2011/05/29

#013 - Pragnę i pożądam

Obudziła się rano przykryta kołdrą po sam nos. I niemal od razu spojrzała na drugie łóżko, na którym miał spać Sasuke. Ku jej zaskoczeniu siedziała na nim Hinata i wpatrywała się uważnie w przyjaciółkę.
- Coś się stało?- spytała Sakura, widząc zatrwożoną minę przyjaciółki.
- Przepraszam- odpowiedziała brunetka- nie chciałam tak na ciebie nawrzeszczeć. W zupełności się z tobą zgadzam, ty i Sasuke nie powinniście się w ogóle schodzić. Masz prawo zachowywać się inaczej po tym jak cię potraktował…
- Miałaś rację- ukróciła jej przeprosiny- powinnam dorosnąć- spojrzała na przyjaciółkę- dlatego od dnia dzisiejszego będę radzić sobie z tym wszystkim sama.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę twojej pomocy- rzuciła prosto z mostu- jak na dorosłego człowieka przystało, poradzę sobie sama ze swoimi rządzami i innymi ekscesami. Za bardzo na tobie polegałam, co miało prawo cię zdenerwować.
- A-ale…
- Poradzę sobie- ponownie jej przerwała, siadając na łóżku- jestem już duża- uśmiechnęła się.
- W takim razie, liczę na ciebie- odwzajemniła uśmiech- Sasuke mnie przysłał.
Przypomniała sobie ich wieczorną rozmowę. Na samo brzmienie jego imienia na jej twarz wstąpił rumieniec, a serce zabiło mocniej. To nie był sen, naprawdę poprzedniej nocy wyznali sobie miłość. Bynajmniej on. Sakura sama nie była tego pewna, co zaznaczyła w swojej wypowiedzi.
- Prosił abym cię obudziła i powiedziała, że się zbieramy- wstała.
- Muszę się wykąpać i przebrać. Spałam we wczorajszych ubraniach.
- Chłopcy już spakowali nasze torby.
- Chyba żartujesz?!- krzyknęła zdziwiona.
- Kto żartuje?- do pokoju wszedł Sasuke.
- Spakowaliście moje torby?- zapomniała o skrępowaniu, jakie jeszcze przed chwilą ogarniało jej ciało na same wspomnienia minionej nocy- mam jechać ubrana we wczorajsze ciuchy i do tego bez kąpieli?! Zwariowałeś?!
- Za półtorej godziny będziemy na miejscu- spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem- wtedy będziesz się mogła kąpać tak długo jak będziesz chciała.
Westchnęła zażenowana.
- Nie martw się- Hinata położyła jej dłoń na ramieniu- żadna z nas nie miała okazji na kąpiel.
- Marna pociecha- ponownie westchnęła- czuje się brudna.
- To co idziemy?- spytała brunetka.
- Dajcie mi wciągnąć żółtko, bo inaczej puszczę pawia w samochodzie.
- Hinata, Naruto cię wołał- rzucił Sasuke, przypominając sobie, z jaką sprawą przyszedł- podobno wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Ta, to może ja lepiej pójdę- chwyciła się za głowę, na słowa „genialny pomysł”. Każdy genialny pomysł jej narzeczonego kończył się niewypałem, od którego brzuch bolał ją ze śmiechu. Pokręcony umysł Naruto od zawsze i na zawsze pozostanie dla niej zagadką.
- Jak się czujesz?- spytał kiedy brunetka opuściła pokój.
- Niewyspana i brudna- poprawiła ubrania, które na sobie miała.
- Jak dla mnie- podszedł do niej- wyglądasz niesamowicie pociągająco- pocałował ją w szyję.
Aż ciarki ją przebiegły po tym czułym geście
- Coś nie tak?- spytał zdziwiony widząc jej przerażoną minę.
- Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Z tego co wiem, pocałunkiem okazuje się komuś swoje uczucia- ponowił pocałunek.
- Starasz się mnie uwieść- stała jak słup soli wpatrując się w jeden punkt na ścianie, jednak zapomniane przez nią, uczucie rozkoszy rozpaliło jej ciało.
- Też- zaśmiał się, całując ją po raz ostatni- musimy iść- chwycił ją za rękę i wyprowadził z pokoju.
- A co z zapłatą za nocleg?- spytała całkiem ignorując jego dotyk. Był dla niej czymś normalnym, zupełnie jakby byli parą.
- Załatwiłem to- odpowiedział krótko.
- Załatwiłeś?
- Nie zaprzątaj tym sobie głowy- odwrócił się do niej, uśmiechając szeroko, jakby był z siebie dumny.

Wyszli na zewnątrz uśmiechnięci, zupełnie jakby żadnych spięć i napięć nigdy między nimi nie było. Hinatę zastanawiało, co takiego stało się tej nocy, kiedy zostawiła swoją przyjaciółkę na pastwę jej wygłodniałych od ośmiu lat rządzy. Aż ciarki ją przebiegły na samą myśl, co takiego mogło się pomiędzy nimi wydarzyć. Sami w małym pokoiku… A teraz wychodzą uśmiechnięci od ucha do ucha i trzymają się za ręce. Musiała jeszcze raz na nich spojrzeć, aby się upewnić, że dobrze widzi. Tak! Trzymali się za ręce!
Odprowadzała wzrokiem Sakurę do momentu aż nie wsiadła do samochodu, zajmując miejsce na tylniej kanapie za kierowcą. Uśmiechała się jak wtedy, gdy była z Sasuke, te kilka lat wstecz. Nie sądziła, że kiedykolwiek zobaczy jeszcze ten uśmiech na jej twarzy. Haruno była naprawdę szczęśliwa.

Co chwila spoglądał na nią we wstecznym lusterku, co powodowało u niej niekontrolowane uśmiechy. Nawet się nie czerwieniła, po prostu wpatrywała się w odbicie jego czarnych, jak dwa węgla, oczu. Tajemniczo i uwodzicielsko. Zupełnie jakby ponownie była nastolatką, która jest zainteresowana jakimś rówieśnikiem.
Nie interesowało ją czy Hinata na to wszystko spogląda, w zasadzie nie interesowało ją nic innego prócz samego spojrzenia Sasuke. Cała aż się gotowała w środku na samą myśl, co może zdarzyć się przez ten tydzień. Z jednej strony, przerażało ją to a z drugiej była zaintrygowana, czym to jeszcze zaskoczy ją Uchiha.

Po półtoragodzinnej przejażdżce dotarli na miejsce – domku letniskowego Sasuke. Chociaż domek letniskowy bardziej kojarzy się z małą chatką z drewna ulokowaną gdzieś wysoko w górach, w której grzeje się jedynie kominkiem.
Włość Sasuke przypominała bardziej pomniejszy kurort górski, w którym wypoczywają jedynie VIP-y. Z zewnątrz wyglądał na luksusowy i wyposażony we wszelkie dogodności, jakich można sobie zażyczyć w takim miejscu.
Jedynym elementem łączącym te dwie rzeczy był budulec oraz lokacja.
- Żartujesz chyba?- westchnęła Sakura spoglądając na dom.
- Poczekaj aż zobaczysz sypialnie- szepnął jej do ucha, przechodząc obok.
- Taa, nie mogę się doczekać- uśmiechnęła się szeroko. Nie zastanawiała się, o czym myślał Sasuke, ona z całą pewnością myślała o ciepłym dużym łóżku, w którym będzie mogła się wygodnie wyłożyć.
Przekroczyli nieśmiało próg domu rozglądając się uważnie po wnętrzu. Przestronny przedpokój udekorowany był jedynie kilkoma obrazkami przedstawiającymi widoki górskich szczytów.
Zaraz na wprost znajdował się duży salon, na środku, którego stała półokrągła kanapa, a zaraz naprzeciw niej kominek. Po prawej stronie znajdowały się schody na piętro. Zaraz obok nich znajdowało się wejście do nowoczesnej kuchni.
- Nie szczędziłeś środków- rzuciła Ino.
Nie odpowiedział nic, przeszedł obok razem z torbami, po czym położył je na drewnianej posadzce i wyszedł z domu po kolejne.
- Co go ugryzło?- zdziwiła się blondynka.
- A skąd ja mam wiedzieć?- Sakura wzruszyła ramionami i powędrowała w stronę kanapy wygodnie się na niej rozsiadając.

Byli już rozpakowani, i wykąpani po całym dniu jazdy samochodem, nocy spędzonej w schronisku oraz po kolejnej półtorej godziny trasy. Siedzieli w salonie, popijając różnorodne drinki ogrzewając się przy kominku.
- Stary, ale pokaźna kolekcja płyt- rzucił Chouji przeglądając regał zapełniony kompaktami- Frank Sinatra, Elvis Presley, Goo Goo Dolls, Queen- zaczął wymieniać.
- Nigdy nie byłeś jakoś specjalnie przekonany, co do Elvisa Presleya- zauważyła z przekąsem Sakura.
- Zmieniłem zdanie jak przesłuchałem jeden album- wyjaśnił, uśmiechając się zawadiacko- zawsze chciałem się dowiedzieć, co cię tak w nim urzekło- pochylił się i wyszeptał te ostatnie słowa.
- No więc- starała się nie pokazywać że zrobiło się jej gorąco- wiesz już co to takiego?
- Zdecydowanie głos- uśmiechnął się szeroko jak dziecko, które rozwiązało zagadkę, z którą nie potrafił sobie poradzić dorosły.
- Potrzebowałeś aż ośmiu lat i rozpadu związku, żeby się zorientować?- dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdała sobie sprawę, że rozdrapuje stare rany. Nie tylko swoje, ale i jego.
Zamilkł. Odwracając twarz w stronę kominka.
Uraziła go i poczuła się jak ostatnia wredna suka. Ponownie wywlokła przed nim tą nieprzyjemną dla obojga historię.
- Przepraszam- chwyciła jego dłoń, lekko ją ściskając.
Odwzajemnił uścisk, jednak nie chciał jej puścić.
- Nie ma, o czym mówić- odwrócił się do niej, uśmiechając się pokrzepiająco.
W tle rozległo się ciche podśpiewywanie Franka Sinatry w Fly me to the moon.
- Zatańczmy- uśmiechnął się, wstając. Pociągnął za sobą różowłosą. Skierowali się za kanapę, gdzie było wystarczająco dużo przestrzeni, aby mogli tańczyć nie tylko oni, ale i cała reszta ich paczki.
Gdy tylko Sinatra zaczął śpiewać, Sasuke mu wtórował chwaląc się doskonałą znajomością tekstu.
- Nigdy nie potrafiłam pojąć, co takiego podoba ci się we Franku Sinatrze- uśmiechnęła się, powtarzając wcześniejsze słowa Sasuke.
- I jak, pojęłaś to?- spytał obracając ją.
- Tak myślę.
- Więc, co to jest?
- Zdecydowanie głos- ponownie go zacytowała.
- Potrzebowałaś ośmiu lat rozłąki, żeby się zorientować?- pochwycił jej grę słów, jednak jego kwestia nie była tak dobitna i dotkliwa jak ta wypowiedziana przez Sakurę.
- Możliwe- wiedziała, że nie chodzi mu o dogadanie jej. Cóż jej też o to nie chodziło, po prostu po ośmiu latach radzenia sobie ze wszystkim na różne sposoby, dogadywanie ludziom stało się jej swoistym nawykiem, którego nie potrafiła się wyzbyć. Którego w zasadzie chyba nawet nie była świadoma.
Ponownie powrócił do śpiewania w duecie z Frankiem Sinatrą. Z początku zdziwiona takim zachowaniem bruneta w końcu się oswoiła. Sasuke nigdy nie śpiewał. Nigdy nie tańczył. I nigdy przy znajomych nie chwalił się dyskografią Franka Sinatry.
Zmienił się, co sprawiło, że jej szczenięca miłość do niedostępnego i wyglądającego na wiecznie obrażonego zmieniła się i narastała w miłość do dojrzałego mężczyzny, jakim się stał. Ponownie zaczęła marzyć o wspólnej przyszłości i o rodzinie, jaką mogliby razem założyć. Ponownie go kochała.
Jedna wciąż nie była pewna tego czy powinna się z nim, ponownie, związać.
- In other words, I love you- miała wrażenie, że te konkretne słowa skierował do niej. W zasadzie po ich wcześniejszej rozmowie, w ogóle nie powinny jej dziwić. Jednak, jego spojrzenie i ton głosu, kiedy wypowiadał tą sentencję sprawiły, że poczuła jak miękną jej kolana. Uświadomiła sobie, że jej niepewność, co do uczuć względem Sasuke ulatuje. Kochała go. Była tego pewna.
Wrócili na kanapę i zasiedli pomiędzy przyjaciółmi, zupełnie jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. No cóż, dla wszystkich prócz Sakury nic się nie wydarzyło. Ona, jako jedyna wiedziała, że coś się zmieniło. Ona sama.
Od momentu tej pamiętnej imprezy, kiedy Sasuke pokazał się po ośmiu latach nieobecności zmieniła się diametralnie. Stała się bardziej towarzyska. Wcześniej sama nie wiedziała, dlaczego, teraz było inaczej. Pomimo waśni, jakie toczyła z Sasuke wciąż chciała z nim przebywać. Pragnęła móc widzieć jego twarz codziennie, do końca swojego życia Chciała znów mieć go przy sobie.
Śmiali się, opowiadali stare historie. Czuli się jak te osiem lat wcześniej, kiedy byli jedną szczęśliwą rodziną.
- Oho- rzuciła Temari, kiedy przez głośnik elektrycznej niani dało się usłyszeć popłakiwanie małej Sakury- muszę iść- wstała z kanapy trzymając urządzenie.
Chwilę po jej zniknięciu wszyscy zaczęli się wykruszać. Jako ostatni wyszli Chouji i Ino, zostawiając Sakurę i Sasuke samych.
- Czuję się jak osiem lat wstecz- rzuciła Sakura, uśmiechając się do wspomnień.
- Tak, ja też- odpowiedział przeciągając się- brakowało mi tego.
- Co robiłeś przez cały ten czas?- spytała bez pardonu. Wyskoczyła jak Filip z konopi, jednak chciała znać odpowiedź. Chciała znać każdy szczegół z tego okresu jego życia.
- Głównie trenowałem- założył ręce za głowę.
- To zrozumiałe, bez treningów nie byłbyś mistrzem w swojej dziedzinie- spojrzała na niego, wypowiadając tą w zasadzie oczywistą kwestię.
- Mistrzem zostałem, bo miałem szczęście- uśmiechnął się krzywo.
- Szczęście to ma ktoś, kto został połamany do najmniejszej kości, a mimo to wciąż chodzi i cieszy się życiem- odwróciła wzrok w stronę kominka- twój tytuł to zasługa treningu, a nie szczęścia.
- Miałem szczęście, że byłem szybszy- sprecyzował- miałem szczęście, że po tym jak wyprowadziłem ostatni cios mój przeciwnik padł nieprzytomny na matę- miał przed oczami tą scenę, kiedy jego przeciwnik padł i nie wstał zapewniając mu tym samym tytuł mistrzowski.
Nie wiedział czy ma się cieszyć. W końcu to była pierwsza osoba, którą potraktował tak dobitnie. Pierwsza osoba, która straciła przez niego przytomność. Żadnego poprzedniego rywala nie poturbował tak jak jego.
- Pobiłeś go nieprzytomności?- jakoś nie była specjalnie tym zdziwiona. W końcu to karateka, to zapewne było powszechnym zdarzeniem jak jeden z walczących zostaje zniesiony z maty na noszach.
- Tak- wymamrotał- przez moment bałem się, że go zabiłem. Nie ruszał się i nie dawał znaków życia. Zaczynałem odchodzić od zmysłów kiedy medycy go badali.
Teraz się zdziwiła.
- To był mój pierwszy i ostatni raz, kiedy tak kogoś poturbowałem- dokończył.
- Dlaczego byłeś taki brutalny?- drążyła temat.
- W trakcie walki powiedział mi, że jak zostanie mistrzem chętnie weźmie w obroty moją dziewczynę- zaśmiał się cicho.
- Miałeś wtedy dziewczynę?- spytała z nadzieją, że zaprzeczy.
- Nie- odpowiedział, uspokajając ją- od naszego zerwania, myślałem wyłącznie o tobie- spojrzał na nią serdecznym wzrokiem, uśmiechając się- wściekłem się wyobrażając sobie was razem.
Zapadła cisza, która przerywana była trzaskami dochodzącymi z kominka.
- A ty co robiłaś przez te osiem lat?
- Uczyłam się, poszłam na studia i dalej się uczyłam w międzyczasie praktykując u Tsunade. Po skończeniu studiów zaczęłam pracować w szpitalu i tak już zostało- uśmiechnęła się na myśl o tym, że jej życie naprawdę było na takie proste, na jakie w owej chwili wyglądało.
- I to wszystko?- zdziwił się- żadnych randek?
- Przykro mi do tego wracać, ale po twoim bezdusznym zerwaniu poczułam obrzydzenie do każdego przedstawiciela twojej płci- zaśmiała się, nie spoglądając nawet na niego.
- No tak, byłem szczeniakiem. Najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem.
Nie odpowiedziała nic. Wpatrywała się w płomienie ogniska widząc oczami wyobraźni bukiet pachnącego groszku i liścik, w którym prosił o wybaczenie i w którym zapewniał ją o swojej miłości.
- Sakura?- odezwał się po chwili, spoglądając na nią wyczekująco.
- Tak?- odrzuciła wspomnienia, patrząc mu prosto w oczy.
- Są jeszcze jakieś szanse, żebyś do mnie wróciła?- spytał z nadzieją.
- Nie wiem- odpowiedziała po chwili namysłu- na chwilę obecną sama nie wiem, czego pragnę, a czego po prostu tylko pożądam.
- Czy to nie to samo?- zdziwił się jej odpowiedzią.
- Nie. Pragnąć można szczęśliwego życia lub czegoś utraconego. Pożądanie to pociąg fizyczny względem drugiej osoby- wyjaśniła nie patrząc nawet w jego stronę.
- Więc spytam inaczej- poprawił się na kanapie, odwracając całym ciałem w jej stronę- pożądasz mnie czy pragniesz?
Poczuła jak na policzki wstępuje jej rumieniec. Całkiem zaskoczył ją tym pytaniem. W zasadzie, czego oczekiwała mówiąc mu o tych dwóch rzeczach!? Powinna się domyślić, że zada podobne pytanie zanim powiedziała to, co jej ślina na język przyniesie!
- To niestosowne pytanie- oburzyła się, miała nadzieję, że wyszła na wiarygodnie zgorszoną.
- Jesteśmy sami- zaczął- ta rozmowa zostanie pomiędzy nami- wyjaśnił.
- To nie zmienia faktu, że pytanie było aż nazbyt zuchwałe…
- Pożądasz mnie czy pragniesz?- ponowił swoje pytanie, niemal natychmiast przerywając jej wypowiedź.
- Przestań.
- Odpowiedz- nalegał.
- Nie odpowiem na to pytanie- wstała- dobranoc- rzuciła od razu i wyszła z salonu kierując się do swojej sypialni. Miała ochotę na gorący prysznic.
Odezwała się w niej nieprzystępna i pewna siebie pani doktor, którą była.

Stała nieruchomo pod natryskiem wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Pragnęła go czy pożądała? Kochała. Ale czy pragnęła jego powrotu? Jakaś jej część na pewno. O pożądaniu, jakim go darzyła wolała jednak nie myśleć.
Wyszła spod prysznica i owinęła się szczelnie ręcznikiem. Przed wyjściem spojrzała jeszcze na swoje odbicie w lustrze.
„Weź się w garść!” skarciła się, po czym wyszła z łazienki.
Stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła, że Uchiha siedzi na jej łóżku spoglądając pod nogi.
- Sasuke?- zdziwiła się, intuicyjnie przytrzymując ręcznik dłonią- co ty tu robisz?
W odpowiedzi zerwał się z łóżka i podszedł do Sakury, przycisnął ją do ściany, chwytając ją za ramiona. Pochylił głowę i pocałował ją. Z początku niepewny jej reakcji delikatnie. Kiedy jednak zaczęła oddawać pocałunki stał się bardziej śmiały.
Zarzuciła mu ręce na szyję, wplatając palce w jego włosy.
Kochała go i pożądała. O tym czy chce do niego wrócić w ogóle nie myślała.
- Pragnę cię i pożądam- wyszeptał, chwytając ją za pośladki i podnosząc wyżej tak, aby oplotła go nogami w pasie- kocham cię.
Nie były to czcze słowa, którymi to wielu mężczyzn starało się zaciągnąć kobiety do łóżka. Był szczery i Haruno doskonale to wiedziała.
- Kocham cię- zawtórowała mu przypominając sobie ich wspólne noce, kiedy byli jeszcze razem- kocham.
Tym razem rozsądku nie słyszała wcale. Może ostatecznie sam stwierdził, że coś się jej od życia należy. W końcu przez osiem lat nie spotykała się z nikim, a tym bardziej z nikim nie sypiała. Po ośmiu latach seksualnej abstynencji nawet jej uparcie dający o sobie znać i nieugięty głos rozsądku zatęsknił za rozkoszą, jaką dawał stosunek z mężczyzną. 

0 .:

Prześlij komentarz