Bez słowa maszerowały do samochodu.
Hinata pomimo wymówek, jakich nie szczędziła przyjaciółce widziała, że ta jest
zdruzgotana. Dała się ponieść chwili i teraz właśnie tego żałowała. Miała spędzić
cały tydzień ze swoim byłym. Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie
fakt, że po rozmowie, w której wyjaśnili sobie, że są wyłącznie przyjaciółmi
teraz obściskiwali się na tylnym siedzeniu niczym para nastolatków.
Kochała Sakurę, były niczym siostry,
była przy niej przez te wszystkie lata, kiedy odizolowała się od nich
wszystkich. Była przy niej, kiedy Sasuke wrócił i jej życie stanęło na głowie.
Była przy niej i teraz, jednak nie wiedziała, co powinna zrobić. Życzyła jej
jak najlepiej i oczami wyobraźni widziała ją na ślubnym kobiercu razem z
Sasuke, ale obiecała, że będzie jej, swojego rodzaju, aniołem stróżem i nie
pozwoli, aby aż nadto zbliżyła się do Uchihy. Była w tej sytuacji zaplątana,
nie mniej niż Sakura.
- Do przodu- rzuciła do narzeczonego,
kiedy ten przymierzał się siąść z tyłu.
Zrozumiał od razu, o co jej chodziło i
bez słowa protestu zajął miejsce pasażera. Sama usiadła za nim uważnie
spoglądając na Sakurę siedzącą po drugiej stronie. Widziała, że trapiło ją to,
co zrobiła. Żałowała pocałunku z Sasuke, chociaż nie wiadomo jak wspaniały on
był.
Siedziała za nim i cały czas
wpatrywała się w okno, udając, że ogląda przemijający krajobraz. Nic nie
widziała, wciąż miała przed oczami jego spojrzenie pełnego skruchy, a na wargach
czuła smak jego ust.
Była zdruzgotana.
Odkąd wrócił to była najgorsza rzecz,
jaka mogła się jej przytrafić. Pocieszał ją i kłócił na przemian, co
doprowadzało ją do szału. Jednak to były nic nieznaczące i niegroźne
zachowania. W przeciwieństwie do tego, co zrobiła przed chwilą.
Spojrzała na Hinatę, która była teraz
jej jedyną ostoją. Wystarczyło jeden jej uśmiech a wiedziała, że może na nią
liczyć w każdej chwili. Położyła się na plecach a głowę ułożyła na kolanach
przyjaciółki, chowając twarz w dłoniach, pozwoliła, aby łzy swobodnie płynęły.
Po chwili pochwyciła poduszkę Naruto i przykryła nią twarz mocno do siebie
przyciskając. Zupełnie jakby mogła w ten sposób wymazać z pamięci całe zajście.
Starał się jak mógł, uważnie
prowadzić. Wciąż był oszołomiony pocałunkiem, jakim obdarowała go Sakura. Po
tym, co jej zrobił całowała go tak jakby nie robiła nic innego jak tylko
czekała na jego powrót. Ale wiedział, że tak nie było. Nienawidziła go z całego
serca po tym jak bezczelnie ją zostawił z bukietem pachnącego groszku i skąpym
liścikiem.
A jednak coś zmusiło ją do oddania
pocałunku.
Spojrzał przez ramię, sam nie
wiedział, dlaczego. Jedyne, co zdołał zobaczyć to, iż Sakura leżała z poduszką
na twarzy i wściekły, wręcz morderczy wzrok Hinaty. Przecież nie zrobił nic
złego. No dobra, może zainicjował pocałunek, ale Haruno również miała w tym
swój wkład. Nie całowaliby się przecież gdyby ona tego nie chciała. O cokolwiek
chodziło Hyuudze wina na pewno nie leżała wyłącznie po jego stronie.
Leżała z poduszką na twarzy przez cały
czas, izolując się od wszystkiego i dziękowała bogu za ciszę, jaką obdarował
ich samochód podczas jazdy. Tego było jej najbardziej potrzeba. Ciszy, spokoju
i cichego pomrukiwania silnika, który przypominał jej, że to wszystko to nie
sen, z którego może się zbudzić. Jawa, która miała ją nauczyć słuchania głosu
rozsądku. Sama sobie naważyła piwa i teraz musiała je wypić. Przed nią stał
kolejny kufel i nie wiedziała jak się za niego zabrać. Kolejna trudna rozmowa
do odbycia.
- Cholera jasna- ciszę przerwał
wściekły głos Sasuke- pogoda robi się coraz gorsza. W takim tempie nie ma sensu
jechać dalej.
- To co zrobimy?- spytała Hinata.
- Zostaje nam przenocować w
schronisku- zjechał na pobocze- pogadam z resztą.
Ściągnęła poduszkę z twarzy i spojrzała
na przyjaciółkę
- No cześć- rzuciła z uśmiechem
Hinata- myślałam, że śpisz.
- Chciałabym, żeby to był sen- głos
jej zachrypł- coś się stało?
- Wygląda na to, że nadciąga śnieżyca-
z przedniego siedzenia wychylił się Naruto- będziemy musieli spać w schronisku-
spojrzał na zapłakaną przyjaciółkę- jak się czujesz?- spytał z troską w głosie.
- Bywało lepiej- uśmiechnęła się,
szczerze widząc pocieszną twarz blondyna. Zawsze sprawiał, że się uśmiechała.
Sam jego widok wystarczył, aby na jej twarzy zagościł uśmiech- jak daleko
jeszcze?- spytała niczym małe dziecko, zniecierpliwione i zmęczone ciągłą jazdą
w samochodzie.
- Nie wiem, ale sądząc po krajobrazie
raczej nie daleko- uśmiechnął się szerzej.
Wstała spoglądając za okno. Śnieg i
nic więcej. Wszystko było pokryte śniegiem, a wokół nich wiał wiatr niosący ze
sobą go jeszcze więcej.
Z całą pewnością byli blisko celu.
Jednak nie wystarczająco, skoro musieli myśleć o noclegu w schronisku.
- Idzie Sasuke, to się go zapytam-
wzrok Naruto powędrował na zbliżającego się do samochodu bruneta.
Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
Ponownie schować głowę pod poduszką i za żadne skarby nie pokazywać zapłakanej
twarzy Sasuke, czy po prostu udawać, że nic się nie stało. W końcu prędzej czy
później zorientuje się, że coś jest nie tak i spyta ją, dlaczego płakała.
Postanowiła usiąść na swoim miejscu
udawać pewną siebie, arogancką panią doktor, za którą uchodziła w środowisku
zawodowym. Miała zamiar przywdziać maskę twardej kobiety, którą tak naprawdę
chciała być. I była przez osiem lat po rozstaniu, a której maskę zgubiła w
momencie ponownego spotkania z Uchihą. Zapewne wciąż leżała gdzieś pod kanapą w
domu, Shikamaru.
Ignorowała jego spojrzenia we
wstecznym lusterku i wpatrywała się w przesuwający się krajobraz, który wciąż
był taki sam. Góry śniegu i nic po za tym. Jedynym punktem, na którym mogła się
skupić i przestać myśleć o Sasuke był po prostu śnieg.
Cholerne Yuki!
- O schronisko- z rozmyślań o swoim
beznadziejnym położeniu wyrwał ją radosny głos Naruto.
Machinalnie rozejrzała się w
poszukiwaniu budynku, o którym mówił. Tak jak się spodziewała, domniemane
schronisko było po prostu trzypiętrowym domem zbudowanym z bali, przerobionym
na pensjonat.
Sposób na zarobienie pieniędzy bez
ruszania się z domu.
Uśmiechnęła się. W końcu będzie mogła
wziąć prysznic po całodniowym pobycie w samochodzie. Przy okazji miała cichą
nadzieję na zmycie z siebie dotyku i pocałunku, Sasuke choć wiedziała, że to
niemożliwe.
Ich samochód zatrzymał się na
niewielkim podjeździe pensjonatu. Zapięła swoją bluzę, zaraz pod samą szyję
drżąc na samą myśl o mrozie, jaki panował na zewnątrz i na jaki będzie musiała
się wystawić.
Zazdrościła małej Sakurze, za pewne
jej matka już odziała ją w najcieplejsze śpioszki, wszystkie możliwe sweterki i
inne zimowe ubranka w rozmiarze niemowlęcym. Też chciałaby być tak ciepło
ubrana. Co w ogóle sobie myślała wychodząc z domu jedynie z płaszczem w ręku?!
Przecież to Yuki, kraina wiecznych mrozów i śniegu, jak mogła tak po prostu
wziąć ze sobą tylko płaszcz?!
Jedyną pocieszającą myślą była
świadomość o torbie pełnej zimowych ubrań.
Założyła płaszcz i odliczając do
trzech otworzyła drzwi przygotowując się na atak mrozu.
Wiedziała, że będzie zimno, ale nie
sądziła, że aż tak. Jej policzki momentalnie stały się czerwone od mrozu , a do
tego zawierucha która z każdą chwilą się nasilała…
- Idźcie do środka- polecił Sasuke- my
się zajmiemy resztą- wskoczył na pakę rozpinając paski, które przytrzymywały
bagaże w jednym miejscu.
- Chodźmy- szepnęła Hinata i
pociągnęła przyjaciółkę do pensjonatu, do którego właśnie wchodziła Temari z
córeczką oraz Ino.
- Dzień dobry- w drzwiach przywitała
ich kobieta w średnim wieku, gdzieś mniej więcej około 35 lat. Na jej twarzy
malował się szczery uśmiech, rude włosy były spięte w zadbany kok, a z
zielonych oczu aż biła serdeczność
- Nie będzie pani miała nic przeciwko,
jeśli tak w ostatniej chwili wynajmiemy pokoje?- spytała z powagą, i zarazem
błagalnie Temari. Właścicielka sama w sobie wyglądała na bardzo miłą kobietę,
jednak nie wolała ryzykować wyrzucenia z jej domu powiedzeniem „wynajmiemy
kilka pokoi” i basta!
- Oczywiście, że nie- uśmiechnęła się
pogodnie- proszę wejdźcie do salonu i ogrzejcie się przy kominku- wskazała na
pokój- zaraz się wszystkim zajmę- zniknęła w jednym z mniejszych pokoi.
Nieśmiało weszły do salonu, od którego
aż biło gorąco ognia rozpalonego w kominku.
To przyjemne uczucie, kiedy zmarznięte
ciało odzyskuje odpowiednią temperaturę. Kiedy, zziębnięte policzki odtają i
zamiast rumieńca od mrozu, wstępuje na nie zdrowy rumienieć wywołany ciepłem.
Rozsiadły się wygodnie na kanapach i
czekały. I na właścicielkę i na pozostałą część ich towarzystwa.
- Ile pokoi byście potrzebowały,
kochane?- kobieta weszła do salonu z pytaniem na ustach.
- Jest nas ośmioro plus niemowlę-
wyjaśniła Hinata- nasi mężczyźni rozładowują auto z bagaży.
- Czyli cztery pokoje w tym jedno
przystosowane dla pary z dzieckiem- uśmiechnęła się promiennie rudowłosa.
- Właściwie to- zaczęła Sakura, wstając
z kanapy- pięć pokoi.
- Tą jedną noc możecie przespać w
jednym pokoju- rzuciła jej z wyrzutem Temari, rozbierając córkę.
Cała trójka chciała jej to powiedzieć,
jednak tylko Temari była na tyle odważna.
- Słyszałaś, co się stało jak ostatnim
razem miałam z nim do czynienia- starała się wyszeptać, wściekła na
przyjaciółkę- nie mam zamiaru ryzykować.
- Problemy z narzeczonym?- zaśmiała
się rudowłosa- kochanie, chciałabym dać wam osobne pokoje, niestety nie mam u
siebie jedynek a pozostałe dwójki zajmujecie wy- spojrzała na nią wzrokiem
mówiącym, że naprawdę chciałaby jej pomóc, jednak nie jest w stanie.
- Nie jesteśmy parą- zaprzeczyła
Haruno- to jest możliwość abym przespała się tutaj na kanapie?- jej mina w
żadnym stopniu nie mówiła, że żartuje.
- Przestań zachowywać się jak
rozwydrzona gówniara!- wytknęła jej Hinata.
- Świetnie!- spojrzała na nią z
pretensją- niech będą cztery pokoje- zwróciła się do kobiety, przyjmując
spokojniejszy ton- tylko się nie zdziw jak znowu coś odwinę- rzuciła do
brunetki, kiedy kobieta zniknęła za drzwiami.
- Masz dwadzieścia sześć lat, a
zachowujesz się jakbyś miała szesnaście!- stanęła z Haruno twarzą w twarz- od
kiedy wrócił wciąż chcesz być kontrolowana, żeby czegoś nie zrobić! Dorośnij i
zacznij nad sobą panować!- wrzasnęła. Mała Sakura się rozpłakała wystraszona
krzykiem ciotki.
- Kto ma dorosnąć?- w drzwiach salonu
stanął Naruto a zaraz za nim reszta ich paczki. Obładowani byli mokrymi od
śniegu torbami i walizkami.
- Wasze pokoje są gotowe- przez tłum
gości, właścicielka przecisnęła się do salonu- zaprowadzę was- uśmiechnęła się,
udając, że nie słyszała zwady pomiędzy Sakurą a Hinatą.
- Wspaniale- burknęła z przekąsem
Haruno, idąc za kobietą. Wyrwała Naruto swoją torbę i powędrowała schodami na
górę.
Może i Hinata miała rację, ale sama w
końcu jej obiecała pomoc w relacjach z Sasuke. Doskonale wiedziała, że dawne
uczucie Sakury do niego powróciło i jako lojalna przyjaciółka powiedziała, że
jej pomoże. Że ją wesprze, a teraz tak po prostu się na nią wypięła. Miała
ochotę się rozpłakać na nowo, gdyby tylko jej rozpacz była tak wielka jak
wściekłość. A tak po prostu musiała się powstrzymywać, żeby tylko czegoś po
drodze do pokoju nie rozwalić.
Od razu, kiedy właścicielka wskazała
jej pokój, który miała dzielić z Sasuke, otworzyła drzwi i rzuciła się na łóżko
stojące po prawej stronie, zostawiając torbę gdzieś po drodze.
Wzięła kilka głębokich wdechów, aby
się uspokoić, natychmiast wściekłość z niej uleciała. Zamiast tego miała ochotę
się popłakać. Została sama ze swoimi problemami.
Przed kolejnym napadem płaczu
powstrzymało ją otwarcie drzwi do pokoju.
- Dlaczego płakałaś?- padło pytanie, z
ust Sasuke, kiedy tylko drzwi zostały zamknięte.
- Wydawało ci się, nie płakałam-
wymamrotała nie podnosząc nawet głowy z poduszki.
- Miałaś w samochodzie czerwone i
podpuchnięte oczy- stwierdził siadając na swoim łóżku- płakałaś. Dlaczego?
- Atak alergii- skłamała obojętnie.
- Nie masz alergii.
- A skąd to możesz wiedzieć?-
parsknęła.
- Znam cię.
- Właśnie, że mnie nie znasz- prawie,
że krzyknęła. Wstała z łóżka, stając naprzeciw Sasuke. Zacisnęła pięści
starając się powstrzymać wybuch agresji
- Jesteś taka sama jak osiem lat
wcześniej- wstał, patrząc jej prosto w oczy.
- Pod jakim niby względem przypominam
tą głupią i naiwną dziewuchę, która ci zaufała?!
W odpowiedzi pocałował ją, chwytając
za ramiona, żeby nie mogła się wyrwać. Otępiała z początku nie wiedziała co
zrobić. W głowie kłębiła jej się jedna i dość głośna myśl: „PRZESTAŃ!” Jednak nie potrafiła się powstrzymać. Ponownie jej
ciało i rządze przyćmiły rozsądek. Zignorowała go i jego wołanie.
Oddała pocałunek.
- Pod tym- zaśmiał się, przerywając
pocałunek- nigdy nie masz dość moich pocałunków- spojrzał na nią z cwaniackim
uśmiechem.
Przegiął. Wyrwała się z jego objęć i
wymierzyła mu siarczysty policzek. Ręka niemiłosiernie ją zapiekła, jednak nie
miała zamiaru w tym momencie pokazać, że cokolwiek ją rani. Musiała wyjść na
wściekłą i urażoną.
- Pyszałek- wysyczała- wiesz, dlaczego
płakałam? Przez ciebie, bo mam cię serdecznie dość. Nie mogę zdzierżyć twojej
obecności- nie potrafiła się powstrzymać i mówiła rzeczy, które mogły zranić
nie tylko jego.
- To, po co zgodziłaś się na ten
wyjazd?- spytał z lekkim wyrzutem.
- Bo myślałam, że nie jesteś palantem
jak osiem lat temu- skierowała się w stronę drzwi. Gdziekolwiek, ale chciała
być wszędzie tylko nie w tym małym pokoju razem z Sasuke.
- Nie przyszło ci do głowy, że ten
palant, którego nie chcesz widzieć wciąż cię kocha?- usłyszała za sobą.
Przyłożyła dłoń do ust powstrzymując
napad płaczu. Oczy przysłoniła jej mgła łez, które po chwili zaczęły spływać
jej po policzkach.
Wyszła.
Usiadła na schodach prowadzących na
dół i zaczęła cicho łkać, opierając się o ścianę.
Kochał ją, przez te osiem lat, kiedy
myślała, że po prostu ją zostawił i nigdy nie wróci on ją wciąż kochał. Przez
te osiem lat, kiedy mógł mieć każdą kobietę on wciąż ją kochał. Przed ich
wspólnym szczęściem powstrzymywała ich jedynie jej upartość i niechęć do
kolejnego związku z nim. Już raz się zraziła i nie chciała tego drugi raz
przeżyć. Bólu i rozpaczy po rozstaniu.
Jednak jego słowa brzmiały tak…
prawdziwie. Coś w niej pękło. Jej upartość i całkowita niechęć do niego
zaczynała powoli zanikać, ustępując miejsca uczuciu, które pamiętała jeszcze z
czasów, kiedy jej związek z Uchihą dopiero, co się zaczął. Ten dziwny ścisk w
żołądku i rozszalałe serce. Chyba jednak wciąż go kochała.
Nie była pewna ile czasu tak
siedziała, aż w końcu zasnęła. W pewnym momencie przebudziła się, czując jak
ktoś ją podnosi. Spojrzała na tego, który ją niósł – Sasuke.
- Przepraszam- wymamrotała- to nie
tak, że nie chcę cię widzieć. Ja po prostu nie wiem, co mam o tym wszystkim
myśleć- wszedł z nią do pokoju i lekkim kopnięciem zamknął za nimi drzwi-
najpierw uzgadniamy, że jesteśmy przyjaciółmi a potem całujemy się na kanapie
twojego samochodu- posadził ją na jej łóżku.
- Czego ty tak naprawdę chcesz?-
spytał.
- Nie wiem- odpowiedziała, zgodnie z
prawdą- a ty czego chcesz?
- Wiesz- rzucił szeptem.
- Nie wiem. Nie zwierzyłeś mi się z
tego.
Chwycił jej podbródek i lekko musnął
jej usta swoimi. Dopiero po chwili pogłębił pocałunek, jednak wciąż był
delikatny, nie tak jak wcześniej.
- Gdybym tylko mógł odkupić swoje winy
sprzed lat i znowu mieć cię przy sobie, moje życie nabrałoby w końcu sensu-
oparł swoje czoło o jej, wypowiadając z czułością każde słowo, gładząc
ostrożnie jej włosy- kocham cię i nic na to nie poradzę.
- Ja ciebie chyba też- zamknęła oczy.
- Więc dlaczego mnie odtrącasz?- jego
głos zabrzmiał, jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Bo wiem, że nie rozważnie by było
wejść drugi raz do tej samej rzeki- poczuła jak łzy spływają jej po policzkach-
rozsądek mi tego zabrania.
- Dlaczego nie posłuchasz serca?-
uśmiechnął się lekko.
- Bo po ośmiu latach słuchania
wyłącznie rozsądku, zapomniałam jak to jest- odwzajemniła uśmiech.
- Więc co zrobimy?- spytał, śmiejąc
się nerwowo.
- Ochłońmy i wyjaśnimy sobie wszystko
jutro- zaproponowała.
- W takim razie- pocałował ją
delikatnie- dobranoc- wstał i wyszedł z pokoju.
Musiał ochłonąć, nie
umiałby zasnąć z myślą, że na drugim łóżku Sakurę męczą te same wyrzuty.
0 .:
Prześlij komentarz