Obudziła się rano przykryta kołdrą po
sam nos. I niemal od razu spojrzała na drugie łóżko, na którym miał spać
Sasuke. Ku jej zaskoczeniu siedziała na nim Hinata i wpatrywała się uważnie w
przyjaciółkę.
- Coś się stało?- spytała Sakura,
widząc zatrwożoną minę przyjaciółki.
- Przepraszam- odpowiedziała brunetka-
nie chciałam tak na ciebie nawrzeszczeć. W zupełności się z tobą zgadzam, ty i
Sasuke nie powinniście się w ogóle schodzić. Masz prawo zachowywać się inaczej
po tym jak cię potraktował…
- Miałaś rację- ukróciła jej
przeprosiny- powinnam dorosnąć- spojrzała na przyjaciółkę- dlatego od dnia
dzisiejszego będę radzić sobie z tym wszystkim sama.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę twojej pomocy- rzuciła
prosto z mostu- jak na dorosłego człowieka przystało, poradzę sobie sama ze
swoimi rządzami i innymi ekscesami. Za bardzo na tobie polegałam, co miało
prawo cię zdenerwować.
- A-ale…
- Poradzę sobie- ponownie jej
przerwała, siadając na łóżku- jestem już duża- uśmiechnęła się.
- W takim razie, liczę na ciebie-
odwzajemniła uśmiech- Sasuke mnie przysłał.
Przypomniała sobie ich wieczorną
rozmowę. Na samo brzmienie jego imienia na jej twarz wstąpił rumieniec, a serce
zabiło mocniej. To nie był sen, naprawdę poprzedniej nocy wyznali sobie miłość.
Bynajmniej on. Sakura sama nie była tego pewna, co zaznaczyła w swojej
wypowiedzi.
- Prosił abym cię obudziła i
powiedziała, że się zbieramy- wstała.
- Muszę się wykąpać i przebrać. Spałam
we wczorajszych ubraniach.
- Chłopcy już spakowali nasze torby.
- Chyba żartujesz?!- krzyknęła
zdziwiona.
- Kto żartuje?- do pokoju wszedł
Sasuke.
- Spakowaliście moje torby?-
zapomniała o skrępowaniu, jakie jeszcze przed chwilą ogarniało jej ciało na
same wspomnienia minionej nocy- mam jechać ubrana we wczorajsze ciuchy i do
tego bez kąpieli?! Zwariowałeś?!
- Za półtorej godziny będziemy na
miejscu- spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem- wtedy będziesz się mogła kąpać
tak długo jak będziesz chciała.
Westchnęła zażenowana.
- Nie martw się- Hinata położyła jej
dłoń na ramieniu- żadna z nas nie miała okazji na kąpiel.
- Marna pociecha- ponownie westchnęła-
czuje się brudna.
- To co idziemy?- spytała brunetka.
- Dajcie mi wciągnąć żółtko, bo
inaczej puszczę pawia w samochodzie.
- Hinata, Naruto cię wołał- rzucił
Sasuke, przypominając sobie, z jaką sprawą przyszedł- podobno wpadł na jakiś
genialny pomysł.
- Ta, to może ja lepiej pójdę-
chwyciła się za głowę, na słowa „genialny pomysł”. Każdy genialny pomysł jej
narzeczonego kończył się niewypałem, od którego brzuch bolał ją ze śmiechu.
Pokręcony umysł Naruto od zawsze i na zawsze pozostanie dla niej zagadką.
- Jak się czujesz?- spytał kiedy
brunetka opuściła pokój.
- Niewyspana i brudna- poprawiła
ubrania, które na sobie miała.
- Jak dla mnie- podszedł do niej-
wyglądasz niesamowicie pociągająco- pocałował ją w szyję.
Aż ciarki ją przebiegły po tym czułym
geście
- Coś nie tak?- spytał zdziwiony
widząc jej przerażoną minę.
- Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Z tego co wiem, pocałunkiem okazuje
się komuś swoje uczucia- ponowił pocałunek.
- Starasz się mnie uwieść- stała jak
słup soli wpatrując się w jeden punkt na ścianie, jednak zapomniane przez nią,
uczucie rozkoszy rozpaliło jej ciało.
- Też- zaśmiał się, całując ją po raz
ostatni- musimy iść- chwycił ją za rękę i wyprowadził z pokoju.
- A co z zapłatą za nocleg?- spytała
całkiem ignorując jego dotyk. Był dla niej czymś normalnym, zupełnie jakby byli
parą.
- Załatwiłem to- odpowiedział krótko.
- Załatwiłeś?
- Nie zaprzątaj tym sobie głowy-
odwrócił się do niej, uśmiechając szeroko, jakby był z siebie dumny.
Wyszli na zewnątrz uśmiechnięci,
zupełnie jakby żadnych spięć i napięć nigdy między nimi nie było. Hinatę
zastanawiało, co takiego stało się tej nocy, kiedy zostawiła swoją przyjaciółkę
na pastwę jej wygłodniałych od ośmiu lat rządzy. Aż ciarki ją przebiegły na
samą myśl, co takiego mogło się pomiędzy nimi wydarzyć. Sami w małym pokoiku… A
teraz wychodzą uśmiechnięci od ucha do ucha i trzymają się za ręce. Musiała
jeszcze raz na nich spojrzeć, aby się upewnić, że dobrze widzi. Tak! Trzymali
się za ręce!
Odprowadzała wzrokiem Sakurę do
momentu aż nie wsiadła do samochodu, zajmując miejsce na tylniej kanapie za
kierowcą. Uśmiechała się jak wtedy, gdy była z Sasuke, te kilka lat wstecz. Nie
sądziła, że kiedykolwiek zobaczy jeszcze ten uśmiech na jej twarzy. Haruno była
naprawdę szczęśliwa.
Co chwila spoglądał na nią we
wstecznym lusterku, co powodowało u niej niekontrolowane uśmiechy. Nawet się
nie czerwieniła, po prostu wpatrywała się w odbicie jego czarnych, jak dwa
węgla, oczu. Tajemniczo i uwodzicielsko. Zupełnie jakby ponownie była
nastolatką, która jest zainteresowana jakimś rówieśnikiem.
Nie interesowało ją czy Hinata na to
wszystko spogląda, w zasadzie nie interesowało ją nic innego prócz samego
spojrzenia Sasuke. Cała aż się gotowała w środku na samą myśl, co może zdarzyć
się przez ten tydzień. Z jednej strony, przerażało ją to a z drugiej była
zaintrygowana, czym to jeszcze zaskoczy ją Uchiha.
Po półtoragodzinnej przejażdżce
dotarli na miejsce – domku letniskowego Sasuke. Chociaż domek letniskowy
bardziej kojarzy się z małą chatką z drewna ulokowaną gdzieś wysoko w górach, w
której grzeje się jedynie kominkiem.
Włość Sasuke przypominała bardziej
pomniejszy kurort górski, w którym wypoczywają jedynie VIP-y. Z zewnątrz
wyglądał na luksusowy i wyposażony we wszelkie dogodności, jakich można sobie
zażyczyć w takim miejscu.
Jedynym elementem łączącym te dwie
rzeczy był budulec oraz lokacja.
- Żartujesz chyba?- westchnęła Sakura
spoglądając na dom.
- Poczekaj aż zobaczysz sypialnie-
szepnął jej do ucha, przechodząc obok.
- Taa, nie mogę się doczekać-
uśmiechnęła się szeroko. Nie zastanawiała się, o czym myślał Sasuke, ona z całą
pewnością myślała o ciepłym dużym łóżku, w którym będzie mogła się wygodnie
wyłożyć.
Przekroczyli nieśmiało próg domu
rozglądając się uważnie po wnętrzu. Przestronny przedpokój udekorowany był
jedynie kilkoma obrazkami przedstawiającymi widoki górskich szczytów.
Zaraz na wprost znajdował się duży
salon, na środku, którego stała półokrągła kanapa, a zaraz naprzeciw niej
kominek. Po prawej stronie znajdowały się schody na piętro. Zaraz obok nich znajdowało
się wejście do nowoczesnej kuchni.
- Nie szczędziłeś środków- rzuciła
Ino.
Nie odpowiedział nic, przeszedł obok
razem z torbami, po czym położył je na drewnianej posadzce i wyszedł z domu po
kolejne.
- Co go ugryzło?- zdziwiła się
blondynka.
- A skąd ja mam wiedzieć?- Sakura
wzruszyła ramionami i powędrowała w stronę kanapy wygodnie się na niej
rozsiadając.
Byli już rozpakowani, i wykąpani po
całym dniu jazdy samochodem, nocy spędzonej w schronisku oraz po kolejnej
półtorej godziny trasy. Siedzieli w salonie, popijając różnorodne drinki
ogrzewając się przy kominku.
- Stary, ale pokaźna kolekcja płyt-
rzucił Chouji przeglądając regał zapełniony kompaktami- Frank Sinatra, Elvis
Presley, Goo Goo Dolls, Queen- zaczął wymieniać.
- Nigdy nie byłeś jakoś specjalnie
przekonany, co do Elvisa Presleya- zauważyła z przekąsem Sakura.
- Zmieniłem zdanie jak przesłuchałem
jeden album- wyjaśnił, uśmiechając się zawadiacko- zawsze chciałem się dowiedzieć,
co cię tak w nim urzekło- pochylił się i wyszeptał te ostatnie słowa.
- No więc- starała się nie pokazywać
że zrobiło się jej gorąco- wiesz już co to takiego?
- Zdecydowanie głos- uśmiechnął się
szeroko jak dziecko, które rozwiązało zagadkę, z którą nie potrafił sobie
poradzić dorosły.
- Potrzebowałeś aż ośmiu lat i rozpadu
związku, żeby się zorientować?- dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdała sobie
sprawę, że rozdrapuje stare rany. Nie tylko swoje, ale i jego.
Zamilkł. Odwracając twarz w stronę
kominka.
Uraziła go i poczuła się jak ostatnia
wredna suka. Ponownie wywlokła przed nim tą nieprzyjemną dla obojga historię.
- Przepraszam- chwyciła jego dłoń,
lekko ją ściskając.
Odwzajemnił uścisk, jednak nie chciał
jej puścić.
- Nie ma, o czym mówić- odwrócił się
do niej, uśmiechając się pokrzepiająco.
W tle rozległo się ciche
podśpiewywanie Franka Sinatry w Fly me to
the moon.
- Zatańczmy- uśmiechnął się, wstając.
Pociągnął za sobą różowłosą. Skierowali się za kanapę, gdzie było wystarczająco
dużo przestrzeni, aby mogli tańczyć nie tylko oni, ale i cała reszta ich
paczki.
Gdy tylko Sinatra zaczął śpiewać,
Sasuke mu wtórował chwaląc się doskonałą znajomością tekstu.
- Nigdy nie potrafiłam pojąć, co
takiego podoba ci się we Franku Sinatrze- uśmiechnęła się, powtarzając
wcześniejsze słowa Sasuke.
- I jak, pojęłaś to?- spytał obracając
ją.
- Tak myślę.
- Więc, co to jest?
- Zdecydowanie głos- ponownie go
zacytowała.
- Potrzebowałaś ośmiu lat rozłąki,
żeby się zorientować?- pochwycił jej grę słów, jednak jego kwestia nie była tak
dobitna i dotkliwa jak ta wypowiedziana przez Sakurę.
- Możliwe- wiedziała, że nie chodzi mu
o dogadanie jej. Cóż jej też o to nie chodziło, po prostu po ośmiu latach
radzenia sobie ze wszystkim na różne sposoby, dogadywanie ludziom stało się jej
swoistym nawykiem, którego nie potrafiła się wyzbyć. Którego w zasadzie chyba
nawet nie była świadoma.
Ponownie powrócił do śpiewania w
duecie z Frankiem Sinatrą. Z początku zdziwiona takim zachowaniem bruneta w
końcu się oswoiła. Sasuke nigdy nie śpiewał. Nigdy nie tańczył. I nigdy przy
znajomych nie chwalił się dyskografią Franka Sinatry.
Zmienił się, co sprawiło, że jej
szczenięca miłość do niedostępnego i wyglądającego na wiecznie obrażonego
zmieniła się i narastała w miłość do dojrzałego mężczyzny, jakim się stał.
Ponownie zaczęła marzyć o wspólnej przyszłości i o rodzinie, jaką mogliby razem
założyć. Ponownie go kochała.
Jedna wciąż nie była pewna tego czy
powinna się z nim, ponownie, związać.
-
In other words, I love you- miała wrażenie,
że te konkretne słowa skierował do niej. W zasadzie po ich wcześniejszej
rozmowie, w ogóle nie powinny jej dziwić. Jednak, jego spojrzenie i ton głosu,
kiedy wypowiadał tą sentencję sprawiły, że poczuła jak miękną jej kolana.
Uświadomiła sobie, że jej niepewność, co do uczuć względem Sasuke ulatuje.
Kochała go. Była tego pewna.
Wrócili na kanapę i zasiedli pomiędzy
przyjaciółmi, zupełnie jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. No cóż, dla
wszystkich prócz Sakury nic się nie wydarzyło. Ona, jako jedyna wiedziała, że
coś się zmieniło. Ona sama.
Od momentu tej pamiętnej imprezy,
kiedy Sasuke pokazał się po ośmiu latach nieobecności zmieniła się
diametralnie. Stała się bardziej towarzyska. Wcześniej sama nie wiedziała,
dlaczego, teraz było inaczej. Pomimo waśni, jakie toczyła z Sasuke wciąż
chciała z nim przebywać. Pragnęła móc widzieć jego twarz codziennie, do końca
swojego życia Chciała znów mieć go przy sobie.
Śmiali się, opowiadali stare historie.
Czuli się jak te osiem lat wcześniej, kiedy byli jedną szczęśliwą rodziną.
- Oho- rzuciła Temari, kiedy przez
głośnik elektrycznej niani dało się usłyszeć popłakiwanie małej Sakury- muszę
iść- wstała z kanapy trzymając urządzenie.
Chwilę po jej zniknięciu wszyscy
zaczęli się wykruszać. Jako ostatni wyszli Chouji i Ino, zostawiając Sakurę i
Sasuke samych.
- Czuję się jak osiem lat wstecz-
rzuciła Sakura, uśmiechając się do wspomnień.
- Tak, ja też- odpowiedział
przeciągając się- brakowało mi tego.
- Co robiłeś przez cały ten czas?-
spytała bez pardonu. Wyskoczyła jak Filip z konopi, jednak chciała znać
odpowiedź. Chciała znać każdy szczegół z tego okresu jego życia.
- Głównie trenowałem- założył ręce za
głowę.
- To zrozumiałe, bez treningów nie
byłbyś mistrzem w swojej dziedzinie- spojrzała na niego, wypowiadając tą w
zasadzie oczywistą kwestię.
- Mistrzem zostałem, bo miałem
szczęście- uśmiechnął się krzywo.
- Szczęście to ma ktoś, kto został
połamany do najmniejszej kości, a mimo to wciąż chodzi i cieszy się życiem- odwróciła
wzrok w stronę kominka- twój tytuł to zasługa treningu, a nie szczęścia.
- Miałem szczęście, że byłem szybszy-
sprecyzował- miałem szczęście, że po tym jak wyprowadziłem ostatni cios mój
przeciwnik padł nieprzytomny na matę- miał przed oczami tą scenę, kiedy jego
przeciwnik padł i nie wstał zapewniając mu tym samym tytuł mistrzowski.
Nie wiedział czy ma się cieszyć. W
końcu to była pierwsza osoba, którą potraktował tak dobitnie. Pierwsza osoba,
która straciła przez niego przytomność. Żadnego poprzedniego rywala nie
poturbował tak jak jego.
- Pobiłeś go nieprzytomności?- jakoś
nie była specjalnie tym zdziwiona. W końcu to karateka, to zapewne było
powszechnym zdarzeniem jak jeden z walczących zostaje zniesiony z maty na
noszach.
- Tak- wymamrotał- przez moment bałem
się, że go zabiłem. Nie ruszał się i nie dawał znaków życia. Zaczynałem
odchodzić od zmysłów kiedy medycy go badali.
Teraz się zdziwiła.
- To był mój pierwszy i ostatni raz,
kiedy tak kogoś poturbowałem- dokończył.
- Dlaczego byłeś taki brutalny?-
drążyła temat.
- W trakcie walki powiedział mi, że
jak zostanie mistrzem chętnie weźmie w obroty moją dziewczynę- zaśmiał się
cicho.
- Miałeś wtedy dziewczynę?- spytała z
nadzieją, że zaprzeczy.
- Nie- odpowiedział, uspokajając ją-
od naszego zerwania, myślałem wyłącznie o tobie- spojrzał na nią serdecznym
wzrokiem, uśmiechając się- wściekłem się wyobrażając sobie was razem.
Zapadła cisza, która przerywana była
trzaskami dochodzącymi z kominka.
- A ty co robiłaś przez te osiem lat?
- Uczyłam się, poszłam na studia i
dalej się uczyłam w międzyczasie praktykując u Tsunade. Po skończeniu studiów
zaczęłam pracować w szpitalu i tak już zostało- uśmiechnęła się na myśl o tym,
że jej życie naprawdę było na takie proste, na jakie w owej chwili wyglądało.
- I to wszystko?- zdziwił się- żadnych
randek?
- Przykro mi do tego wracać, ale po
twoim bezdusznym zerwaniu poczułam obrzydzenie do każdego przedstawiciela
twojej płci- zaśmiała się, nie spoglądając nawet na niego.
- No tak, byłem szczeniakiem.
Najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem.
Nie odpowiedziała nic. Wpatrywała się
w płomienie ogniska widząc oczami wyobraźni bukiet pachnącego groszku i liścik,
w którym prosił o wybaczenie i w którym zapewniał ją o swojej miłości.
- Sakura?- odezwał się po chwili,
spoglądając na nią wyczekująco.
- Tak?- odrzuciła wspomnienia, patrząc
mu prosto w oczy.
- Są jeszcze jakieś szanse, żebyś do
mnie wróciła?- spytał z nadzieją.
- Nie wiem- odpowiedziała po chwili
namysłu- na chwilę obecną sama nie wiem, czego pragnę, a czego po prostu tylko
pożądam.
- Czy to nie to samo?- zdziwił się jej
odpowiedzią.
- Nie. Pragnąć można szczęśliwego
życia lub czegoś utraconego. Pożądanie to pociąg fizyczny względem drugiej
osoby- wyjaśniła nie patrząc nawet w jego stronę.
- Więc spytam inaczej- poprawił się na
kanapie, odwracając całym ciałem w jej stronę- pożądasz mnie czy pragniesz?
Poczuła jak na policzki wstępuje jej
rumieniec. Całkiem zaskoczył ją tym pytaniem. W zasadzie, czego oczekiwała
mówiąc mu o tych dwóch rzeczach!? Powinna się domyślić, że zada podobne pytanie
zanim powiedziała to, co jej ślina na język przyniesie!
- To niestosowne pytanie- oburzyła
się, miała nadzieję, że wyszła na wiarygodnie zgorszoną.
- Jesteśmy sami- zaczął- ta rozmowa
zostanie pomiędzy nami- wyjaśnił.
- To nie zmienia faktu, że pytanie
było aż nazbyt zuchwałe…
- Pożądasz mnie czy pragniesz?-
ponowił swoje pytanie, niemal natychmiast przerywając jej wypowiedź.
- Przestań.
- Odpowiedz- nalegał.
- Nie odpowiem na to pytanie- wstała-
dobranoc- rzuciła od razu i wyszła z salonu kierując się do swojej sypialni.
Miała ochotę na gorący prysznic.
Odezwała się w niej nieprzystępna i
pewna siebie pani doktor, którą była.
Stała nieruchomo pod natryskiem
wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Pragnęła go czy pożądała? Kochała. Ale
czy pragnęła jego powrotu? Jakaś jej część na pewno. O pożądaniu, jakim go
darzyła wolała jednak nie myśleć.
Wyszła spod prysznica i owinęła się
szczelnie ręcznikiem. Przed wyjściem spojrzała jeszcze na swoje odbicie w
lustrze.
„Weź
się w garść!” skarciła się, po
czym wyszła z łazienki.
Stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła, że
Uchiha siedzi na jej łóżku spoglądając pod nogi.
- Sasuke?- zdziwiła się, intuicyjnie
przytrzymując ręcznik dłonią- co ty tu robisz?
W odpowiedzi zerwał się z łóżka i
podszedł do Sakury, przycisnął ją do ściany, chwytając ją za ramiona. Pochylił
głowę i pocałował ją. Z początku niepewny jej reakcji delikatnie. Kiedy jednak
zaczęła oddawać pocałunki stał się bardziej śmiały.
Zarzuciła mu ręce na szyję, wplatając
palce w jego włosy.
Kochała go i pożądała. O tym czy chce
do niego wrócić w ogóle nie myślała.
- Pragnę cię i pożądam- wyszeptał,
chwytając ją za pośladki i podnosząc wyżej tak, aby oplotła go nogami w pasie-
kocham cię.
Nie były to czcze słowa, którymi to
wielu mężczyzn starało się zaciągnąć kobiety do łóżka. Był szczery i Haruno
doskonale to wiedziała.
- Kocham cię- zawtórowała mu
przypominając sobie ich wspólne noce, kiedy byli jeszcze razem- kocham.
Tym razem rozsądku nie
słyszała wcale. Może ostatecznie sam stwierdził, że coś się jej od życia
należy. W końcu przez osiem lat nie spotykała się z nikim, a tym bardziej z
nikim nie sypiała. Po ośmiu latach seksualnej abstynencji nawet jej uparcie
dający o sobie znać i nieugięty głos rozsądku zatęsknił za rozkoszą, jaką dawał
stosunek z mężczyzną.
0 .:
Prześlij komentarz