraz Ino.

- Dzień dobry- w drzwiach przywitała ich kobieta w średnim wieku, gdzieś mniej więcej około 35 lat. Na jej twarzy malował się szczery uśmiech, rude włosy były spięte w zadbany kok, a z zielonych oczu aż biła serdeczność
- Nie będzie pani miała nic przeciwko, jeśli tak w ostatniej chwili wynajmiemy pokoje?- spytała z powagą, i zarazem błagalnie Temari. Właścicielka sama w sobie wyglądała na bardzo miłą kobietę, jednak nie wolała ryzykować wyrzucenia z jej domu powiedzeniem „wynajmiemy kilka pokoi” i basta!
- Oczywiście, że nie- uśmiechnęła się pogodnie- proszę wejdźcie do salonu i ogrzejcie się przy kominku- wskazała na pokój- zaraz się wszystkim zajmę- zniknęła w jednym z mniejszych pokoi.
Nieśmiało weszły do salonu, od którego aż biło gorąco ognia rozpalonego w kominku.
To przyjemne uczucie, kiedy zmarznięte ciało odzyskuje odpowiednią temperaturę. Kiedy, zziębnięte policzki odtają i zamiast rumieńca od mrozu, wstępuje na nie zdrowy rumienieć wywołany ciepłem.
Rozsiadły się wygodnie na kanapach i czekały. I na właścicielkę i na pozostałą część ich towarzystwa.
- Ile pokoi byście potrzebowały, kochane?- kobieta weszła do salonu z pytaniem na ustach.
- Jest nas ośmioro plus niemowlę- wyjaśniła Hinata- nasi mężczyźni rozładowują auto z bagaży.
- Czyli cztery pokoje w tym jedno przystosowane dla pary z dzieckiem- uśmiechnęła się promiennie rudowłosa.
- Właściwie to- zaczęła Sakura, wstając z kanapy- pięć pokoi.
- Tą jedną noc możecie przespać w jednym pokoju- rzuciła jej z wyrzutem Temari, rozbierając córkę.
Cała trójka chciała jej to powiedzieć, jednak tylko Temari była na tyle odważna.
- Słyszałaś, co się stało jak ostatnim razem miałam z nim do czynienia- starała się wyszeptać, wściekła na przyjaciółkę- nie mam zamiaru ryzykować.
- Problemy z narzeczonym?- zaśmiała się rudowłosa- kochanie, chciałabym dać wam osobne pokoje, niestety nie mam u siebie jedynek a pozostałe dwójki zajmujecie wy- spojrzała na nią wzrokiem mówiącym, że naprawdę chciałaby jej pomóc, jednak nie jest w stanie.
- Nie jesteśmy parą- zaprzeczyła Haruno- to jest możliwość abym przespała się tutaj na kanapie?- jej mina w żadnym stopniu nie mówiła, że żartuje.
- Przestań zachowywać się jak rozwydrzona gówniara!- wytknęła jej Hinata.
- Świetnie!- spojrzała na nią z pretensją- niech będą cztery pokoje- zwróciła się do kobiety, przyjmując spokojniejszy ton- tylko się nie zdziw jak znowu coś odwinę- rzuciła do brunetki, kiedy kobieta zniknęła za drzwiami.
- Masz dwadzieścia sześć lat, a zachowujesz się jakbyś miała szesnaście!- stanęła z Haruno twarzą w twarz- od kiedy wrócił wciąż chcesz być kontrolowana, żeby czegoś nie zrobić! Dorośnij i zacznij nad sobą panować!- wrzasnęła. Mała Sakura się rozpłakała wystraszona krzykiem ciotki.
- Kto ma dorosnąć?- w drzwiach salonu stanął Naruto a zaraz za nim reszta ich paczki. Obładowani byli mokrymi od śniegu torbami i walizkami.
- Wasze pokoje są gotowe- przez tłum gości, właścicielka przecisnęła się do salonu- zaprowadzę was- uśmiechnęła się, udając, że nie słyszała zwady pomiędzy Sakurą a Hinatą.
- Wspaniale- burknęła z przekąsem Haruno, idąc za kobietą. Wyrwała Naruto swoją torbę i powędrowała schodami na górę.
Może i Hinata miała rację, ale sama w końcu jej obiecała pomoc w relacjach z Sasuke. Doskonale wiedziała, że dawne uczucie Sakury do niego powróciło i jako lojalna przyjaciółka powiedziała, że jej pomoże. Że ją wesprze, a teraz tak po prostu się na nią wypięła. Miała ochotę się rozpłakać na nowo, gdyby tylko jej rozpacz była tak wielka jak wściekłość. A tak po prostu musiała się powstrzymywać, żeby tylko czegoś po drodze do pokoju nie rozwalić.

Od razu, kiedy właścicielka wskazała jej pokój, który miała dzielić z Sasuke, otworzyła drzwi i rzuciła się na łóżko stojące po prawej stronie, zostawiając torbę gdzieś po drodze.
Wzięła kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić, natychmiast wściekłość z niej uleciała. Zamiast tego miała ochotę się popłakać. Została sama ze swoimi problemami.
Przed kolejnym napadem płaczu powstrzymało ją otwarcie drzwi do pokoju.
- Dlaczego płakałaś?- padło pytanie, z ust Sasuke, kiedy tylko drzwi zostały zamknięte.
- Wydawało ci się, nie płakałam- wymamrotała nie podnosząc nawet głowy z poduszki.
- Miałaś w samochodzie czerwone i podpuchnięte oczy- stwierdził siadając na swoim łóżku- płakałaś. Dlaczego?
- Atak alergii- skłamała obojętnie.
- Nie masz alergii.
- A skąd to możesz wiedzieć?- parsknęła.
- Znam cię.
- Właśnie, że mnie nie znasz- prawie, że krzyknęła. Wstała z łóżka, stając naprzeciw Sasuke. Zacisnęła pięści starając się powstrzymać wybuch agresji
- Jesteś taka sama jak osiem lat wcześniej- wstał, patrząc jej prosto w oczy.
- Pod jakim niby względem przypominam tą głupią i naiwną dziewuchę, która ci zaufała?!
W odpowiedzi pocałował ją, chwytając za ramiona, żeby nie mogła się wyrwać. Otępiała z początku nie wiedziała co zrobić. W głowie kłębiła jej się jedna i dość głośna myśl: „PRZESTAŃ!” Jednak nie potrafiła się powstrzymać. Ponownie jej ciało i rządze przyćmiły rozsądek. Zignorowała go i jego wołanie.
Oddała pocałunek.
- Pod tym- zaśmiał się, przerywając pocałunek- nigdy nie masz dość moich pocałunków- spojrzał na nią z cwaniackim uśmiechem.
Przegiął. Wyrwała się z jego objęć i wymierzyła mu siarczysty policzek. Ręka niemiłosiernie ją zapiekła, jednak nie miała zamiaru w tym momencie pokazać, że cokolwiek ją rani. Musiała wyjść na wściekłą i urażoną.
- Pyszałek- wysyczała- wiesz, dlaczego płakałam? Przez ciebie, bo mam cię serdecznie dość. Nie mogę zdzierżyć twojej obecności- nie potrafiła się powstrzymać i mówiła rzeczy, które mogły zranić nie tylko jego.
- To, po co zgodziłaś się na ten wyjazd?- spytał z lekkim wyrzutem.
- Bo myślałam, że nie jesteś palantem jak osiem lat temu- skierowała się w stronę drzwi. Gdziekolwiek, ale chciała być wszędzie tylko nie w tym małym pokoju razem z Sasuke.
- Nie przyszło ci do głowy, że ten palant, którego nie chcesz widzieć wciąż cię kocha?- usłyszała za sobą.
Przyłożyła dłoń do ust powstrzymując napad płaczu. Oczy przysłoniła jej mgła łez, które po chwili zaczęły spływać jej po policzkach.
Wyszła.
Usiadła na schodach prowadzących na dół i zaczęła cicho łkać, opierając się o ścianę.
Kochał ją, przez te osiem lat, kiedy myślała, że po prostu ją zostawił i nigdy nie wróci on ją wciąż kochał. Przez te osiem lat, kiedy mógł mieć każdą kobietę on wciąż ją kochał. Przed ich wspólnym szczęściem powstrzymywała ich jedynie jej upartość i niechęć do kolejnego związku z nim. Już raz się zraziła i nie chciała tego drugi raz przeżyć. Bólu i rozpaczy po rozstaniu.
Jednak jego słowa brzmiały tak… prawdziwie. Coś w niej pękło. Jej upartość i całkowita niechęć do niego zaczynała powoli zanikać, ustępując miejsca uczuciu, które pamiętała jeszcze z czasów, kiedy jej związek z Uchihą dopiero, co się zaczął. Ten dziwny ścisk w żołądku i rozszalałe serce. Chyba jednak wciąż go kochała.
Nie była pewna ile czasu tak siedziała, aż w końcu zasnęła. W pewnym momencie przebudziła się, czując jak ktoś ją podnosi. Spojrzała na tego, który ją niósł – Sasuke.
- Przepraszam- wymamrotała- to nie tak, że nie chcę cię widzieć. Ja po prostu nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć- wszedł z nią do pokoju i lekkim kopnięciem zamknął za nimi drzwi- najpierw uzgadniamy, że jesteśmy przyjaciółmi a potem całujemy się na kanapie twojego samochodu- posadził ją na jej łóżku.
- Czego ty tak naprawdę chcesz?- spytał.
- Nie wiem- odpowiedziała, zgodnie z prawdą- a ty czego chcesz?
- Wiesz- rzucił szeptem.
- Nie wiem. Nie zwierzyłeś mi się z tego.
Chwycił jej podbródek i lekko musnął jej usta swoimi. Dopiero po chwili pogłębił pocałunek, jednak wciąż był delikatny, nie tak jak wcześniej.
- Gdybym tylko mógł odkupić swoje winy sprzed lat i znowu mieć cię przy sobie, moje życie nabrałoby w końcu sensu- oparł swoje czoło o jej, wypowiadając z czułością każde słowo, gładząc ostrożnie jej włosy- kocham cię i nic na to nie poradzę.
- Ja ciebie chyba też- zamknęła oczy.
- Więc dlaczego mnie odtrącasz?- jego głos zabrzmiał, jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Bo wiem, że nie rozważnie by było wejść drugi raz do tej samej rzeki- poczuła jak łzy spływają jej po policzkach- rozsądek mi tego zabrania.
- Dlaczego nie posłuchasz serca?- uśmiechnął się lekko.
- Bo po ośmiu latach słuchania wyłącznie rozsądku, zapomniałam jak to jest- odwzajemniła uśmiech.
- Więc co zrobimy?- spytał, śmiejąc się nerwowo.
- Ochłońmy i wyjaśnimy sobie wszystko jutro- zaproponowała.
- W takim razie- pocałował ją delikatnie- dobranoc- wstał i wyszedł z pokoju.
Musiał ochłonąć, nie umiałby zasnąć z myślą, że na drugim łóżku Sakurę męczą te same wyrzuty. 

0 .:

Prześlij komentarz